Rozdział 17

726 43 5
                                    

Perspektywa Angel.
Teraz już wiem dlaczego wyczuwałam zmieszaną magię. Elrik jest demonem zwierzęcym ,który najwyraźniej posługuje się dodatkowo magią nocy. Ciekawe połączenie. Żadko kto używa dwóch rodzajów magi za względu na możliwe powikłania, jak zmiana charakteru czy wyglądu. Z tego co widzę to nieźle się trzyma. Ale to teraz nie ważne.
-Po co mnie tu ściągnołeś?
-Szybko się domyślasz moja droga. Mam zamiar zasiać trochę chaosu. Ciągle są jakieś nudy tutaj i od dawna nie komplikowałem nikomu życia. Padło na Ciebie moja droga.
Chwycił mnie za ramiona i podniósł na wysokość swoich oczu . Patrzyłam w nie bez odrobiny strachu. Nie bałam się bazyliszków to i jego nie będę się bać. Swoją drogą zawsze lubiłam wilki ,są takie majestatyczne oraz tajemnicze. A jak na niego patrzę tak myślę ,że on jest takim na sterydach . Trzymał mocno tak ,że prawie mnie miażdżył.
-Więc co zamierzasz zrobić? Zabić,torturować albo gnębić jakąś wieczność ?
-Moja droga,słodka wojowniczko. Nic z tych rzeczy. To będzie znacznie gorsze. Nie martw się. Wrócisz do swojego wymiaru, tylko się zabawię twoim losem.
Nadal mnie trzymając zaczął wypowiadać słowa jakiegoś niezrozumianego zaklęcia. Nie wiem jakiego . Nie znam go . Przedemną pojawiła się kula błękitnego światła i wleciała prosto we mnie. Jak tylko to zrobiła błysnął oślepiający błysk światła .Czułam się nieco dziwnie,ale wszystko było w porządku. Przynajmniej na razie. Nie mam pojęcia co za klątwę na mnie rzucił . Zaśmiał się otwierając przejście zapewne do mojego świata.
-Powodzenia. Obyś nigdy nie przestała mieszać w tamtym świecie.
Wepchnął mnie do przejścia i tyle go widziałam. Znowu leciałam kilka sekund i w ten sam sposób wypadłam. Tylko tym razem w.....oczyszczalni ścieków. Na szczęście pusta. Wysokie, podziemne ,kopulaste,betonowe pomieszczenie z wystającymi i przeplatającymi się rurami ściekowymi. Spojrzałam na zegarek w komunikatorze. Jest 8.00 rano. Zaraz pewnie ktoś tu przyjdzie by sprawdzić stan tych rur. Wstałam i tak jakby oniemiałam . Jedna z rur była na tyle czysta i nowa bym mogła się przejrzeć. Moje czarne włosy stały się białe, a z nich na czubku głowy wystawały prawdziwe wilcze uszy. Spojrzałam za plecy i miałam także wilczy ogon. Jeszcze raz spojrzałam na moje odbicie i zauważyłam kiełki . Wprost świetnie. Przecież nie mogę się tak pokazać. Zwłaszcza reszcie. Wyciągnęłam nadajnik i go zniszczyłam. Nie powinni wiedzieć. Przynajmniej nie teraz. Kto wie co się jeszcze stanie? Muszę znaleść jakieś schronienie i poczekać. Nie wiadomo czy na tych zmianach się skończy. Ruszyłam przed siebie i wyszłam po jakimś czasie ze ścieków w jakimś obskórnym zaułku. Na szczęście i nieszczęście nikt nie zwraca uwagi na to co się dzieje w tych zaułkach. No może oprócz mnie oraz reszty. Zmieniłam mój strój na granatową bluzę z kapturem z dziurami na uszy bez suwaka . Do tego brązowe spodnie z kilkoma zapinanymi kieszeniami na nogawakach,plus czerwone trampki. Nałożyłam kaptur i wyszłam