Rozdział 17. Skutki cz.1

111 7 1
                                    

Perspektywa Angel. Następnego dnia.
Nie wiedziałam z początku gdzie jestem ,ale było mi ciepło i wygodnie. No tak. Przecież zasnęłam podczas lotu. Czyżby ktoś zaniósł mnie do łóżka? Czułam się w miarę dobrze jak na zdarzenia jakie miały miejsce wczoraj. Najpierw co było? Ach tak, oni przegrali walkę i byli zdani na pastwę losu. Szybko się zebrałam i pojechałam tam ,Bane mnie zatrzymał ,a ja jego przy okazji oddając go w ręce policji. Zniszczył mi motor więc pobiegłam prosto do centrum gdzie przerzuciłam pozostałych przez portal i stanęłam do walki z kryształowym stworem. Rozkruszyłam go po serii uników przed latającymi przedmiotami. Pozbyłam się jego fragmentów zużywając niebotyczne pokłady magii. Powrót do bazy za pomocą przysłanego przez Alfreda Bat-jet'a gdzie zasnęłam na fotelu pilota. Chyba wszystko. Jednak wciąż czuje jakbym o czymś zapomniała. Nie otwierałam oczu aż do teraz. Zmarszczyłam brwi czując niespokojny ruch obok mnie. Chwila ruch? O rany ,na Megamona! Co z pozostałymi?! Gwałtownie usiadłam na łóżku co było zdecydowanie złym pomysłem. Świat zawirował mi przed oczami. Oparłam czoło o moje kolana i ostrożnie rozejrzałam się po moim pokoju. Otworzyłam szerzej oczy widząc czwórkę osób przy moim łóżku. Ojciec wraz z bratem byli po mojej lewej ,Luckas z Jack'iem po prawej. Wszyscy klęczeli przy moim łóżku jednocześnie leżąc na nim po części. Spali pogrążeni w głębokim śnie. Zacisnęłam dłonie na pościeli prostując się do siadu. Spojrzałam na nich. Przecież zawiodłam. Naraziłam ich na niebezpieczeństwo. Jestem za słaba. Nie jestem godna. Powinnam już dawno nie żyć co jest tylko i wyłącznie faktem. Najwidoczniej dziadek miał rację.
Retrospekcja z przed 5 lat.
Uderzałam w drzewo przed sobą gołymi dłońmi. Nade mną stał jeden z moich nauczycieli. Był on około czterdziestoletnim mężczyzną o brązowych włosach ze śladami siwizny oraz czarnych oczach. Patrzył na mnie z lekką dumą w oczach i podziwem jednak wciąż z obojętną twarzą. Zawsze zastanawiałam się dlaczego tylko on z Ligi Zabójców traktował mnie dobrze poza matką. Patrzył na moje poranione dłonie od kilku minut silnie krwawiące.
-Dobrze wystarczy. Jeszcze trochę ,a połamiesz sobie te dłonie. Chodź za mną. Opatrzę cię.
Z ulgą zakończyłam ćwiczenie, jednak nie dając po sobie znaku tej ulgi. Nie mogłam okazywać słabości. Tak właśnie zawędrowaliśmy do mojego pokoju. Chociaż do pokoju było mu daleko. Lepsze i trafniejsze określenie to izolatka rodem z psychiatryka. Jedyną różnicą był brak poduszek na ścianach ,suficie i podłodze oraz fakt posiadania klamki z obu stron drzwi , które były widoczne. Fantastycznie, nieprawdaż? Usiadłam na łóżku ,które miało swoje najlepsze lata za sobą.
-Postaram się to jakoś opatrzyć Angel. Niestety nigdy dobrze nie radziłem sobie z bandażami.
-Nic nie szkodzi panie Colinie. Lepsze to niż nic.
-Młoda i nierozważna. Zacznij przejmować się swoim stanem i zdrowiem.
Zawsze go lubiłam. Niestety tego dnia wszystko się skończyło. Jak skończył mnie opatrywać wyszliśmy na trening z bronią palną. Ledwo wyszliśmy na plac z ubitej ziemi oraz tarczami do strzelania ,a Colin leżał martwy. Jak w zwolnionym tempie widziałam tryskającą na mnie krew z jego poderżniętego gardła. Moment zajęło mi odnalezienie się w sytuacji. Schowałam się za filarami jeszcze za nim jego ciało upadło. Ostrożnie wyjrzałam poza kryjówkę. Pamiętam ten strach co mnie wtedy ogarnął. Dziadek stał nad trupem Colina z mieczem. Z mieczem zbryzganym świeżą krwią. Nie mogłam się chować mimo tego ,że chciałam. Stał tam czekając na mnie z gniewną miną. Wyszłam z kryjówki starając się uspokoić rozbiegane serce i nieco sztywno się ukłoniłam. Tak głęboko jak tylko mogłam poprzez napięte mięśnie. Matka dołączyła do dziadka stając tuż obok kilka metrów dalej rzucając przelotne spojrzenie nieboszczykowi. Tyle ,że matka wydawała się być obojętna.
-Ty nic niewarta dziewczyno! Mało ci! Jesteś moją wnuczką i musisz być idealna! Wygląda na to ,że jesteś bezużyteczną ,niegodną i słabą smarkulą! Giń!
-Nie! Angel!
Usłyszałam charakterystyczny świst i poczułam rozdzierający ból w plecach. Padłam na kolana ,by i tak paść na ziemię. Spojrzałam na matkę ,która podbiegła do mnie. Jej oczy... Jej oczy były pełne zmartwienia i troski. Troski za którą została odepchnięta z impetem na ziemię przez tego starucha. Patrząc na to chciałam pomóc matce. Na próżno. Zostałam przygnieciona stopą do ziemi. Ostrze błysnęło. Zamknęłam oczy. Czas zwolnił. Przed oczami widziałam twarze chłopaków wraz z twarzą matki. Oni na mnie czekali. Im na mnie zależy. Wyciągnęłam sprawnym ruchem nóż do rzucania z kabury na udzie i zablokowałam ostrze tuż przy moim ciele. Pierwszy raz w życiu miałam ochotę zabić tego staruszka. Adrenalina zaszumiała w uszach ,a krew zaczęła buzować. Ból jakby zelżał ,a ja? Wstałam mimo to i odepchnęłam ponownie ostrze. Po drugim uderzeniu popatrzył na mnie dziwnym zamglonym wzrokiem i od tak odszedł. Odprowadziłam go powoli wzrokiem ,by zaraz upaść twarzą w piach.
Koniec retrospekcji.
Niewiele pamiętam z reszty wydarzeń. Może powinnam wtedy nie blokować tego miecza. Matka zajęła się mną wtedy ,a później zamieszkałam u Jack'a. Ja... Ja po prostu nie zasługuję na dalsze życie ,ale zbyt mocno boję się śmierci. Wstałam powoli zabierając ubrania po czym udałam się do łazienki. Starałam się być cicho. Przynajmniej ich nie obudzę. Mają wystarczająco dużo ze mną problemów. Wchodząc przejrzałam się w dużym lustrze pod ścianą. Blada skóra ,rozczochrane włosy ,podkrążone oczy i do kompletu niezdrowe rumieńce. Spuściłam głowę. Jestem bezradna. Powoli przebrałam się w świeże ubrania. Przemyłam twarz ,zadbałam o higienę i rozpuściłam włosy biorąc w dłoń szczotkę. Podeszłam do lustra przerzucając włosy przez ramię z zamiarem porządnego przeczesania ich. Odwróciłam jednak głowę w stronę drzwi słysząc jak się powoli otwierają. Moja matka stanęła w drzwiach.
Perspektywa Talia.
Weszłam do rezydencji z samego rana następnego dnia po wydarzeniach w centrum. Byłam w ważnej delegacji dla mojego wydziału i nie było mnie w mieście. Alfred tuż po otworzeniu mi drzwi cofnął się o kilka kroków. Byłam zła i przewrażliwiona z powodu wczorajszych wydarzeń. Nie wiem co się stało tuż po walce z tym... Z tym czymś. Luna to była przebrana w strój bohaterki Angel, dam sobie rękę uciąć. Matka w takich sprawach nigdy się nie myli. Nigdy. Nie kiedy chodzi o jej dziecko. Szybkim krokiem skierowałam się najpierw do pokoju Damiana ,który okazał się pusty. Następnie skierowałam się do pokoju Bruce'a choć nie po drodze. Najpierw rozprawię się z częścią męską. Dopiero później z Angel. Przecież naraziła się na niebezpieczeństwo! Sypialnia mojego ukochanego także okazała się pusta. Skoro tak to jest, to nie ,idę do Angel. Kiedy dotarłam przed sypialnię córki postarałam się uspokoić nerwy. Nie mogę się przecież wyżywać na niej. Zrobiła co trzeba ,ale i tak się naraziła. Jednak wciąż przeważa fakt ,że nie miała ona wyboru. Weszłam cicho do pomieszczenia zastając mojego syna i ukochanego Bruce'a śpiących przy jednej stronie łóżka Angel wraz z tym blondynem i pół-demonem po drugiej stronie mebla. Jednak... Angel nie było. Rozejrzałam się uważnie po pokoju i nic. Chciałam już wyjść w poszukiwaniu córki ,gdy usłyszałam szmer w łazience. Bingo! Odczekałam moment i powoli otworzyłam drzwi. Spojrzałam na nią ,a ona na mnie. Wyglądała jak siedem nieszczęść ,a jej wzrok był pusty. Po prostu pusty. Jej oczy straciły dawny blask. Tak bardzo przypominały te ,którymi na mnie patrzyła po tym zdarzeniu 5 lat temu. Myślałam ,że się wtedy złamała. Jednak teraz tak się stało. Poddała się. Może jeszcze coś uda mi się zdziałać? Podeszłam do niej nie wiedząc co dokładnie zrobić. Nigdy nie byłam dobrą matką. Zdaję sobie z tego sprawę. Jednak nie mogę zostawić córki w takim stanie. Sama nie wiem kiedy zabrałam jej szczotkę do włosów zaczynając delikatnie czesać czarne jak smoła kosmyki. Stałam za nią widząc w odbiciu lustra jej zmizerniałe oblicze. Jak mogłam do tego dopuścić?
-Angel. Słuchaj mnie uważnie. To co zrobiłaś było wielkie i niezwykłe. Zrobiłaś co mogłaś. Teraz tylko się nie łam. To najgorsze co możesz teraz zrobić. Proszę cię ,córeczko. Nie chcę cię znowu stracić.
Drgnęła nieznacznie ,kiedy skończyłam mówić i ją przytuliłam do siebie. Nie mogę jej tak zostawić. Nie tym razem. Nie reagowała. Po prostu stała ze spuszczoną głową. Zdziwiło mnie to ,że zaczęła płakać. Choć to w sumie dobry znak.
-Ja już... Ja już tak nie mogę...
Wyłkała niemalże padając na kolana. W ostatniej chwili podtrzymałam ją i jeszcze bardziej obejmując moją córkę uklękłam na zimnych kafelkach. Co za tym idzie ,że i ona musiała. Łkała żałośnie w moje ramię uspokajając się stopniowo. Głaskałam ją po włosach mocno tuląc do siebie. Nie wiem ile tak spędziłyśmy czasu. Jednak zadziałało. Jej życie było piekłem dopóki nie uciekła. Choć nawet tam cierpiała w pewnym stopniu. Teraz to się spotęgowało i wróciło do niej.
- Mamo ja...
- Nic nie mów. Wiem. Musisz się wziąć w garść. Tym razem nie musisz robić wszystkiego sama. Jestem tu bo jesteś dla mnie niezwykle ważna. Jesteś moją córką Angel ,więc wiem ,że dasz radę. Jesteś najsilniejszą osobą jaką znam i zrozumiem jeżeli będziesz mnie obwiniać o swoje cierpienie. W końcu jaka matka pozwala na krzywdę dziecka? Nie byłam dobrą matką ,ale chce to zmienić. Pomożesz mi w tym? Dasz temu światu jeszcze jedną szansę? Dasz mi jeszcze jedną szansę?
Drgnęła niespokojnie zaciskając palce na moich ubraniach.
- Boję się. Ja się boję. Nie o siebie ,a o was.
Powiedziała lekko drżącym głosem. Musi pomyśleć też o sobie. Jednak trzeba to przyznać. Jest niezwykle lojalna wobec swoich bliskich. Spojrzałam jej w oczy i się uśmiechnęłam.
-Wiem kochanie. Chodźmy już z tej łazienki.
-Co do pytania... Myślę ,że dam temu głupiemu światu jeszcze jedną szansę. Jeżeli w ogóle przetrwa.
Powiedziała wstając. Jej oczy wciąż były wyblakłe jednakże odzyskały część dawnego blasku. Zuch dziewczyna!
-Teraz tylko przygotować się na nadchodzącą bitwę.
Mruknęła wychodząc zaraz po mnie z wyłożonego glazurą pomieszczenia.
#&/,_:?%,\:€%€=%:€%_9:)/5&#/,/("_"9)
1548 słów tekstu. Nareszcie udało mi się go skończyć.
Do przeczytania. ;)
Lunita <3

Córka BatmanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz