Rozdział 14 Pomoc i nadzieja?

134 11 2
                                    

Narrator.
Angel rytmicznie uderzała w manekina ze skupieniem wymalowanym na twarzy. Jej rany zasklepiły się na tyle by mogła wrócić do treningów. Minął tydzień od dziwnego snu z Selenią. Niebieskooka znalazła sposób na szybszą regenerację. Wystarczyło poprosić Raven o pomoc. W końcu jest pół-demonem co oznacza ,że jest w stanie uleczyć rany zadane za pomocą czarnej magii ,chociaż kiedy chodzi o magiczny rozpad to ten fakt pomagał stosunkowo niewiele ,ale zawsze coś. Tak przez miniony tydzień przewracała mnóstwo stron ksiąg ,była leczona przez czarnowłosą albo spędzała czas z innymi mieszkańcami rezydencji. Skontaktowała się z Jack'iem oraz Luckas'em tylko raz by być pewną ,że nie zostaną przez to namierzeni. Wszystko było z nimi w porządku i czekali na informacje od królowej ,która szuka Selenii po całej drugiej płaszczyźnie. Hybryda stanowiła wielkie zagrożenie i wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. To właśnie ona od setek lat wprowadza chaos samym swoim imieniem. Rodzice straszą nią dzieci ,a w Halloween opowiada się z o wojnie chaosu i ładu ,którą wywołała dobre 1000 lat temu. To ona wykończyła ostatnią strażniczkę. Czarnowłosa uderzała zaciekle w bogu winnego manekina na środku swojego pokoju. Nie chciała by ktoś obserwował ją w tym stanie. Była rozchwiana i nie potrafiła osiągnąć jej spokoju z którego korzystała na co dzień. Odgłos każdego ciosu układał się w rytm. Raz zwalniała ,raz przyśpieszała ruchy. Raz kopała ,raz uderzała z pięści. Nie dawała sobie odpocząć. Stojący za drzwiami ojciec dziewczyny starał się zrozumieć córkę ,ale nie miał pojęcia co zrobić. Z Damianem było łatwiej. W końcu byli podobni i nie dzieliła ich granica zrozumienia innej płci. Po kolejnej minucie czekania oraz wsłuchiwania się w odgłosy mocnych ciosów postanowił wejść. Zapukał ,a po otrzymaniu zgody na wstęp do pomieszczenia ,wszedł zamykając za sobą ostrożnie drzwi. Angel nie przerwała okładania manekina niczym zaciekły bokser nawet po wejściu jej ojca. Chciała ćwiczyć do upadłego. Jej ciało pokrywał pot ,a włosy związane były w wysoką kitkę zamiast standardowego warkocza. Zawsze dbała o włosy gdyż to właśnie za nimi ,gdy się wstydziła chowała swoją twarz. To właśnie włosy i ich pielęgnacja były jej zajęciem kiedy nie miała co robić. Poza tym mogła ich używać do wykonywania niektórych zaklęć atakujących czy obronnych ,dlatego ich nie ścinała. Z resztą nie musiała się nimi tak bardzo zajmować. Od zawsze jej włosy były naturalnie grube ,gęste i mocne. Teraz uwolnione z warkocza prezentowały się lepiej niż zwykle wraz z ich właścicielką. Bruce podszedł do córki obserwując uważnie jej precyzyjne ruchy. Była wojowniczką ,nawet jeżeli często nie wyglądała ani się nie prezentowała ,była silna oraz niebezpieczna dla nieprzyjaciół. Wziął więc głębszy wdech i zaczął.
-Angel. Musimy porozmawiać.
Dziewczyna zatrzymała się w połowie kopnięcia z pół obrotu powoli opuszczając nogę. Odwróciła się wcale nie szybciej. Nie wiedziała o co może chodzić. Chyba nic nie zrobiła. Przynajmniej nie pamięta.
-Wiem ,że jest ci ciężko. Jednak musisz coś wiedzieć. Nie wiem jak mam z tobą rozmawiać czy chociaż wiedzieć jak mam reagować. Z Damianem jeszcze coś tam mogę ,ale ty to inna bajka. Dlatego chciałem z tobą porozmawiać. Muszę cię zapytać o jedną rzecz. Jak mogę ci pomóc? Nie mogę przecież patrzeć na to wszystko z boku. Powiedz ,co mogę dla ciebie zrobić?
Angel zatkało. Przecież niedawno się poznali ,a on od tak... Spuściła głowę chowając twarz za grzywką
-Nie interweniuj ,błagam. Nie chce nikogo z was stracić. Nie po tym jak się poznaliśmy. Nie po tym wszystkim.
Straciła kontrolę nad swoimi emocjami w znacznym stopniu co potwierdzały lejące się z jej oczu łzy oraz załamy głos wprost błagalny i żałosny. Bruce nie wiedział jak zareagować w takiej sytuacji. Był w szoku gdyż nie wiedział jak bardzo się o niego martwi. Tak samo martwi się o innych. Ona przekłada ich dobro ponad siebie. Świadczyło to o niej dobrze ,ale musi także pomyśleć o sobie. Teraz jednak potrzebowała wsparcia i mocnej ,a zarazem delikatnej dłoni ,która ją przeprowadzi przez ten okres oraz etap w jej życiu. Multimilioner krótko zastanowił się nad sytuacją. Dosłownie sekundę ,a potem otoczył ją ramionami klękając na jedno kolano. Jedną dłonią przycisnął delikatnie głowę córki do zagłębienia jego szyi. Nie wpadł na nic innego. Tylko to mu pasowało w takiej sytuacji wraz z pewną wypowiedzią.
-Nie musisz robić wszystkiego sama. Nie ważne jak i gdzie ,o jakiejkolwiek porze. Możesz na mnie liczyć. Musisz także polegać na innych. Pomyśl trochę o sobie. Pozwól sobie pomóc.
"Pozwól sobie pomóc" ,te słowa odbiły się w jej głowie głuchym echem. Nie wytrzymała naporu tylu emocji na raz. Wszystko jakby ją nagle przytłoczyło. Czuła się jakby zaraz miała zemdleć. Niewidzialny ciężar najpierw nabrał na sile ,a po chwili puścił. Wraz z jego zniknięciem zaczęła drżeć ,płacz przemienił się w szloch ,który był dość cichy. Drżącymi rękami wtuliła się mocniej w ojca zaciskając dłonie na jego czarnej koszulce. Bruce cierpliwie czekał aż Angel się uspokoi co zajęło sporo czasu. Jej szloch zaczął cichnąć dopiero po około 20 minutach ,a całkowicie ucichł po około 50 minutach. Gdy już tylko pociągała nosem odsunął ją na odległość ramion patrząc w podpuchnięte oraz załzawione oczy tak podobnych do tych należących do niego samego. Uśmiechnął się delikatnie i wytarł ostatnie łzy z policzków młodszej swoimi dużymi dłońmi.
-Teraz posłuchaj Angel. Jesteś częścią rodziny i zawsze możesz powiedzieć mi lub matce oraz bratu o swoich problemach. Jesteśmy rodziną ,a rodzina wspiera się nawzajem. Zrobiłbym wszystko żeby wychowywać was od samego początku jednak jest jak jest i nic na to nie poradzimy. Mimo to masz nas. Masz swoich przyjaciół. Masz osoby którym na tobie zależy. Wiem ,że za bardzo tego nie okazuję ,ale zależy mi i na tobie ,i na Damianie oraz waszej matce. Musisz teraz dać się tylko poprowadzić.
Angel odwzajemniła uśmiech ojca także delikatnie się uśmiechając. Zrozumiała ,a w jej sercu zapłonęła nadzieja na lepsze jutro. Da się poprowadzić swoim bliskim. Chwyciła za pomocną dłoń bez wahania.
-Dziękuje tato. Za wszystko.
-Nie masz za co Angel.
Czarnowłosa spojrzała kontem oka na manekina. Chciała go z początku odstawić na bok ,jednak wpadła na znacznie lepszy pomysł.
-Tato? Co powiesz na wspólny trening? Damian jest na mieście więc szkoda bo się nie dołączy ,ale my możemy więc?
Bruce z początku był zaskoczony jej propozycją jednakże postanowił dać pozytywną odpowiedź.
-Dobrze tylko przebiorę się ,a trening będzie polegał na nauce techniki walki w ręcz. Musisz pamiętać ,że te rany jeszcze się nie zagoiły.
-Jasne! To ja lecę na salę!
Powiedziała wybiegając z pokoju wraz z szerokim uśmiechem na twarzy. Minęła się z Grayson'em na korytarzu ,który zdziwiony popatrzył za nią ,a chwilę później na wychodzącego z jej pokoju multimilionera.
-Coś się stało Dick?
-Nie ,nic...
Odpowiedział czarnowłosemu i odszedł nieco zmieszany słysząc cichy śmiech za plecami należący do starszego. Starszy także odszedł kręcąc głową na zachowanie swojego dawnego pomocnika.
&#,$=_9:?\'€=_6:€%$6:'_%;7=&/€'€:$,;.
Trochę było z tym męczenia ,ale się udało.
Lunita.

Córka BatmanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz