epilog

1K 108 23
                                    

Rok później...

Planica, koniec sezonu. Jeden z najcieplejszych wieczorów marca, jaki zdarzył się dotychczas. Pożegnalne ognisko, na które przyszli wszyscy skoczkowie. Siedzą na pniach drzew dookoła sterty drewna, które swym blaskiem rozświetla całą okolicę. Młody Słoweniec trzyma w ręce puszkę piwa, jego najstarszy brat rzuca na niego zirytowane spojrzenie, ale po chwili łagodnieje. Przypomina sobie, że Domen już osiągnął pełnoletniość i może robić co mu się żywnie podoba. Środkowy z braci stoi z boku z innym Słoweńcem. Uśmiechają się do siebie i żartują.

Do wszystkich zebranych podchodzą dwaj Polacy, ale nie przyszli tutaj biesiadować razem z nimi. Przyszli podsumować coś co zaczęli rok temu. Piotrek chwyta za rękę Cene i odciąga go na bok, a Maciek próbuje zabrać sprzed ogniska już nieco pijanego Domena.

- Czego chcecie? - pyta zirytowany osiemnastolatek.

- Udało się nam, tak? - pyta jeden z Polaków.

Wszyscy spoglądają w stronę ogniska, zwracają uwagę na najstarszego z braci Prevc obok niego siedzi Kamil. Peter wtula się w ramię Polaka, razem patrzą w głąb ogniska, z kiełbasek wbitych na patyk zaczyna się sączyć tłuszcz, ogień zaczyna syczeć.

- Są razem już rok i od tamtego feralnego dnia, kiedy Pero zniknął nie pokłócili się ani razu - mówi Cene.

- W dodatku pół roku temu zamieszkali razem, więc raczej się nam udało - dodaje dumnie Domen.

- Wyciągniemy z tego jakieś wnioski? Jakiś morał? - pytają niemal równocześnie Maciek i Piotrek, po chwili przybijają sobie żółwika.

Młody Słoweniec kładzie palec na brodzie, udaje skupienie, myśli co powiedzieć, żeby zabłysnąć, ale jego upojony alkoholem umysł, nie podsuwa mu żadnej sensownej puenty.

- Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść? - pyta.

Jego starszy brat szturcha go w ramię.

- Nie głupku, na to chyba nie ma odpowiedniego powiedzonka, ale morał jest taki, że chyba każdy z nas w końcu odnajdzie swoją drogę, każdy z nas ma wpisanego kogoś u swego boku, czasami tylko trzeba mieć dobrych przyjaciół, którzy pomogą nam tego kogoś odnaleźć. Pomogą nam odkryć prawdę.

Kamil i Peter wstają, żegnają się z wszystkimi i odchodzą w stronę ciemnej, nieoświetlonej drogi. Grupka, która jeszcze chwile temu o nich rozmawiała przygląda się im z zainteresowaniem. Mężczyźni trzymają się za ręce, śmieją się, wyglądają jakby byli najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Oddalają się w mrok, aż w końcu ich sylwetki giną, spowite ciemnością.

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

lost || proch Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz