#12 Kamil

841 111 9
                                    

Po co Peter w ogóle do mnie dzwonił, czy on naprawdę nie ma nic lepszego do roboty? Taki facet jak on to powinien być rozrywany przez ludzi każdej płci. Chcąc nie chcąc musiałem przyznać, że był z niego całkiem spoko koleś, znaczy się było na czym oko zawiesić. Każdy facet chciał być jak Pero, a każda kobieta chciała być obok niego. No, ale telefonu odebrać nie mogłem, byłem z Ewą, a nie chciałem odpowiadać na niewygodne pytania, dlatego kiedy tylko zobaczyłem kto dzwoni, wyciszyłem telefon. Może później mu napiszę smsa i się wytłumaczę, chociaż w sumie nie mam takiego obowiązku. Pero wie, że nie jesteśmy razem na poważnie, więc nie może ode mnie oczekiwać zdawania raportu, dlaczego zrobiłem tak a nie inaczej.

- Co robisz wieczorem? - zapytała Ewa.

- Wieczorem? Hmm. Idziemy na piwo z chłopakami, tak długo mi marudzili, żebym z nimi poszedł, że ostatecznie się zgodziłem. I tak nie mam po co tu siedzieć - odparłem.

- No tak, nie masz po co. W takim razie ja wychodzę z koleżankami. Nie pij za dużo, po wszystkim musisz trafić do domu i nie zafajdać mieszkania, nawet nie licz na to, że będę po Tobie sprzątać - odparła chłodno i stanowczo.

Odeszła od stołu i zaczęła się szykować na wyjście, już na pierwszy rzut oka było widać, że raczej nie wybiera się do koleżanek. Jeśli mam być szczery Ewa ubrała się jakby właśnie szła szukać sponsora na mieście. Nigdy nie ubrała się tak dla mnie, no chyba, że za wyzywający ubiór uznam sukienki, które czasami zakładała, jeszcze przed naszym ślubem. Coraz bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że Ewa mnie zdradza. Nie miałem na to dowodów, ale ziarenko niepokoju w moim sercu zaczęło kiełkować już parę tygodni temu, kiedy to wróciła do domu nawalona i pachniała męskimi perfumami. Kiedy miała już wychodzić krzyknąłem do niej:

- Tylko nie złap jakiejś choroby wenerycznej.

- Za kogo ty mnie masz? - zapytała - Skoro ty nie dajesz mi tego czego oczekuje, to szukam tego gdzie indziej. Pogódź się z tym, że jesteś beznadziejny, ale skoro prosisz to będę na siebie uważać.

Z chłopakami poszliśmy do baru, który nie był daleko od mojego domu i dobrze, przynajmniej miałem pewność, że nie zabłądzę, chociaż po większej dawce alkoholu to i ślimak do domu nie trafi. Mieliśmy wypić po kilka piw, ale jednak zdecydowaliśmy się na zmianę trunku. Wódka. To jedyne co mogło mi przynieść dzisiaj choć trochę radości.

- No to chłopaki, za drużynę! - krzyknął Piotrek i wszyscy podnieśli kieliszki w górę.

Oczywiście nie skończyło się na jednym. Ba, nie skończyło się nawet na jednej butelce. Strumienie alkoholu lały się do naszych gardeł, a jego gorzki smak wypłukiwał z naszych głów wszystkie problemy. Po wypiciu takiej ilości alkoholu wszystko przestało mieć znaczenie, przestała się liczyć Ewa, skoki, Pero. A właśnie Pero, czemu dopiero teraz przyszła mi do głowy ta myśl muszę do niego napisać, jednego smsa, albo nie jednak dwa, o zapomniałem mu coś jeszcze napisać. Ile ja już mu wysłałem tych smsów? Ciekawe czy jutro będę o nich pamiętał. Lepiej wyłączę telefon, bo jeszcze w tym stanie jestem skłonny mu miłość wyznać. A wolałbym tego nie robić w takim stanie i jeszcze przez telefon. Wolałbym tego w ogóle nie robić.

lost || proch Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz