Rozdział 8 Kawiarenka.

189 15 0
                                    

Tydzień później. Sobota. Perspektywa Angel. Kamień Snów (Dla przypomnienia miejsce zamieszkania Jack'a).
Nadeszła długo wyczekiwana sobota. Miałam się dzisiaj spotkać z moją rodziną w rezydencji ojca co powodowało u mnie szczery,spokojny uśmiech od samego rana. Wprost nie mogę się doczekać.
-Luckas! Angel! Śniadanie gotowe!
Zawołał Jack z dołu.
-Idę!
Odkrzyknęłam. Luckas nic nie powiedział. Od tamtej akcji siedzi dziwnie cicho. Wyszłam na korytarz i zapukałam do blondyna. Trzeba coś z tym zrobić. Nie może on od tak sobie leżeć. Zwłaszcza dzisiaj, ponieważ mamy zaliczenia praktyczne. Nauczyciele specjalnie zrobili dla naszej 3 wyjątek i to tylko dlatego,że byliśmy na misji zleconej przez królową. Nie wypada nam się spóźnić.
Weszłam już bez zbędnych grzeczności zastając blondyna w pozycji w stylu "zostawcie mnie ja chce spać". Podeszłam do niego pochylając się nad nim. Chwyciłam kołdrę i jednym ruchem ściągnęłam z jasnowłosego. Ja jestem ubrana w mundurek od dobrych 15 minut i niemalże gotowa ,a on sobie śpi! Nie ma tak! Do tego nawet się nie przejął brakiem ciepłej kołderki. No to plan B.
Wycelowałam i uderzyłam go w brzuch. Rozbudził się natychmiastowo i jeszcze coś tam wrzeszczał jęcząc z bólu ,gdy wychodziłam. Dzień jak co dzień. Tyle dobrego,że istnieją zaklęcia wyciszające i nie przeszkadza się innym. Zeszłam schodami na dół wchodząc do kuchni. Jack siedział i jadł naleśniki. Przyłączyłam się, później Luckas,a następnie szorowanie zębów i w drogę. Chociaż i tak droga była krótka. Kocham portale, zaoszczędzają tyle czasu. Jesteś np. 20 km od celu,a wystarczy otworzyć portal i dotrzeć tam w kilka sekund. Właśnie w ten sposób wyszliśmy przed kampus Akademii Królewskiej. Może się wydawać,że to prestiżowa szkoła jednak nie jest ona wcale taka jak sugeruje jej nazwa. Jest to ogólnie dostępna szkoła. Każdy może kandydować,ale nie każdy się dostanie. Żeby się tu dostać należy mieć wysokie osiągnięcia w jakiejkolwiek dziedzinie. Na przykład jesteś mistrzem w alchemii,ale słaby z zaklęć to wcale nie skreśla cię to z listy kandydatów. Jednak wracając do samej Akademii. Jest to ogromny kampus ,budynek szkoły niezmiernie wysoki. Jedno piętro mierzy 8 metrów wysokości, a samych pięter jest 10. Jak na byłą twierdze jest niezwykle rozbudowany. Idąc szerokim korytarzem zawsze uważnie obserwowałam pojawiające się co 4 metry okrągłe marmurowe kolumny zielonkawej barwy. Z tego samego marmuru zrobiona była idealnie gładka posadzka. Wszędzie przy ścianach z białych kamiennych cegieł ścianach stały szafki uczniowskie ponumerowane. Jedne były większe, drugie mniejsze, a to wszystko dzięki różnorodności gatunkowej. Mundurek damski składał się z długiej zwiewnej spódnicy do kostek szkarłatnego koloru i białej bawełnianej koszuli na długi rękaw. Chłopcy mieli czerwone spodnie i krawaty oraz szare koszule. Do kompletu dla dziewczyn były czarne buty na 2 centymetrowym obcasie,a chłopcy zwykłe pantofle. Teraz korytarze świeciły pustkami ze względu ,że jest weekend. Nasze kroki odbijały się echem. W końcu dotarliśmy przed sale alchemiczną gdzie mieliśmy spotkać się kolejno z każdym z naszych nauczycieli. Całą 3 weszliśmy do przestronnej sali przypominającej sale wykładowczą na uniwersytecie. Regały pełne mikstur oraz składników do nich stały przy ścianach. Z sufitu zwisały suche zioła, a w powietrzu pod sklepieniem latały kule świetlne o rożnych barwach. Na każdej ławce było gazowe palenisko, zestaw próbówek oraz kolb i kilka innych. Pełny zestaw dla alchemika. Przy biurku czekało 9 nauczycieli. 3 moich, 3 Jack'a i 3 Luckas'a . W końcu jesteśmy na 3 różnych etapach nauki. Jack w ostatniej przed szkołą średnią w 8 , Luckas jest w 7 ,a ja w 6. Kochane okoliczności losu i nasze daty urodzenia. Czerwonooki do tego nie zdał 2 razy tylko dlatego, że jeden z nauczycieli go nienawidził bo jest pół-demonem. Głupi rasista, tylko dlatego ,że Jack nie jest czysty gatunkowo to nie zda u niego. Na szczęście go wylali na zbity pysk i w tym roku Jack pójdzie w końcu do szkoły średniej. Wracając do nauczycieli. Ja poszłam z moimi do innej sali ,tak samo Jack do jeszcze innej ,a biedny blondyn został sam. Musiałam zaliczyć zaklęcie nox atra (czarna noc), które miało pomóc uciec przed stworzeniami mroku w razie potrzeby. Polega ono na wytworzeniu czarnego gęstego dymu przez który przeciwnik o mrocznej magii by nas nie zobaczył, a my możemy w tym czasie uciec. zaliczone na 6. Drugie zaliczenie i drugi nauczyciel to wytwarzanie magicznych suplementów. Zaliczone na 5, ten nauczyciel mnie nie lubił. Na sam koniec ostatnie zaliczenie. Transformacje zwierzęce. Najtrudniejszy przedmiot w szkole i na świecie. Mało kto jest w stanie je robić,a co dopiero uczyć. Ja korzystam z tego,że mam możliwość i uczę się tej sztuki. Zadanie; zamienić kota w psa. No to do roboty. Najpierw rasa. Spaniel będzie dobry. Narysowałam okrąg w powietrzu nad śpiącym kotem zostawiając białą smugę energii w powietrzu. Następnie uniosłam okrąg nieco wyżej delikatnym ruchem dłoni i gwałtownie opuściłam myśląc o rasie psa. Chwile potem zamiast kota był cocker spaniel. Popatrzyłam na profesor McDinol, która dokładnie oglądała obudzonego już zwierzaka. Na moje szczęście wszystko było w porządku. Dostałam 5. No to skoro ja skończyłam ruszyłam prosto do domu. Musze się przebrać i przygotować na spotkanie z rodziną co mnie bardzo ekscytuje. Szybkim krokiem przemierzyłam korytarze oraz dziedziniec by po krótkiej chwili przejść przez portal do kamienia Snów. Niemalże truchtem wróciłam do domu zamykając za sobą drzwi. Szybko wskoczyłam do wanny wlewając trochę mojego olejku zapachowego domowej roboty mojej sąsiadki. Zapach jabłek z cynamonem i miodem. Jestem jej naprawdę wdzięczna za ten olejek, czarownica specjalizująca się w odnowie biologicznej jest superową sąsiadką. Polecam! Po szybkiej kąpieli udałam się do mojego pokoju w szlafroku. Odłożyłam mundurek na łóżko i zajrzałam do szafy. Mój pokój jest średniej wielkości pomieszczeniem. Ściany pomalowane na przemian intensywnym turkusem i czernią. Miałam okno z wyjściem na mały balkon na którym zmieściłyby się max 3 osoby stojące obok siebie ściśnięte. Jasnozielone zasłony zwisały swobodnie odsłonięte. Duży,puchaty i okrągły dywan w różowe kropki na białym tle leżał na środku pomieszczenia. Meble wykonane z sosny, a podłoga z ciemnego dębu. Dłuższą chwile wpatrywałam się w szafę nie wiedząc co założyć. Po 10 minutach gdybania co założyć zdecydowałam się na prezent od Paprota. Czarna rozkloszowana spódnica, biała koszula na to pudrowo różowy cienki sweterek na długi rękaw. Do kompletu czarne rajstopowe podkolanówki oraz pudrowo różowa opaska w białe duże kropki. Paprot wymyślił sobie tamtego roku ,że będzie robił za projektanta przez rok wiec na urodziny dostałam masę rozmaitych kompletów ubrań z dodatkami. Chciałam mu wtedy odmówić, ale był tak szczęśliwy i zadowolony,że nie miałam serca tego zrobić. Wracając, tak ubrana wyszłam z pokoju i zabrałam z przedsionka torebkę na ramie z czarnej skóry. Była niewielka i zapinana co było mi bardzo na rękę. Spakowałam portfel z pieniędzmi od ojca. Miały być na taxi ,więc będą na taxi. Wyszłam więc tak przygotowana z domu zakładając czarne baleriny mijając chłopaków furtce. Pomyślałam,że zanim przyjadę do ojca to zwiedzę trochę miasto. Przy stacji portali poprosiłam portal do centrum Gotham. Po chwili znajdowałam się w pustej uliczce bez monitoringu. Wyszłam na ruchliwą ulice i zaczęłam iść chodnikiem po prawej. Rozglądałam się dookoła mijając sklepy i ich kolorowe wystawy. Mam jeszcze trochę swoich pieniędzy więc weszłam do centrum handlowego. Usiadłam w małej kawiarence na rogu i zamówiłam szarlotkę oraz herbatę malinową. Czekając na zamówienie wyjęłam odpowiednią kwotę oraz wydanie kieszonkowe "Podróży na tajemniczą wyspę" Verne'a. Dopiero co wybiło południe więc jeszcze trochę muszę poczekać na spotkanie. Moje zamówienie otrzymałam po 15 minutach pewnie z powodu dużego ruchu o tej porze. Z tego co zauważyłam jest to raczej młodzieżowa kawiarenka urządzona w nowoczesnym stylu,a sądząc po jej klientach raczej dla bogatszych obywateli. Czytając moją książkę nie mogłam się skupić na niej ani trochę. Był tu zbyt duży hałas. Z drugiej strony, bardziej przeszkadzało mi grono ludzi za mną. Jakaś grupa chłopaków nieco starsza ode mnie o może rok albo dwa. Kończąc ciasto,oraz popijając ostatni łyk herbaty, wstałam zostawiając mały napiwek. Odchodząc od stolika ktoś złapał mnie za warkocz od tyłu. Odwróciłam się lekko zirytowana do jednego z chłopaków siedzących za mną który był sprawcą. Miał brązowe krótkie włosy i brązowe oczy oraz okrągłą twarz, nosił zwykłe jeansy,jakieś czerwone trampki i koszulkę tego samego koloru. Uśmiechał się pewny siebie.

-Hej! Dlaczego nie usiądziesz z nami? Świetnie byś tu pasowała.

Na usta cisnęła mi się tylko jedna odpowiedź.

!#^&%^%$%^^^&^%^&&(*^&^(*^^%%$%&^%^#%&^:>??**&*%&^$^%$%#%$#$%^%^&%&^^&

Hejo! Niestety rozdziały będą rzadko ,ale za to dłuższe. Jestem w technikum,a to ma swoje konsekwencje. Przepraszam za to. Przy okazji jak mam was nazywać piszcie w komach, macie do wyboru; mieczyki, kotełki , arbuziaki, a może co innego?

Lunita ;)

Córka BatmanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz