Kiedy się obudziłem okazało się, że czuje się już o wiele lepiej. Owszem, nadal wszystko mnie bolało, ale był to ból znośny, więc nie musiałem brać tabletek, bo dało się to wytrzymać. Zresztą nie chciałem się faszerować lekami, bo pewnie znowu po chwili bym zasnął. Nie chciałem już spać. Chciałem wrócić do życia i zacząć jakoś funkcjonować.
Poza tym sam miałem do wykonania w domu pewną misję, chciałem wybadać teren. Zobaczyć jak moja mama może zareagować na to, że zakochałem się w facecie. Liczyłem, że jest tolerancyjna, w sumie chyba nigdy nie wyśmiewała się ani z murzynów ani z gejów, więc to był dobry znak.
Wyszedłem z pokoju, mama jak zwykle kręciła się w kuchni. Robiła jedzenie, chociaż mogła sobie odpuścić, przecież wszystkożernego Domena i jej kochanego synka Cene, nie było w domu. Mogła zamówić coś na mieście i wszyscy byliby zadowoleni. Ale nie moja mama, ona każdego dnia musiała udowadniać, że jest najlepszą panią domu, musiała zadowalać swoją rodzinę, szkoda tylko, że przy okazji była też panem domu. Kura domowa, która jest na wpół kogutem. Tego jeszcze świat nie widział.
Usiadłem przy stole w kuchni, zanim mama zorientowała się, że nie jest sama minęło może kilka minut. Spojrzała na mnie, zlustrowała mnie od góry do dołu, a potem podeszła do mnie i przejechała dłonią po moich włosach.
- No proszę mój najstarszy synek wygląda coraz lepiej, już Cię tak nie boli? - zapytała.
- Nie mamo, już czuję się lepiej. Wiesz co ostatnio tak się zastanawiałem. Jesteś tolerancyjna? W sensie, że akceptujesz ludzi innego koloru skóry i takie tam.
- Toleruję - odparła - Ale skąd u Ciebie to pytanie?
- Zakochałem się.
- O to świetnie, a jak ma na imię twoja wybranka?
- Kamil.
Szklanka, którą moja mama trzymała przed chwilą w dłoni, spadła na ziemię i roztrzaskała się na kawałki.
- Mamo coś nie tak? - zapytałem.
- Nie wszystko w porządku - odparła - Tylko jestem troszkę zdziwiona, gdybym miała już obstawiać, że któryś z moich synów woli facetów to raczej strzelałabym, że to Cene, a nie ty. A tu proszę. Nie będę Ci się w życie wtrącała, to twój wybór z kim jesteś, ale wiedz, że rozumiem i nie oceniam. Mam nadzieję, że jesteś z nim szczęśliwy i że kiedyś go do nas przyprowadzisz.
- Też mam taką nadzieję. Na razie to jeszcze świeża i niepewna sprawa, więc tak szybko to nie nastąpi, ale na pewno pewnego dnia go poznasz.
- To fajnie. Życzę powodzenia. - powiedziała.
Siedzieliśmy tak w kuchni i gadaliśmy jeszcze dobre parę godzin. Dzień mijał nadzwyczaj szybko, obejrzałem w telewizji konkurs, nie mogłem się napatrzeć na Kamila, nagrałem oba jego skoki, a potem co chwile puszczałem je od nowa i tak w kółko. Wieczorem zadzwonił do mnie Domen.
- Hej, Pero jak się masz? - zapytał.
- Coraz lepiej, a co słychać u was? I jak tam masz oko na Kamila?
- Ja właśnie w tej sprawie, dzwonię - zaczął - Coś się stało, nie chce Ci mówić co, ale wyślę Ci zdjęcie, tylko Pero obiecaj, że się nie zdenerwujesz. Nie możesz znowu dostać ataku. Przyjmij to na chłodno, obiecaj.
- Przyjmę to tak jak powinienem, nie gadaj już tyle, rozłączam się i czekam na wiadomość.
Po chwili usłyszałem sygnał wiadomości. Otworzyłem ją, i znalazłem zdjęcie. Nie było na nim za dużo widać, ale to wystarczyło, żebym się zdenerwował. Na zdjęciu Kamil całował się z Markusem. Kiedy to zobaczyłem o mało się nie przewróciłem. Włączyłem je sobie jeszcze raz. Przybliżyłem, żeby widzieć dokładniej. Faktycznie to byli oni. Gdy uświadomiłem sobie co się właśnie stało, telefon wypadł mi z ręki. I nagle wszystko poczerniało.
CZYTASZ
lost || proch
ФанфикLos pisze różne scenariusze, splata drogi dwóch osób i łączy je w jedną. Drogę do szczęścia. Czasami jednak trzeba mu pomóc. Kiedy Peter i Kamil dostają tajemnicze listy z prośbą o spotkanie, nie zastanawiają się długo nad skorzystaniem z zaproszeni...