#4 Kamil

1K 115 41
                                    

- Zamieniam się w słuch - odparł Peter.

- Cóż, chcą żebyśmy byli razem, możemy trochę poudawać. Wiesz spotkamy się parę razy na mieście, zrobimy coś razem, spróbujemy ich przekonać, że jesteśmy parą, a potem udamy, że jednak nam nie wyszło, wiesz jakaś dramatyczna scena, brak porozumienia - teatralnie wymachiwałem rękoma - Dobrze wiesz o czym mówię, wiele razy na wywiadach widziałem twoje zdolności aktorskie.

Peter chwile zastanawiał się nad moją propozycją, jego twarz aż kipiała od różnych emocji, w końcu skupił swój wzrok na mnie i zapytał:

- I to ma być niby twój genialny plan? Co będę z tego miał?

A ten jak zwykle myśli o sobie, a potem się dziwi jacy inni są w stosunku do niego. Jak ja współczuję jego rodzicom, w dzieciństwie pewnie był utrapieniem, ale ponoć pierwsze dziecko zawsze wychodzi nieudane. Tak samo jak naleśnik.

- Pero - chwyciłem suwak jego kurtki i zacząłem się nim bawić - przecież mnie kochasz co? Nie chciałbyś ze mną spędzić trochę czasu? Kilka udawanych randek, chodzenie za rękę, wspólne wypady do kina. Twoi bracia pomyślą, że się ze mną spotykasz, moi koledzy pomyślą o tym samym. Może te parę wspólnych chwil zmieni trochę twój wybuchowy charakter i faktycznie się w Tobie zakocham. Nie chcesz ryzykować? Czego się boisz, rycerzyku?

Kiedy spojrzałem Peterowi prosto w oczy miałem potworną satysfakcję z tego co powiedziałem, no i kto tu ma teraz gadane co. Prevc przełknął ślinę, wziął głęboki oddech i w końcu się odezwał:

- OK Kamil, skoro tak to widzisz, to myślę, że możemy tak zrobić, pod warunkiem, że dasz się pocałować! - powiedział i puścił do mnie oczko.

- Pero, ale nie na pierwszej randce, nie jestem taki łatwy - zaśmiałem się.

- Teraz to już się zimno robi, wracamy do domków co? Nie chce, żebyś mi tu zmarznął. Chociaż nie wiesz jak bardzo chciałbym Cię rozgrzać.

Ruszyliśmy w stronę naszych domków, po drodze rozmawialiśmy o naszym planie, gdzie i kiedy pójdziemy, trochę pogadaliśmy też o innych rzeczach, ale głównie to Peter wypytywał mnie o wszystko. Ja nie chciałem wiedzieć o nim za dużo. Im więcej o kimś wiesz, tym bardziej go znasz, im bardziej go znasz tym bardziej go lubisz. Idąc dalej tym tropem moglibyśmy dojść aż do miłości, a to nie było moje największe marzenie. Nie chciałem zakochać się w Peterze. Okej, możemy trochę poudawać, trochę się razem pobawić, ale nic więcej. Doszliśmy do miejsca, w którym nasze drogi się rozdzielały, Pero zatrzymał się pod latarnią, która była jedynym źródłem światła i rozświetlała najbliższą okolicę. Spojrzał się na mnie, wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale powstrzymywał się od tego jak tylko potrafił. Cóż chyba nie jest specjalistą od pożegnań.

- No to do zobaczenia jutro, Peter. - powiedziałem.

- Do zobaczenia, kolorowych snów Kamil.

Odszedłem w kierunku domku Polaków, chciałem położyć się do łóżka, pomyśleć o tym wszystkim leżąc i patrząc w sufit, ale po chwili poczułem na swoim ramieniu czyjąś dłoń, obróciłem się:

- Kamil, chce Ci tylko powiedzieć, żebyś pamiętał, że Cię kocham. I będzie mi strasznie trudno, kiedy będziesz udawał, że ty mnie też. Mam nadzieję, że może kiedyś to się zmieni i przestaniesz tylko grać, i że ty też się we mnie zakochasz, ale czas pokaże. A teraz już dobranoc, będę śnił o Tobie - powiedział, po czym pocałował mnie w policzek i uciekł, a jego oddalającą się sylwetkę spowiła ciemność.

lost || proch Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz