#27 Pero

731 104 7
                                    

Po tabletkach spałem jak zabity, oczywiście na noc zostawili mnie w szpitalu, żeby mieć jeszcze większą pewność, że ze mną wszystko w porządku. Rano obudzili mnie rodzice, którzy przylecieli, żeby zobaczyć czy wszystko w porządku, nadmiernie się o mnie troszczą, przecież jestem już dorosły.

- Byłam zapytać lekarza kiedy Cię wypisują, okazuje się, że już dzisiaj możesz opuścić szpital, więc wsiadasz z nami w samolot i lecisz do domu, ale do naszego, twoje mieszkanie zostanie puste albo na kilka dni zamieszka tam Cene a ty zajmiesz jego pokój. Nie możesz teraz zostać sam, jesteś poobijany i wyglądasz jak siedem nieszczęść. Nawet nie próbuj ze mną dyskutować. Postanowione i koniec - rzekła stanowczo mama.

Po kim miałem taki charakter? Otóż bez wątpliwości po niej, tata tak się jej podporządkował, że nie robił prawie nic bez jej wiedzy. Mama rządziła w domu twardą ręką, ale nie była aż tak nerwowa jak ja. Kiedy się złościła po prostu zamykała się w pokoju i rozwiązywała krzyżówki, to dziwne, ale ją to uspokajała.

Nie miałem innego wyjścia jak zrobić to co mówiła. Kiedy opuszczaliśmy szpital lekarz przepisał mi receptę na silne leki przeciwbólowe i powiedział, żebym przez najbliższe dni się oszczędzał i lepiej, żebym odpuścił sobie najbliższy konkurs. Miałem zamiar go olać, w końcu skoki to całej moje życie. No i wtedy mam blisko siebie Kamila, więc rezygnacja z konkursu nie brzmiała zachęcająco. Jakoś wytrzymam ból, kiedy on będzie obok, pewnie nawet nie będę czuł się źle.

Nie pamiętam nawet jak trafiłem do domu. Wsiadłem do samolotu i chyba chwilę po starcie zasnąłem jak mały dzieciak. Obudziłem się będąc już w domu. Możliwe, że kiedy wylądowaliśmy tata szturchnął mnie, żebym się obudził, ale robiłem wszystko jak robot. Byłem wpół przytomny i wspomnienie tych wydarzeń wyparowało z mojej głowy. Chyba wracaliśmy taksówką, ale kto by się tym przejmował.

Pokój Cene, był kiedyś mój, ale kiedy się wyprowadziłem, to mój młodszy brat go zajął. A ile się o niego z Domenem na kłócił. Już i tak powoli zbliżał się czas, żeby i Cene opuścił gniazdo, ale mu się nie spieszyło. Zresztą on wyglądał bardziej dziecinnie niż Domen, nie wyobrażam go sobie za 20 lat. Czterdziecha na karku, a twarz studenciaka. Wieczna młodość, chyba każdy o tym marzy, a mój braciszek ma to za darmo. I nawet nie musi jakoś bardzo o siebie dbać.

Usłyszałem sygnał swojego telefonu, ktoś do mnie dzwonił. Spojrzałem na wyświetlacz i zobaczyłem numer Kamila. No proszę, obiecał, że zadzwoni i faktycznie to robi. Miło z jego strony.

- Cześć Kamil, miło że dzwonisz. - powiedziałem odbierając.

- Miło, niemiło. Nieważne. Mów lepiej jak się czujesz. - odparł.

- Jak się czuje? Jakby czołg po mnie przejechał. Lekarz mówił, że to może trochę potrwać i odradzał mi wyjazd na kolejny konkurs, ponoć dopiero na Planicę mam być gotowy, ale i tak pewnie go nie posłucham.

Kamil nic nie odpowiedział, myślałem, że ta chwila ciszy trwa nieskończoność.

- Pero, nie ryzykuj. Jak lekarz mówi, że masz zostać w domu, to w nim zostań. Jeszcze pojedziesz na konkurs i okaże się, że Planicy to ty nawet nie dożyjesz. Przemyśl to raz jeszcze. Stracony czas możemy nadrobić później, a konkurs przecież nie jest aż tak ważny.

- Jadę. Nie mamy o czym dyskutować. Jedyną osobą, która mnie przed tym powstrzyma jest Goran, ale wątpię, że będzie chciał osłabiać zespół na drużynówkę. Obity czy nie i tak jestem najlepszy.

- Jasne - jęknął Kamil - Zresztą rób jak uważasz, tylko żebyś potem tego nie żałował. Ja muszę kończyć, trzymaj się Pero, widzimy się za kilka dni albo i nie.

Nie zdążyłem mu nawet odpowiedzieć, a on już się rozłączył. Myślałem, że miedzy nami jest wszystko okej, a rozmowa z Kamilem była trochę nerwowa. W dodatku odniosłem wrażenie, że nie chce, żebym pojawił się w weekend na zawodach, ale dlaczego? Być może się myliłem, być może źle odebrałem jego słowa, ale jeśli faktycznie tak było, to co Kamil próbuje przede mną ukryć, czy ma jakieś tajemnice? 

lost || proch Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz