Część 32

13.3K 612 11
                                    

Coraz bardziej rozpoznawałam okolice w jakiej się znajduje, jedziemy już jakieś trzydzieści minut. Przejeżdżamy już po znanych mi uliczkach i zaczynam się domyślać, gdzie dziewczyna zmierza. Jednak nie cieszyłam się za bardzo, wole się potem nie rozczarować. Spojrzałam na dziewczynę, ta jednak uparcie wpatrywała się w przednią szybę. 

Po chwili, auto zatrzymało się nieopodal mojego domu, patrzyłam zaskoczona na dziewczynę. Ta rzuciła mi tylko spojrzenie i otworzyła drzwi od swojej strony 

- Chodź
Usłyszałam za nim drzwi od jej strony się zatrzasnęły. Czym prędzej otworzyłam swoje i wysiadłam

- Będziesz mogła ją zobaczyć, ale nie porozmawiać, nie próbuj niczego, bo nie będę miła. Powiedziała i zaczęła iść, ale w przeciwnym kierunku niż mój dom

- Gdzie idziesz? Ja mieszkam w tamtym kierunku
Dziewczyna spojrzała na mnie, ze wzrokiem mówiącym "weź się już zamknij" 

O co jej chodzi, wcześniej taka nie była, była wesołą i uśmiechniętą dziewczyną co się zmieniło? Chyba za szybo ją oceniłam. 

Szłam, a właściwie to biegłam za dziewczyną, która nerwowo rozglądała się wokoło siebie. Skręciła w jakąś boczną uliczkę, na której końcu było praktycznie wejście do lasu. Szłam za dziewczyną nie odzywając się. Molly sprawnie omijała każdą przeszkodę, mi szło to trochę gorzej, ale dawałam radę. W końcu zatrzymaliśmy się na skraju lasu, a kawałek dalej widziałam tyły mojego domu.Szybko wyminęłam dziewczynę i zaczęłam biec do przodu, po chwili słyszałam jak biegnie za mną. Zatrzymałam się jednak, gdy zobaczyłam kobietę w salonie, była to moja matka, siedziała na sofie, z głową w dłoniach. Gdzieś w tle słyszałam jak Molly krzyczy na mnie, ale nie zbyt głośno aby nikt nie usłyszał, ja jednak jej nie słuchałam, patrzyłam na kobietę za oknem. Wstała, w tedy zobaczyłam jej twarz, była cała zapłakana, wyglądała okropnie. Trzęsąc się podeszła do barku. O nie, tylko nie to. Wyjęła szklankę, a potem pełną butelkę whisky. Zakryłam usta ręką, aby stłumić swój szloch, z moich oczu wylatywały łzy. Kobieta nalała pełną szklankę, po czym oparła ręce o blat wpatrując się w szklankę. Chwyciła ją ręką i odwróciła opierając się o mebel. Dłuższy czas patrzyła na napój, po chwili na jej twarzy pojawiła się złość, była tak wielka, że dostrzegłam ją z takiej odległości. Zamachnęła się, a szklanka z trunkiem przeleciała przez pokój, rozbijając się na ścianie. Patrzyłam na to przerażona, moja mama opadła na podłogę zanosząc się płaczem. Zaczęłam biec w jej stronę, krzycząc i płacząc, modliłam się aby mnie usłyszała i spojrzała na mnie. Jednak nic takiego się nie stało, zamiast tego poczułam rękę owijającą się w okół mojej talii, a druga na moich ustach, umożliwiając mi krzyki. Zostałam zatrzymana

- Siedź cicho. 

Usłyszałam warknięcie dziewczyny i poczułam jak ciągnie mnie do tyłu. Opierałam się i próbowałam wyrwać, jednak nie miałam szans. W ten sposób dziewczyna zaprowadziła mnie do samochodu i szybko odjechała. 

- dlaczego nie dałaś mi z nią porozmawiać, wytłumaczyć choć trochę! Widziałaś sama co ona przeżywa. Stara się wyjść z nałogu, a przez moje zniknięcie pewnie znów wróci do alkoholu! To wszystko wasza wina! Nienawidzę was! Zabraliście mi wszystko co było dla mnie ważne. Robicie wszystko by to wam i waszej rasie było najlepiej, a mnie i moje uczucia macie w dupie

- To nie moja wina, że jesteś bratnią duszą mojego brata. Nawet nie wiesz co by się stało gdybyś się z nią spotkała i tak jeżeli  Erick się o tym dowie ma pełne prawo mnie zabić. Obiecałam mu, że mi nie uciekniesz, co łączyło się również ze spotkaniem z kimśkolwiek. To, że powiedział że nigdy by nie zrobił mi krzywdy nic nie znaczy. Ty jesteś najważniejsza i on może mnie ukarać za jakąśkolwiek krzywdę jaka stanie ci się w mojej obecności. Wiem co czujesz, wiem, że chcesz wrócić do rodziny, rozumiem to. Ale jestem w ciąży, mam mate, udało mi się wyciągnąć cię chodź na chwile z domu, nie chce przez to aby moje dziecko zginęło. Nie przeżyłabym tego, więc proszę cię abyś nie mówiła o niczym Alfie, uwierz mi że w końcu się wszystko ułoży i spotkasz się z rodziną, musisz tylko zaakceptować, to co się teraz dzieje w twoim życiu. 

Od dwóch godzin jestem już w domu, znowu siedzę w pokoju, tylko tym razem nie sama. Odkąd wróciłam Alfa nie opuścił mnie na krok. Mimo, że jego obecność wywołuje we mnie nie znane dotąd odczucia i tak wolałam jak nie było go całymi dniami. 

- Ubieraj się

Powiedział Erick, nagle wstając. 

- Niby po co?

Odezwałam się i spojrzałam na swój strój, miałam na sobie krótkie spodnie i koszulkę Alfy. Nie wiem dlaczego, ale zawsze w jego obecności jest mi gorąco i zawsze czuje się lepiej. Jest to dziwne ale nie narzekam. 

- Chodź pokażę ci coś. 

Nie chcą się kłócić, z westchnięciem wstałam z łóżka. 

- Po co mam się przebierać? Przecież jestem ubrana. 

- Nie będziesz paradować, odsłaniając swoje nogi, przed innymi samcami, jesteś moja i ja mam prawo tylko ciebie oglądać.

Prychnęłam, co on sobie wyobraża? Chyba mu się to nie spodobało, bo usłyszałam warczenie, nie przejmowałam się jednak, tylko poszłam do garderoby. Mój strój mu się nie podobał? Okej, zobaczymy co teraz powie. Ubrałam szare leginsy, z takimi jakby paskami pod pośladkami, które jeszcze bardziej podkreślają moją pupę, a na górę założyłam zwykłą czerwoną koszulkę ze ściągaczem na dole. Wyszłam z garderoby, a jego spojrzenie od razu padło na mnie. Warknął przeciągle, a jego oczy zmieniły się na żółte, co oznaczało że jest zły. 

- Co to ma być? 

- Kazałeś mi się przebrać, więc się przebrałam. Co ci znowu nie pasuje? 

- Wszystko mi nie pasuje, robisz mi na złość. Co chcesz tym osiągnąć? 

- To samo co ty. Ty też robisz mi na złość, więc ja będę taka sama. Więc jak wychodzimy? 

Chłopak warknął, ale podszedł do drzwi i je otworzył, przepuszczając mnie pierwszą. Z kpiącym uśmiechem wyszłam z pokoju, a ten dupek za mną. Wyrównał mi kroku i szłam tam gdzie chciał mnie zaprowadzić. Gdy schodziliśmy na dół, każdy kogo mijaliśmy, patrzył na mnie zdziwiony, a po chwili dawał głowę w dół. Starałam się nie zwracać na nich uwagi i iść za Alfą. Na samym dole przy drzwiach zobaczyłam małego chłopca, który chyba na kogoś czekał, miał nie więcej niż sześć lat. Patrzyłam na niego, aż w końcu walnęłam o coś i wylądowałam na podłodze, obijając sobie pupę. Popatrzyłam na górę i zobaczyłam chichoczącego Alfę, to był taki uroczy widok. Ale czekaj, czekaj, czy on się właśnie ze mnie śmieje? 

- Może zamiast się śmiać, pomógłbyś mi wstać? 

Chłopak dalej lekko się śmiejąc wyciągnął w moją stronę rękę, którą przyjęłam, a przez moją skórę przeszło miliony iskierek. Zignorowałam to i wstałam, otrzepałam się z niewidzialnego kurzu i weszłam przez drzwi, które wcześniej otworzył chłopak...

Ludzka mateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz