#10 Kamil

953 109 15
                                    

- Ty masz jakieś tajemnice? - zapytał Peter - Jakoś nie mogę w to uwierzyć, ale dobrze. Wysłucham i nikomu nic nie powiem o tej rozmowie. Przyrzekam.

- A więc - wziąłem głęboki oddech - wiesz pewnie, że mam żonę? - Pero pokiwał głową - Ale wydaje mi się, że mam ją już tylko na papierku.

- Mógłbyś rozwinąć temat, ja wygłosiłem Ci elaborat na temat tamtych zdarzeń, a ty mówisz tak, jakbyś w ogóle nie chciał - spojrzał na mnie z wyrzutem w oczach.

- No dobra. Ewa była cudowna, ba, nadal taka jest, ale między nami już wszystko się wypaliło. Wracam do domu, ale nie czuję jakbym wracał do osoby, którą kocham. Wszystko się chyba skończyło, teraz traktujemy się bardziej jak przyjaciele. Nawet razem nie śpimy - schowałem twarz w dłoniach - Sam już nie wiem co mam robić, chyba powinniśmy się rozwieść, ale to jest dla mnie za trudne.

Poczułem jak Peter obejmuje mnie swoim ramieniem, pod wpływem impulsu wtuliłem się w niego. Wiem, że nie powinienem, bo to wyglądało tak jakbym dawał mu nadzieję, a dobrze wiedziałem, że z tego nic poważnego nie wyjdzie. Pero wziął głęboki oddech i odparł:

- Kamil, to jest proste. Życie jest na tyle skomplikowane, że nie musisz go sobie komplikować na siłę. Chcesz się rozwieść to po prostu to zrób, po co masz się męczyć? Skoro twierdzisz, że tego nie da się naprawić, to zakończ to, jako mężczyzna powinieneś mieć na tyle odwagi, żeby powiedzieć ostatnie słowo.

- Wiem, ale ja nie jestem tobą. Nie mam tak twardego charakteru. Ewa wiele razy się śmiała, że czasami to ona ma w naszym domu większe jaja niż ja. Miała rację, nie potrafię się postawić nikomu, nawet jej. - odparłem.

Pero wstał z ławki i przykucnął tuż obok, nasze twarze dzieliły zaledwie centymetry, przez chwilę zastanawiałem się jak smakują jego usta, ale potem dałem sobie w duchu solidnego plaskacza w twarz, nie mogę tak o nim myśleć. Nie mogę i koniec tematu. Chwycił mnie za podbródek i lekko go podniósł tak, żeby nasze spojrzenia się spotkały.

- Nie wiem jak mam Ci to powiedzieć, ale spróbuję jakoś ubrać to w słowa. Kamil, jesteś najcudowniejszym człowiekiem jakiego w życiu poznałem. Wiesz czemu? Masz własne problemy, ale dobrze je ukrywasz, gdybyś mi teraz tego wszystkiego nie powiedział to pewnie nigdy bym się nie domyślił, że masz problemy z Ewą. Z drugiej strony chcesz pomagać wszystkim, chcesz pomóc nawet mnie, a to na pewno nie będzie takie łatwe. Czasami musisz skupić się tylko i wyłącznie na sobie. Nie naprawisz całego świata, ale zawsze możesz pomóc sam sobie. To wcale nie jest takie trudne, pokaże Ci. Pokaże Ci jak twardym facetem możesz się stać, jak możesz walczyć o swoje marzenia. Musisz mi tylko na to pozwolić.

- A co jeśli Ci na to nie pozwolę? - zapytałem.

- Cóż, wtedy pozwolę sobie sam, ale zastosuję taką terapię wstrząsową, że jeszcze pożałujesz, że nie zgodziłeś się po dobroci - odparł. Po chwili podniósł się i usiadł z powrotem na ławce.

- Z braćmi też tak postępowałeś?

- Szczerze? Nawet nie musiałem. Nie zauważyłeś, że patrzą we mnie jak w obrazek? W dzieciństwie było tak samo. Ja zacząłem skakać na nartach, oni też chcieli. Robili wszystko to co ja, a moje słowa były dla nich świętością. Cene już powoli przestaje mnie traktować jak Boga, ale Domen nadal za mną przepada. Nie dziwię mu się, gdybym miał gdzieś obok siebie takiego przystojniaka jakim jestem ja - uniósł brwi, sugerując coś, ale nie do końca zrozumiałem co - to też pewnie bym za nim latał.

Rozgadaliśmy się do tego stopnia, że na piwo nie znaleźliśmy już czasu. Nadszedł czas, żeby się pożegnać. Ponownie zobaczymy się dopiero w piątek, więc trochę czasu spędzimy sami ze sobą. Ja spróbuję się zmierzyć ze swoim problemem, a Pero ze swoim, ale może damy radę. Oby. Peter koniecznie chciał mnie odprowadzić pod sam domek, nie miałem wyboru i się zgodziłem, kiedy byliśmy już w pobliżu zapytał:

- To co? Robimy jakąś uroczą scenkę? Bo z daleka widzę, że twoi kumple patrzą przez okno.

- Zaimprowizuj, liczę na Ciebie, Peter.

W jego oczach zaświeciły się iskierki, o nie, co też on teraz wykombinuje. Kiedy byliśmy już tuż obok schodów do domku, w którym nocowałem Pero chwycił mnie za rękę i uklęknął przede mną:

- O mojego serca władco, o mojego serca Panie, przed nami na kolejne spotkanie czekanie. Me oczy już tęsknią za twoim widokiem, więc żegnam Cię z ust mych słowami potokiem. - w tym miejscu przewrócił wymownie oczyma - Me serce już płacze, litrami łzy roni, ma miłość na pewno Cię wszędzie dogoni. Tęsknota za Tobą to moja kochanka, będzie przy mnie zawsze, od nocy do ranka. Więc żegnaj, o Panie, więc żegnaj mój miły, dłużej tutaj klęczeć ja już nie mam siły. - powiedział, po czym teatralnie pocałował mnie w rękę.

Na pożegnanie jeszcze przytulił się do mnie, więc mogłem mu wyszeptać coś na ucho.

- Ale się popisałeś, zaimponowałeś mi, lepiej bym tego nie powiedział.

Pero odsunął się ode mnie i uśmiechnął się szeroko, odparł tylko:

- To dopiero początek, Kamil - a potem odszedł, jak gdyby nigdy nic i zniknął w mroku. 

lost || proch Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz