Nie spałem pół nocy. Za każdym razem kiedy zamknąłem oczy widziałem smutny wzrok Petera, czułem dotyk jego ciepłych warg. Jego dłonie błądzące po moim ciele, słyszałem nasze oddechy, które prawie się zrównały. Ciepło jego ciała sprawiało, że dostawałem dreszczy. A potem otwierałem oczy, i faktycznie miałem ciarki na plecach, ale czułem do siebie obrzydzenie.
Nie zakończyłem swojego związku z Ewą, bądź co bądź, była jeszcze moją żoną, może tylko na papierku, ale w świetle tego moje myśli o Peterze były niemalże zdradą. Poza tym do jasnej cholery, nie byłem gejem. Podobał mi się ten pocałunek, okej, ale tylko dlatego, że był dla mnie czymś nowym. Czymś czego nie doświadczyłem, a poza tym Pero widocznie miał do tego talent. Jego pocałunek sprawił, że na chwilę zapomniałem gdzie jestem i kim jestem. Wszystkie problemy zniknęły. Może ten udawany związek nie będzie taki zły, może jednak będę miał z tego jakieś korzyści.
Nie mogłem teraz o tym myśleć, chciałem pokazać się w kwalifikacjach z jak najlepszej strony, chociaż nawet nie musiałem oddawać skoku, ale chciałem zobaczyć jak mi pójdzie. Czy z takim bagażem emocjonalnym dam radę polecieć jak najdalej. I faktycznie dałem radę. Może to nie był skok marzeń, ale w ogólnym rozrachunku byłem w pierwszej trójce. Więc nie miałem na co narzekać.
Kiedy wraz z kolegami chcieliśmy opuścić skocznię, nagle podszedł do mnie Peter, ścisnął mnie mocno za nadgarstek i pociągnął w stronę drewnianego budynku. Zaprowadził mnie na jego tyły, tak żeby nikt nas nie widział, a potem przyparł mnie do drewnianej ściany. Moja głowa znalazła się między jego rękoma, którymi opierał się o domek. Był wściekły, jego oczy wyglądały na rozżarzone.
- Nie możesz mnie wiecznie unikać, Kamil. Nie wiesz jakie rzeczy mogę Ci zrobić, kiedy jestem wściekły, więc lepiej nie kuś losu. Mów mi natychmiast dlaczego wczoraj zostawiłeś mnie bez słowa. - wydukał przez zaciśnięte zęby.
- Uspokój się, Pero, przerażasz mnie. - odparłem cichym głosem.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić. - wysyczał. - Odpowiadaj grzecznie na pytanie.
Zastanawiałem się co mu powiedzieć, żeby nie rozzłościć go jeszcze bardziej. Nie chciałem się przekonać co może mi zrobić kiedy będzie w amoku, kiedy złość totalnie go opęta.
- Musiałem wszystko przemyśleć, Pero, proszę puść mnie, pogadajmy jak normalni ludzie. Spotkajmy się wieczorem, ochłoniesz do tego czasu, proszę. - wyszeptałem.
Pero zamrugał kilkakrotnie, przez chwilę wyglądał jakby nie miał pojęcia gdzie jest i co robi. Kiedy zobaczył moją przerażoną twarz, zabrał ręce, zlustrował mnie od góry do dołu, jakby sprawdzał czy czegoś mi nie zrobił. Nasze spojrzenia się spotkały, oczy Petera wyglądały jak oczy małego dziecka, które jest przestraszone tym, że nabroiło i boi się zbliżającej kary. Teraz rozumiałem na czym polegają te ataki. Pero faktycznie tracił nad sobą kontrolę. Nie był sobą. Był zdolny do wszystkiego, nic nie było w stanie go powstrzymać, a kiedy cała złość znikała, nie miał pojęcia co zrobił. Był groźny zarówno dla innych jak i dla siebie. Staliśmy tak chwilę w milczeniu, aż Peter otworzył usta i powiedział:
- Przepraszam - a potem po prostu sobie poszedł.
Chciałem go gonić, chciałem go jakoś wesprzeć, ale nie było sensu. Pero był teraz jak wyrwany z rzeczywistości, musiał powrócić na ziemię sam, a ja porozmawiam z nim później. Ktoś musi mu pomóc, bo pewnego dnia będzie na to za późno.
![](https://img.wattpad.com/cover/107176735-288-k841344.jpg)
CZYTASZ
lost || proch
FanfictionLos pisze różne scenariusze, splata drogi dwóch osób i łączy je w jedną. Drogę do szczęścia. Czasami jednak trzeba mu pomóc. Kiedy Peter i Kamil dostają tajemnicze listy z prośbą o spotkanie, nie zastanawiają się długo nad skorzystaniem z zaproszeni...