#25 Pero

744 103 8
                                    

Wczoraj Kamil myślał, że już śpię, ale tak naprawdę czekałem aż wyjdzie z mojego pokoju. Poczułem tylko jak naciąga na mnie kołdrę, a potem jego miękkie usta dotknęły mojego czoła. Byłem tak szczęśliwy, że chwile później zasnąłem z uśmiechem na twarzy. Może Kamil jeszcze mnie nie kochał, ale wszystko zmierzało w dobrą stronę. Te małe, czułe gesty z jego strony, dawały mi nadzieję. Były dla mnie obietnicą. Obietnicą wspólnej przyszłości, o której tak bardzo marzyłem.

Kiedy na wystawie zapytałem go o czym marzy, liczyłem, że odpowiedź będzie w jakimś stopniu związana ze mną, ale nie wiem po co się łudziłem. Kamil był uparty, uciekał przed miłością, ale ja nie miałem zamiaru się poddawać. Kamil był ryzykiem, które chciałem podjąć. Nieważne ile czasu zajmie mi sprawienie, że w końcu zrozumie kim tak naprawdę jest. Pomogę mu odnaleźć drogę, bo on pomógł mi odnaleźć własną.

Przy nim się nie złościłem, tylko ten jeden raz miałem atak. Wtedy kiedy zostawił mnie bez słowa. Byłem skołowany, nie wiedziałem co mam robić i jak dalej potoczy się nasza historia. Bałem się, że będę musiał żyć bez niego. Moje serce nie było w stanie tego wytrzymać. Złość się skumulowała i o mało nie zrobiłem mu krzywdy. Bardzo tego żałowałem.

Rano obudził mnie Domen, który przyszedł poinformować mnie, że konkurs odbędzie się szybciej i już dzisiaj wieczorem będziemy mogli wrócić do domu. Fatalnie, będę miał mniej czasu z Kamilem. Skoro już dzisiaj wracamy do domu, to nie będziemy mogli spędzić czasu razem pod wieczór, ale jak trzeba to trzeba. Mamy jeszcze czas, przecież sezon kończy się dopiero za dwa tygodnie, chociaż w naszym przypadku to będą 'tylko' dwa tygodnie.

Miałem zamiar zaraz po konkursie iść jeszcze pogadać z Kamilem, ale los pokrzyżował mi plany. Warunki były fatalne, i nie tylko w trakcie mojego skoku. Już przede mną skoczkowie mieli problemy w locie, a nie jeden z nich przy lądowaniu o mało zębów nie zgubił. Wiele razy Goran mówił nam jak mamy postępować w takich warunkach. Wystarczyło stosować się do jego rad. Jeśli warunki są fatalne to nie mamy walczyć o długość, średni skok, ale w dobrym stylu, przyniesie nam to samo co daleki w fatalnym. Wystarczyło tylko usiąść na belce i zrobić swoje, ale wiatr miał na mnie inny pomysł. Kiedy miałem już lądować wiatr zawiał troszkę mocniej i rozchwiały mi się nogi. Przewróciłem się, ale to nie było nic poważnego. Byłem pewny, że nic sobie nie złamałem, ale ból zaraz po uderzeniu o zeskok sprawił, że moje oczy zrobiły się wilgotne, a z kącików oczu popłynęły mi łzy. Wstałem o własnych siłach, ale ratownicy i tak do mnie podbiegli.

Odprowadzili mnie na ławkę kawałek dalej, w tamtym miejscu po skoku powinienem się przebrać, zdjąć kask. Doprowadzić się jakoś do porządku, ale teraz to inni pomagali mi. Ratownicy dopytywali czy wszystko okej, czy nie trzeba mnie zabrać do szpitala. Mówiłem, że czuję się dobrze, tylko trochę boli mnie ramię. Moje tłumaczenia na nic się zdały, tak czy siak musiałem jechać do szpitala, żeby sprawdzili czy nie mam wstrząśnienia mózgu czy czegoś tam.

Tak strasznie chciało mi się płakać, ale próbowałem się powstrzymać. Jednak moje oczy były pewnie mocno zaczerwienione. I wtedy zobaczyłem, że w moją stronę idzie Kamil. Przepychał się przez tłum ludzi, którzy zebrali się dookoła. Kiedy był już obok przytulił mnie i wyszeptał:

- Pero nic Ci nie jest?

- Wszystko ze mną w porządku, zabierają mnie do szpitala. - odparłem - Ale to tylko po to, żeby się upewnić, że nic mi się nie stało. Nie musisz się martwić.

Kamil odsunął się lekko ode mnie i skrzyżował przed sobą ręce.

- Nie będziesz mi mówił co mam robić, Pero.

Ratownicy zabierali mnie do karetki, Kamil po raz ostatni się do mnie przytulił.

- Pewnie już się nie zobaczymy. Dopiero na następnym konkursie. Obiecaj, że będziesz dzwonić. Obiecaj - wyszeptałem.

Kamil wyprostował się i położył rękę na sercu.

- Przyrzekam - odpowiedział, a potem jeden z ratowników zamknął drzwi.

lost || proch Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz