Rozdział 10 Powrót do przeszłości.

173 13 1
                                    

Perspektywa Angel.
Minęły dokładnie dwa tygodnie od tamtej soboty. Dziś to właśnie Damian z rodzicami przyjdą do mnie. Od rana krzątałam się po kuchni i nie wpuszczałam nikogo przez co chłopcy jedli na mieście. Starałam się jak mogłam. Jeszcze wczoraj posprzątałam na błysk cały dom z chłopakami,a teraz wystarczy jedynie ugotować trochę potraw i gotowe. Za pół godziny wybije dwunasta,a co za tym idzie? Niedługo przyjdą przyprowadzeni przez Jack'a. Luckas wybył na cały dzień na plażę i serfuje,a później Jack do niego dołączy. Zmniejszyłam płomienie na kuchence gazowej pod garnkami i włożyłam zapiekankę do piekarnika. Muszę się jeszcze przebrać. Przyszykowałam na tą okazję białą koszulę z rękawem 3/4 , czarne długie spodnie oraz specjalnie zmieniłam kolor moich zwykle turkusowych kapci na czarny z pomocą prostego zaklęcia. Krótka wizyta w łazience i gotowa. Poprawiłam włosy, przebrałam się i wpięłam we włosy z boku głowy białego goździka ,którego na szybko wyczarowałam. Kwiatowa magia jest piękna i dlatego właśnie ją uwielbiam. Ustawiłam błękitną zastawę na stole oraz oczywiście srebrne sztućce. Nie musiałam długo czekać na pojawienie się mojej rodzinki. Zauważyłam jak Jack prowadził ich przez ścieżkę przed domem przez okno w salono-jadalni akurat kładąc ostatni widelec. Idealnie się wyrobiłam. Zadowolona weszłam do przedsionka słysząc zamykane drzwi i żegnającego się czerwonookiego. Przywitałam się z nimi prowadząc ich później do stołu. Rozmawialiśmy na wiele tematów. Mama nawet chwaliła moją kuchnię,a ona w szczególności ma wybredne podniebienie. Zleciało nam trochę. Nawet po skończeniu się jedzenia siedzieliśmy przy herbacie i ciastkach. Trochę dowiedziałam się o Damianie i ojcu,a to jest dla mnie równie ważne co odbudowanie relacji z matką.
-Angel?
-Tak mamo?
-Cieszę się,że nic ci nie jest. Jak cię zobaczyłam kamień spadł mi z serca. Powiedz proszę ,co się działo z tobą przez te lata i jak poznałaś tę 2 ?
-3 jak już. Nie poznaliście jeszcze Paprota. Powiem szczerze,że nie wiem od czego zacząć . Może od pierwszego spotkania. Jednak uprzedzam ,jest to długa historia.
-Mamy czas siostro.
-Od czego by tu zacząć,a! Było to 6 lat temu,kiedy podczas treningu w puszczy zemdlałam ze zmęczenia na chwilę. Wpadłam przez to do starej jaskini. Niewielkiej,ale jednocześnie dziwnej. Po obudzeniu się i rozejrzeniu po jaskini zdałam sobie sprawę z kilku rzeczy. Pierwszą rzeczą było to,że ta jaskinka to tak naprawdę stara świątynia zdobiona w srebro oraz szafirowy marmur. Drugą rzeczą było dziwne oczko wodne,które było idealnie czyste bez glonów oraz nawet ryb,a na samym dnie świeciło się coś na niebiesko. Po trzecie zdałam sobie sprawę,że jestem za mała by wyjść na zewnątrz,a liny przy sobie nie miałam.
Po wypowiedzeniu ostatnich słów wybuchliśmy całą 4 śmiechem. Wiedziałam ,że ich to rozbroi! Do tej pory śmieje się sama z siebie na samo wspomnienie. Odchrząknęłam i ponownie zaczęłam.
-Wracając do historii. Przesiedziałam tak godzinę kombinując jak wyjść patrząc się w oczko wodne ,które miało mniej więcej metr średnicy w kole. Po kilku nieudanych próbach poddałam się. Już po kilkunastu minutach z ciekawości i nudów chciałam sprawdzić to dziwne światło w wodzie. Zanurkowałam więc ,a płytkie to ono nie było. Miało około 4 metry głębokości. Jednak kiedy dotknęłam sporych rozmiarów szafiru na skalistym dnie , który był źródłem światła,zniknął. Wynurzając się zauważyłam całkowitą zmianę otoczenia. Ściany zbiornika zniknęły,a z góry jakby padało Słońce. Wynurzyłam się i wtedy zdałam sobie sprawę ,że jestem w jeziorze skalnym. Popłynęłam do brzegu i od razu jak wyszłam z wody jakiś baran wepchnął mnie brutalnie z powrotem. Na zewnątrz byłam spokojna ,ale wewnątrz chciałam wypatroszyć tą osobę. Ruszyłam więc w stronę mężczyzny,który jak gdyby nigdy nic szedł sobie brzegiem skalistego jeziora. To właśnie wtedy poznałam mojego pierwszego przyjaciela,Paprota. Z mężczyzną na początku się kłóciłam. W pewnym momencie facet najzwyczajniej nie wytrzymał i wymierzył cios,który zablokowałam chwytając go za ramię i rzucając na gładkie kamienie. Po tym jak on leżał ja poszłam przed siebie,a facet najwyraźniej miał inne plany. Nie wiedziałam wtedy,że ludzie korzystają tam z magii. Ja nie spodziewałam się ataku,a tamten rzucił w moją stronę kulą ognia. W tamtym momencie pojawił się Paprot,ale spokojnie jeszcze go poznacie.
Powiedziałam widząc jak już wyrywają im się pytania.
-Obronił mnie,a ja słysząc hałas obróciłam się widząc jak resztki ognia znikają. Paprot stał z wyciągniętą przed siebie dłonią mając na twarzy czysty gniew. Nakrzyczał na tego mężczyznę,a tamten kulił się pod jego wzrokiem i donośnym głosem. Facet uciekł jak tylko Paprot na chwilę przerwał swoją tyradę. Kiedy agresor zniknął nam z oczu Paprot uśmiechnął się do mnie i zaczął pytać czy nic mi się nie stało. Dał mi swoją bluzę i zaczął ciągnąć za rękę prowadząc mnie na pobliską ławkę. Ja wtedy za bardzo nie rozumiałam dlaczego mi pomaga i po co mi pomógł. Nawet odprowadził mnie z powrotem na naszą płaszczyznę tłumacząc co się najprawdopodobniej stało. Początki były trudne,ale spotykaliśmy się coraz częściej kiedy trenowałam w puszczy i wtedy albo mi pomagał w fechtunku albo zabierał mnie gdzieś. Jak za pewnie się tego spodziewacie,podchodziłam do tego sceptycznie,ale po kilku takich spotkaniach polubiłam go i tak się wszystko zaczęło. Od niego.
Popatrzyłam na nich ,a oni co? Siedzą zamyśleni. Ciekawe czy w ogóle słuchali?!
-Kiedy go poznamy?
Zapytał ojciec. Przynajmniej słuchali...
-Jak nadarzy się okazja to go wam przedstawię. Chcecie może coś pozwiedzać. Nie wiem jakieś stare zabytki albo moją szkołę,a może pójdziemy po prostu do jakiegoś parku. Możemy także pójść na zwykły spacer. Co wybieracie? No chyba ,że wolicie zostać tutaj.
Popatrzyli po sobie. Każdy chyba chciał gdzie indziej.
-No to może spacer po okolicy?
Zaproponował Damian.
-Zgoda.
Ojciec jest...niezwykle rzeczowy.
-Dla mnie może być. Idziemy?
No mamo przynajmniej ty jesteś bardziej ogarnięta. Odeszliśmy od stołu i skierowaliśmy się do przedsionka. Tam założyliśmy buty i wyszliśmy,a ja zamknęłam dom na klucz. Poza podwórkiem sąsiadki i sąsiedzi ,którzy przechodzili witali się ze mną. Co poradzę,że w Kamieniu Snów wszyscy się znają i jako tako lubią. Zabrałam ich do lasu ,który otaczał całą osadę. Ściółka leśna szeleściła nam pod stopami, gdy rozmawialiśmy na luźne tematy. Nie zagłębialiśmy się daleko w las. Pilnowałam tego. Mimo,że wiele lasów zostało oczyszczonych ze złych stworzeń to i tak sporo z tych lasów wciąż było w jakimś stopniu niebezpieczne. Ten nie był wyjątkiem. Wszystko było w porządku,a już po godzinie wracaliśmy. Słońce zaczynało chylić się ku zachodowi,kiedy my byliśmy w furtce. Oczywiście Skoczek nas przywitał obfitym warczeniem na moich gości,którzy to z kolei patrzyli na niego z pod przymrużonych powiek. Jednak jedna rzecz mnie zdziwiła. Paprot czekał przy drzwiach pukając wyraźnie zdenerwowany.  Podeszliśmy bliżej,a ten nas nie zauważył. Zwykle od razu by wiedział ,że ktoś jest za nim. Coś musiało się stać.
-Paprot? Wszystko gra?
Zapytałam blondyna.
-Angel! Na Megamona! Już myślałem,że jest za późno.
-Spokojnie paprotko jedyna w swoim rodzaju. Co się takiego stało?
Blondyn przełknął ślinę,a na twarzy miał wymalowaną troskę.
-Angel...Gdzie Jack i Luckas?
-Na plaży w Kryształowej Zatoce. Paprot,pytam po raz ostatni. CO.SIĘ.STAŁO?
-Selenia wróciła...
Powiedział przez zaciśniętą krtań. Czas jakby zwolnił,a ja przyswajałam informację. Informację jakiej nigdy w życiu nie chciałam usłyszeć. Kobieta,która wywołała wojnę cieni,ta która zmusiła tysiące istot do walki o pokój,ta która o mało co nie zabiła moich przyjaciół,ta która mnie...zabiła,wróciła. Świat zawirował i jak ostatnia idiotka pobiegłam w stronę stacji portali. Wołali za mną,ale mnie to nie obchodziło. Od razu jak tylko wyszłam z portalu w Zatoce zobaczyłam istny chaos,a w samym środku tego chaosu zobaczyłam ją. Wisiała w powietrzu kilka metrów nad ziemią celując czarną kulą w poranionego Jacka oraz Luckas'a leżących na piasku w kąpielówkach. Bez zastanowienia ruszyłam przed siebie tak szybko jak tylko mogłam. Bez broni i pancerza aktywowałam księżycowy chaos. Jednak nawet to może mi nie pomóc.
;'_#,\=(×/!,_-?%"€%("$:)%"6&£:6€"\€#
Dawno,dawno temu była sobie myszka.... Dobra serio. Potrzebuje pomocy. Piszcie w komach czy chcecie special świąteczny. Uprzedzam nie będzie on na poważnie i nie będzie wpływał na fabułe.
Lunita.



Córka BatmanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz