Special Wielkanocny

165 4 1
                                    

Narrator.
W rezydencji od samego rana trwało zamieszanie. Mieszkańcy musieli bowiem w kilka godzin przygotować się na jutrzejsze święta wielkanocne. Wszystko przez rutynę w którą wpadli. Przez rutynowe działania zapomnieli o nadchodzących świętach, a do tego zgubili rachubę czasu. Gdyby nie Alfred, który zerknął tego ranka na kalendarz nikt by sobie nie przypomniał. Przynajmniej każdy myślał, że nikt nie zapamiętał kiedy, jak i gdzie odbędą się wielkanocne święta. Tylko Angel ku zdziwieniu pozostałych była gotowa i ze spokojem pomagała w kuchni Alfredowi. Ku jeszcze większemu zdziwieniu innych nosiła na głowie opaskę z parą białych króliczych uszu. Miała na sobie białą koszulę z czarnym krawacikiem w srebrne króliczki, a czarna spódniczka miała z tyłu puszysty króliczy ogonek. Do kompletu ciemnoszare pończochy z koronkowym wykończeniem oraz białe baleriny. Na komentarz krótki komentarz ojca , "uroczo", odpowiedziała lekkim uśmiechem. Przez cały czas towarzyszyły jej ukradkowe spojrzenia pozostałych mieszkańców rezydencji. Nikt z nich nie pojmował czemu się tak ubrała i zachowywała niezwykle pogodnie. Kiedy minęło południe, a Angel skończyła z pisankami z małą pomocą Raven oraz brata ktoś zadzwonił do drzwi. Alfred o mało nie zakrztusił się powietrzem widząc przed sobą trójkę chłopaków ubranych w garnitury z muchami oraz króliczymi uszami i ogonami. Wpuścił ich będąc w stanie silnego szoku. Luckas, Jack oraz Paprot uśmiechali się od ucha do ucha zadowoleni z efektu.
-Już jesteście?
Zapytała czarnowłosa wchodząc do hallu z uśmiechem.
-No jasne! No i jak się prezentujemy? Sam projektowałem.
-Wyglądacie zjawiskowo Paprot. No to idziemy?
Pokiwali głowami z szerokimi uśmiechami, które im nieco zbledły na dźwięk głosu Bruce'a Wayne'a.
-A dokąd to się wybieracie?
Patrzył na nich z góry schodów niosąc pudełko z dekoracjami na co nowo przybyli przełknęli głośno ślinę.
-Tylko na miasto. Wiesz, po drugiej stronie dzień przed Wielkanocą mieszkańcy przebierają się za zające lub kurczaczki lub gąski. Ale tok dnia nie jest zakłócony. No jest to po prostu nieco weselszy dzień od innych.
-I idziecie sobie teraz od tak na miasto? Żadnych walk czy polowań na jakieś niebezpieczne stworzenia?
Upewniał się podnosząc brew do góry.
-Tylko wypad na miasto z przyjaciółmi. Nic wielkiego.
-No dobrze. Idźcie. Tylko Angel ma być w domu przed dwudziestą albo koniec z takimi wypadami na miesiąc.
-Spokojnie proszę pana. Dopilnuję by wróciła na czas cała i zdrowa.
Zapewnił czerwonooki.
-Wszyscy trzej tego dopilnujemy. Więc nie ma co się o nią martwić.
Dopowiedział blondyn.
-Wiecie, że potrafię o siebie zadbać?
Jej głos przypominał żyletę powodując ciarki na plecach obecnych. Wyszła od razu na zewnątrz, a za nią reszta przebranych.
2 godziny później... Druga płaszczyzna.
Angel uniknęła lecącej w jej stronę kuli ognia, która podpaliła drzewo przy którym jeszcze przed chwila stała. Tak jak często w jej życiu bywa nie może jej doskwierać nuda choć czasem bardzo by tego chciała. Po wyjściu z ich ulubionej kawiarni w dobrych humorach udała się z chłopakami do parku. Wszystko byłoby w jak najlepszym porządku gdyby nie jeden mały szczególik. W samym środku parku wylądowała ognista harpia. Latające, plujące ogniem stworzenie o ciele ptaka, głowie brzydkiej kobiety oraz plujące ogniem stwarzało nie lada problem. Cywile od razu uciekli daleko od miejsca zdarzenia, a czwórka nastolatków (Angel miała urodziny dwa tygodnie wcześniej) została by walczyć z krwiożerczą harpią bez swojego ekwipunku w przebraniach. Ale ode czego ma się magię? Szybko wytworzyli sobie bronie z otoczenia. Problem polegał na zbliżeniu się do ich celu.
-To miał być zwykły wypad. Mieliśmy nie walczyć i nie rozrabiać. A co robimy? Właśnie robimy rozróbę w środku parku do niedawna jeszcze pełnego cywili. Jak nic dostanę ten szlaban.
Narzekała pod nosem nastolatka wystrzeliwując strzałę z łuku w kierunku lecącej na niej harpii. Strzała spłonęła, a jej właścicielka rzuciła się na bok unikając trujących szponów. Strumień wody z fontanny uderzył z ogromną siłą w stwora rzucając nim o drzewo. Jack wykończył stworzenie wraz z Paprotem przebijając je razem swoimi ostrzami. W tym samym momencie zaczęli dobiegać funkcjonariusze służb porządkowych. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie jeden mały szczególik. Czwórka niewinnych nastolatków została aresztowana. Zanim wyszli z komisariatu po wyjaśnieniu wszystkiego było grubo po dwudziestej. Ojciec Angel czekał na nią w hallu z założonymi rękami patrząc na młodszych od siebie z miną mówiącą, że mają przechlapane.
-Masz szlaban do odwołania.
-Na stepujące elfy i zające...
Mruknęła pod nosem podsumowując jej jakże szczęśliwy dzień.
#,":&";_"÷_,"$:÷\":$:=\,:_"\&!÷_-÷&!("
Wesołego Alleluja, smacznego jajka oraz mile spędzonego czasu z rodziną!
Lunita <3

Córka BatmanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz