Miałem koszmar. Śnił mi się Kamil, który znajdował się na wysokiej skale. Widziałem go i słyszałem, ale nie mogłem go dotknąć. Musiałem wspinać się na górę, żeby do niego dotrzeć. Powtarzał: "No dalej, Pero, dasz radę, ja tu na Ciebie czekam", więc wspinałem się, mimo iż nie miałem sił, żeby dotrzeć na sam szczyt. Kiedy byłem już blisko niego, Kamil klękał i wyciągał w moją stronę dłoń, ale gdy próbowałem go chwycić, moja noga ześlizgiwała się i spadałem na sam dół. Moja droga zaczynała się od nowa. I tak na okrągło, Kamil wołał, ja próbowałem wejść, na górze wyciągał do mnie rękę, chciałem go złapać, ale ześlizgiwałem się i spadałem na dół aż w końcu obudziłem się cały zlany potem.
Spojrzałem na zegarek. Była godzina 19:15. Przespałem prawie cały dzień. Wygrzebałem się spod kołdry i poszedłem się czegoś napić. W kuchni siedział mój tata, kiedy mnie zobaczył, zapytał:
- Jak się spało śpiąca królewno?
Zerknąłem w jego stronę jeszcze mocno zaspanymi oczyma.
- Jak widać, jestem wykończony i nadal wszystko mnie boli, może trochę mniej niż wczoraj, ale i tak jest do kitu. Muszę się napić kawy, a najlepiej dwóch.
Tata wstał i nastawił ekspres, usiadłem więc na krześle, które zwolnił. W oczekiwaniu na kawę czytał gazetę, a ja oparłem łokcie o blat stołu i schowałem twarz w dłoniach. Wtedy do kuchni wszedł Domen.
- A co tu taka grobowa atmosfera? Ktoś umarł? - zapytał.
- Tak, umarła chęć do życia Petera - odparł tata i zaśmiał się pod nosem.
- Dopiero? Myślałem, że już lata temu.
Świetnie, nie ma to jak w domu, cała rodzina robi sobie z Ciebie jaja, ciekawe czy kiedy jestem u siebie w mieszkaniu, to też ze mnie żartują. Kiedy kawa już była gotowa zabrałem ją do pokoju i zakluczyłem się od środka. Około 20 zadzwonił mój telefon.
- Pero, słyszałem, że marnie z Tobą i nie będzie Cię na konkursie. Wielka szkoda. Planica też stoi pod wielkim znakiem zapytania co? Ale nawet jak nie będziesz skakać to przyjedź, mam dla Ciebie niespodziankę. - powiedział wszystko chyba na jednym oddechu.
- Serio? Kamil chętnie bym z Tobą pogadał, ale naprawdę nie czuję się teraz na siłach. Będę trzymał za Ciebie kciuki, skoro mnie nie będzie to chociaż ty coś tam wygraj. Cześć - odparłem i rozłączyłem się.
Naprawdę nie miałem siły, żeby z nim rozmawiać, w ogóle nie chciałem myśleć o tym, że tego weekendu nie spędzę z nim, ale nie chciałem psuć mu zabawy. W sumie jeszcze nie jesteśmy nawet parą tak na serio, ale może to się w końcu zmieni. Ciekawe co to za niespodzianka.
Zanim położyłem się spać, poszedłem jeszcze na chwilę do Domena, miałem do niego malutką prośbę.
- Braciszku najdroższy, mógłbyś w ten weekend mieć oko na Kamila, jakbyś widział coś podejrzanego to do mnie dzwoń albo rób zdjęcia i wyślij. Mogę na Ciebie liczyć?
Domen kiwnął twierdząco głową. Świetnie, może nie będzie mnie na miejscu, ale będę miał sprawozdanie z wszystkiego co będzie robił Kamil. Jednak czasem warto mieć młodszego brata.
________
Biorąc pod uwagę aktualną szybkość z jaką pisze, to wstępnie ostatnie rozdziały pojawią się w przyszły weekend albo trochę szybciej. Koniec coraz bliżej ;)

CZYTASZ
lost || proch
FanfictionLos pisze różne scenariusze, splata drogi dwóch osób i łączy je w jedną. Drogę do szczęścia. Czasami jednak trzeba mu pomóc. Kiedy Peter i Kamil dostają tajemnicze listy z prośbą o spotkanie, nie zastanawiają się długo nad skorzystaniem z zaproszeni...