z zaułka. Mój biały warkocz wystawał z kaptura . Ogon schowałam w spodnie. Rozglądałam się uważnie. Przez dodatkowe uszy słyszałam znacznie więcej. Przechodząc obok alejki usłyszałam błaganie o pomoc. Pewnie każdy by to zignorował, ale nie ja .Weszłam do małej alejki i nic na pierwszy rzut oka. Poszłam głębiej . Zobaczyłam jak jakiś oblech dobiera się do jakiejś brunetki. Ma ona ok. 30 lat, ubrana w elegancką niebieską sukienkę przed kolano. Błagała o pomoc przez płacz.
- Hej! Nie słyszysz, że ona nie chce się z Tobą zabawiać!
Stanełam tuż za nim.
-I kolejna chętna do zabawy. Zapraszam. Tylko skończę z tą tu damulko.
Damulko , oj szykuj się na porządne lanie.
-Nawet nie próbuj. Daje Ci trzy sekundy na zrezygnowanie . Potem już nie będę taka miła.
-A co mi niby zrobisz?
-Trzy sekundy minęły.
Podbiegłam do niego i złapałam za jego rękę, wykręcając ją.
-Poddaje się! Poddaje!
-Oj nie ma tak łatwo. Miałeś już swoją szansę.
Zrobiłam mu przewrotke na plecy i go pozbawiłam przytomności ciosem w potylice. Zaciągnełam go za kontener na śmieci ,gdzie próbował zgwałcić tą kobietę.
-Wszystko w porządku? Nic pani nie zrobił?
-Nie .Na szczęście nic mi nie zrobił.
-To dobrze.Lepiej niech się Pani zacznie uczyć samoobrony. Jest bardzo przydatna.
-Jeszcze raz dziękuję i chętnie skorzystam z rady. Proszę weź to w podzięce. Kup sobie coś ładnego.
Wyjeła portfel i nie wiem ile pieniędzy.
-Ja naprawdę nie potrzebuję pieniędzy. Niech Pani to sobie zachowa.
-Oj. Nie mów bzdur dziecko. Później by mnie dręczyły wyrzuty, że nic Ci nie dałam. Weź je bym miała czyste sumienie. Dowidzenia.
Podeszła, wcisneła mi pieniądze i szybkim krokiem wyszła z zaułka. Spojrzałam na pieniądze i szybko je przeliczyłam. Dała mi pół tysiąca w banknotach oraz 20 dolarów w monetach. Na jakiś czas starczy. Ubrania mam w kieszonce wymiarowej, no i trochę suszonego jedzenia ,które i tak się po jakimś czasie magicznie uzupełnią. Włożyłam dolary i monety do środka mojego schowka. Trzeba coś znaleść by przenocować. Nocowanie w kieszonce jest ryzykowne. Wystarczy ,że ktoś ją znajdzie i uszkodzi ,a tam utkniesz. Pójdę na obrzeża miasta,tam z tego co wiem jest kilka opuszczonych budynków. Tam przenocuje. Chwilowo jestem w centrum. Zagapiłam się tylko na budynek Wayne Enterprises. Właśnie mój ojciec był przed budynkiem. Był nieco nie obecny. Napewno go zmartwiłam swoim zniknięciem. Najwyraźniej poczuł mój wzrok na sobie, bo zaczął się rozglądać. Po chwili zrezygnował i wszedł do wnętrza wieżowca. Ja za to znowu zaczęłam kierować się na obrzerza z myślą ,że zależy mu na mnie . Szłam tak i szłam spoglądając na ludzi. Niektórzy z rodziną albo sami . Niektórzy rozmawiając przez telefon,biegający bądź śpieszący się do pracy. Takie jest życie. Raz coś się dostaje, a raz traci się coś. Ja straciłam możliwość bycia z kimś blisko. Mam tylko  nadzieję ,że da się to odwrócić.
;-;-;-;-;-;-;-;-;-;-;-;-;-;-;-;-;-;-;-;-;-;-;-;-;-;-;
Długo nie było rozdziału. Sorki.
Lunita .

Córka BatmanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz