Po moich słowach Kamil podniósł się z łóżka i usiadł na mnie okrakiem. Krótko pocałował mnie w usta, a potem zaczął całować każdy skrawek mojej nagiej skóry, strasznie skupiał się na moich siniakach, przejeżdżał po nich delikatnie językiem, jakby myślał, że to złagodzi mój ból. Mój umysł zaczął wariować, każdy pocałunek Kamila wywoływał falę dreszczy.
Byliśmy tylko ja i on, nasze ciała dzieliły od siebie tylko skrawki materiału. Przeczesał moje włosy dłonią i po raz kolejny mnie pocałował. Nikt nigdy przedtem nie całował tak jak on. Brutalnie i namiętnie, ale jednocześnie z delikatnością jakiej nigdy nie spotkałem. Jakby bał się, że w każdej chwili mogę rozkruszyć się jak porcelanowa filiżanka.
- Pero, jesteś taki cudowny. Lubisz sztukę, już chyba wiem dlaczego. Sam jesteś dziełem sztuki. Te wystające obojczyki, wszystkie zagłębienia i wypukłości na twoim ciele układają się na kształt najpiękniejszej rzeźby jaką świat widział. Na kształt ciebie, twój ojciec to chyba sam Michał Anioł.
Mówiąc to przyłożył swój palec wskazujący do moich ust, zaczął nim przesuwać w dół mojego ciała. Szyja, tors, brzuch. Zszedł ze mnie i chwycił brzeg moich spodni, które już po chwili wylądowały na podłodze. Odpiął pasek swoich spodni, które wylądowały zaraz obok moich. Spojrzał na moje bokserki i zaśmiał się pod nosem.
- Różowe, Pero, poważnie?
Zagryzł zębami i brzeg, i w taki sposób je ściągnął, cholera. Gdyby ktoś mi jeszcze godzinę temu powiedział, że Kamil jest zdolny do czegoś takiego to chyba bym się w głowę uderzył. Albo coś go opętało albo dobrze przed wszystkimi ukrywał swoją drugą naturę.
Nie poznawałem go, zrobił się trochę brutalny, ale wciąż starał się być delikatny. Zbadał ustami każdy zakamarek mojej skóry, a potem po prostu przeszedł do rzeczy. Zanim we mnie wszedł wziąłem głęboki oddech, zrobił to tak gwałtownie, że aż wypuściłem powietrze. Na początku trochę bolało, ale Kamil poruszał się delikatnie, nie chciał sprawiać mi bólu. Doceniałem to. Po dłuższej chwili jego ruchy zaczęły robić się coraz bardziej płynne, a mnie już nic nie bolało. Po moim ciele rozlewało się błogie uczucie i nic innego nie miało znaczenia.
Nasza wspólna noc była dla mnie obietnicą. Nową ścieżką, która otworzyła się dzięki temu zdarzeniu. Skoro Kamil to ze mną zrobił, to chyba mnie kochał. Możemy być razem, możemy być szczęśliwi, musimy tylko spróbować. Wszystko może się zakończyć jak w moich snach, jeszcze wszystko może się ułożyć. Zasnęliśmy w swoich ramionach i przez tę jedną krótką chwilę wydawało mi się, że całe moje życie ma jednak sens, że dzięki Kamilowi odnalazłem swoje miejsce.
Przebudziłem się w nocy, zmarznięty i nagi. Kołdra leżała na podłodze, dopiero po chwili zorientowałem się, że Kamila już tu nie ma. Liczyłem, że poszedł do łazienki, że zaraz wróci, ale kiedy poszedłem sprawdzić czy tam jest, to go tam nie zastałem. Zostawił mnie samego. Przez chwilę myślałem, że Kamil porzucił mnie, potraktował jak szmatę, wykorzystał i zostawił, ale przecież on taki nie jest. Nie mógł mi tego zrobić. A może jednak?
CZYTASZ
lost || proch
Fiksi PenggemarLos pisze różne scenariusze, splata drogi dwóch osób i łączy je w jedną. Drogę do szczęścia. Czasami jednak trzeba mu pomóc. Kiedy Peter i Kamil dostają tajemnicze listy z prośbą o spotkanie, nie zastanawiają się długo nad skorzystaniem z zaproszeni...