Jak powiedziałem tak zrobiłem. Nasza drużyna w hotelu była jako pierwsza, więc stojąc przy drzwiach czułem się jak odźwierny i witałem wszystkich przyjeżdżających. Zaraz po nas przyjechali Niemcy, jeszcze ich nie widziałem, a już wiedziałem, że to oni. Ich język rani moje uszy, moje serce płacze kiedy słyszę ten niemiecki akcent. Nawet kiedy mówią po angielsku wyczuwam nutę "szwabskiej" krwi. I jeszcze ten przeklęty Eisenbichler, on to już w ogóle działa mi na nerwy. Nie wierzę w takie bzdury jak reinkarnacja, ale kiedy patrzę na niego to widzę wujka Adolfa. Poważnie. Tylko wąsa brakuje.
Potem przyjechali zapatrzeni w swoje telefony Czesi. Co oni w nich widzieli, szczególnie ta młodsza część drużyny, kiedy powiedziałem do nich "cześć" nawet na mnie nie spojrzeli, tylko odburknęli coś po czesku. Kolejni pojawili się Norwedzy, którzy jak zwykle nadmiernie okazywali swoją radość. Powitania jak i pożegnania z nimi to był istny festiwal wylewności, przytulanie, tysiące miłych słów. I tak dobrych 5 minut. A po nich przybyli Polacy, na których właśnie czekałem. A dokładniej na jednego z nich.
Pierwszy wysiadł Dawid, korzystając z okazji, kiedy mnie mijał wsunąłem mu do kieszeni karteczkę z adresem fryzjera Domena, naprawdę nie miałem pojęcia po co mu to, czyżby w najbliższym czasie chciał zmienić fryzurę? Tuż za nim szedł Maciek z Piotrkiem, gdy przechodzili obok mnie uśmiechnęli się pod nosem i wymienili między sobą kilka słów, których niestety nie zrozumiałem. Takie są właśnie uroki tego, że każdy z nas mówi w innym języku, chyba tylko angielski nas wszystkich łączy, więc w tym miejscu należą się pozdrowienia dla osób budujących wieżę Babel, nieźle nas załatwiliście, nie ma co.
I wtedy zobaczyłem Kamila, który siłował się ze swoją walizką, chyba zepsuły mu się kółka, a walizka była może ciut za ciężka. Ruszyłem mu na ratunek:
- Weź już tak tego nie szarp, bo jeszcze uchwyt urwiesz. - powiedziałem zabierając jego bagaż.
Kamil spojrzał na mnie i przez moment wyglądał jakby chciał na mnie nakrzyczeć, ale po chwili na jego twarzy pojawiła się ulga.
- Dzięki, Ewa rozwaliła ją i myślała, że nie zauważę. Teraz zastanawiam się czy zrobiła to umyślnie czy przez przypadek. - odparł.
- To do którego pokoju mam to zanieść? - zapytałem.
- Zaraz Cię do niego zaprowadzę. - powiedział i ruszył przed siebie.
Szedłem cały czas tuż za nim, łapałem się na tym, że gapiłem się na jego tyłek, swoją drogą miał świetne spodnie, widać było przez nie każdy nawet najmniejszy ruch jego mięśni. W pewnej chwili odwrócił się w moją stronę i zauważył gdzie się patrzę, a wtedy trochę zwolnił i szedł już resztę drogi obok mnie, ale na jego twarzy widniał uśmiech satysfakcji. A już myślałem, że ten tyłek wynagrodzi mi ciężar tej walizki, ale widzę, że Kamil strasznie lubi robić mi na złość. Dobrze, więc i ja będę tak robił.
Dotarliśmy do jego pokoju, dzielił go z jakimś polskim skoczkiem, ale nie kojarzyłem go za bardzo, widocznie nie znaczył za wiele w tej drużynie. Kiedy byliśmy na miejscu jego współlokatora jeszcze nie było, więc położyłem walizkę na podłodze. Spojrzałem na Kamila, odezwał się:
- Dziękuję za pomoc, Peter, jesteś niezastąpiony, ale teraz mógłbyś już sobie iść.
- Że co? - zapytałem.
- Już tłumaczę, spójrz w dół - spojrzałem - widzisz to są dwie nogi. Podnosisz jedną i stawiasz ją kilka centymetrów dalej, to samo robisz z drugą i w taki sposób się poruszasz. Dam Ci wskazówkę, stawiaj nogi coraz bliżej drzwi, w taki sposób szybciej wyjdziesz.
- Kamil czy Tobie się przypadkiem coś nie pomyliło? Miałem Cię gdzieś dzisiaj za karę zabrać nie pamiętasz?
- Obiecanki cacanki, ty tylko straszyć potrafisz. Nigdzie z Tobą nie pójdę. Rozumiesz. Dzisiaj nie udajemy, dzisiaj się unikamy.
Pomyślałem, że zaraz go uderzę. Naprawdę ręka sama zaciskała się w pięść, ale obiecałem się hamować, więc robiłem wszystko, żeby być spokojnym. Gdybym tego nie robił Kamil już od kilku sekund nie miałby co najmniej trzech zębów.
- Tak chcesz się bawić? Dobrze, nie ma problemu. Masz pół godziny. Po upływie tego czasu widzę Cię gotowego do wyjścia przed hotelem, jeśli Cię tam nie będzie to wrócę tutaj i zabiorę Cie siłą, rozumiesz?
- Oczywiście, gadaj sobie tak dalej. Tylko, że twoje słowa nie staną się rzeczywistością.
Złość aż się we mnie gotowała, ale postanowiłem wyjść z pokoju bez pożegnania. Ja tylko sobie tak gadam? Żebyś się Kamil nie zdziwił, jeszcze się przekonasz, że mówię wszystko na serio. Zawsze.

CZYTASZ
lost || proch
Fiksi PenggemarLos pisze różne scenariusze, splata drogi dwóch osób i łączy je w jedną. Drogę do szczęścia. Czasami jednak trzeba mu pomóc. Kiedy Peter i Kamil dostają tajemnicze listy z prośbą o spotkanie, nie zastanawiają się długo nad skorzystaniem z zaproszeni...