Rozdział 8

339 19 0
                                    

Perspektywa Angel.
Nie pamiętam co się stało po tym jak mnie obezwładnił. Nie wiem ile czasu minęło. Obudziłam się przykuta do ściany. Loch był z czarnych kamiennych cegieł. Było lodowato. Na pewno parę stopni na minusie,a ja w
t-shirt'cie i krótkich spodenkach do spania. Bez butów czy chociażby skarpetek.
Atak musiał odbyć się w nocy! Po prostu musiał! Nie ważne... wszędzie cisza. Podemną jest dość sporo siana. Nad kratami na przeciwko mnie był symbol. Symbol twierdzy na Księżycowej Górze przedstawiający półksiężyc,a wewnątrz niego siedmioramienną gwiazdę w okręgu. Przynajmniej wiem gdzie jestem. Jednak po chwili zwróciłam uwagę na kąt celi. W kącie leżał Jack...
-Jack.
Nie reaguje.
-Jack!
Obudził się wstając gwałtownie.
-Angel! W końcu się obudziłaś.
-Ile byłam nieprzytomna?
-Dobre pare godzin. Tak około 5-6. Dobrze cię widzieć. Nawet nie wiesz jak się martwiłem.
Łańcuchy grzechotały. Był przykuty jak ja. Miał na sobie to samo w czym był porwany.
-Ciebie też miło widzie...Chwila moment...Czy myślisz,że jestem głupia?!
Jack panikowałby jakby mnie zobaczył przykutą i nie zasypiał tylko mnie pilnował aż się nie obudzę ,i nie potwierdze przynajmniej 15 razy,że wszystko w porządku . To nie on. Przynajmniej nie w pełni.
-Tak szybko mnie rozgryzłaś? Co się dziwić. To w końcu ty.
Od razu zmienił sie w anonima,a raczej opętanego Jacka. Łańcuchy zniknęły z jego nadgarstków, znowu miał na sobie kaptur.
-No i co teraz? Zabijesz mnie czy zrobi to Maksis?
Każde moje słowo ociekało jadem i sarkazmem.
-Kto tu mówi o zabijaniu? Mój pan daje ci szansę bycia kimś ważniejszym niż tylko wojowniczką.
Nie podoba mi się to i to bardzo.
-Co masz na myśli?
Muszę wyciągnąć z niego jak najwięcej informacji.
-Mój pan zamierza odzyskać swoją dawną potęgę. Wystarczy,że się z tobą połączy.
-Połączy? Masz na myśli opętanie?
Błagam. Niech on tylko spróbuje mnie opętać,a nie zrobi tego o czym myślę.
-Nie...Stworzy więź między tobą ,a nim. Będzie pobierał od ciebie energię i ją wykorzystywał. A ty nic z tym nie zrobisz bo będziesz uwięziona we własnym umyśle dopóki więź nie zniknie.
Zaśmiał sie psychopatycznie po ostatnim zdaniu. Ciarki przeszły mi po plecach, ale nie wiem czy od chłodu czy z powodu tego okropnego śmiechu.
-Jack. Co on ci zrobił?
Nie mogę uwierzyć,że robi to z własnej woli. Przecież on nienawidzi swojego ojca. To nie możliwe. Nie dostałam odpowiedzi. Milczał.
-Co on ci zrobił?! Odpowiedz!
Cisza. Dlaczego? Dlaczego on jest taki obojętny? Jeżeli to jakakolwiek kontrola to by walczył. On coś mu zrobił, tylko co? Dlaczego...
-Odpowiedz!!!
Ja...Nie wiem co robić. Ja...Chce go z powrotem. Dlaczego... Zaczęłam płakać. Nie obchodzi mnie co się ze mną stanie. Tylko niech wróci...
-Ty...Płaczesz?
-Co cię to dziwi?! Pomyśl?!
Krzyknełam przez łzy. Chwila...czy on się przejął?
-Nie myśl,że się przejąłem. Z wspomnień tego bruneta wynika,że nie jesteś beksą.
Zaakcentował ostatnie słowo. Zawsze chowałam emocje. Teraz nie ma to znaczenia. Czy on powiedział ,że "wspomnienia tego bruneta"? Jeszcze więcej łez poleciało z moich oczu. Ciepłe łzy drażniły lodowatą skórę. Dlaczego jestem taka ślepa? Przecież Jack teraz cierpi katusze ,a ta podróba rodem z Chin stoi tu i gapi się na mnie. Jestem żałosna. Dziadek miał rację, jestem bezużyteczna,jestem śmieciem i skazą na rodzinie.
-Co z nim zrobiliście? Gdzie jest?
-Tym się nie martw,a teraz pora cię przygotować.
Tylko na niego spojrzałam i czekałam na to co chce zrobić.
Perspektywa Bruce.
Zostawiliśmy dzieciaki w wieży obserwacyjnej. Nie byli zadowoleni. Szczególnie Luckas i Damian,ale tak trzeba. Cyborg też został. Talia pomaga w wieży pilnując wszystkich i wszystkiego.W drodze jesteśmy tylko my; Superman,Flash,Wonder Woman,Aquaman,Paprot oraz Zielona Latarnia,który dołączył później. Paprot prowadził nas prosto do królowej. Tam mieliśmy dostać odpowiednie bronie i pancerze odporne na magię oraz mogące skrzywdzić demona. Prowadził nas teraz przez pałac. Śnieżnobiałe ściany,kolumny i marmurowa podłoga z małych płyt. Gdzieniegdzie złote zdobienia. Rośliny na ścianach,podłodze i suficie. W oknach różnorodne witraże,za którymi jest wgląd na piękne ogrody z białymi altanami,kamiennymi oczkami wodnymi i źwirowymi drużynami. Same rośliny były niezwykłe. Niektóre jak u nas róże czy piwonie,niektóre jednak wielokolorowe,w rozmaitych kształtach i kolorach. Te dziwne,ale piękne kwiaty to się świeciły ,to miały w sobie klejnoty jak rubiny czy szmaragdy. Imponujące. A wszędzie pełno wróżek i sam nie wiem czego. Widziałem kilka centaurów,minitaurów ,a nawet wille o których Angel mówiła najdłużej. Chciała byśmy uważali bo uwielbiają pochwały i zrobią wszystko by je słyszeć. Potrafią tak perfidnie zwabiać mężczyzn,że trudno jest odejść od nich. Po kilku minutach marszu stanęliśmy przed wielkimi drzwiami z białego drewna i złotymi wykończeniami. Strażnicy w złotych zbrojach otworzyli je przed Paprotem z ukłonem. Po wejściu do pomieszczenia wielkości hali sportowej z wielkimi kolumnami i wspaniałymi roślinami, zobaczyliśmy piękną,zgrabną kobietę w złotej zbroji wraz z srebrną włócznią. Siedziała na ubogo zdobionym tronie,a z pod hełmu wystawały blond włosy. O dziwo tron był srebrny. Wstała od razu po otworzeniu się wrót i popędziła szybkim krokiem w naszą stronę na czerwonym dywanie. Stanęła przed nami.
Już się kłanialiśmy, gdy...
-Nie kłaniajcie sie. Nie ma czasu na formalności. Najważniejsze jest teraz wyposażenie i ruszenie do walki. Jeżeli Maksis odzyska moc zginie wiele osób. Przygotowałam już wszystko. Możecie ustawić się w rzędzie?
Zrobiliśmy jak kazała. Pierwsza była Diana.
-Długo się nie widziałyśmy Diana. Twój pancerz jest dobry jak i lasso,ale miecz się nie nada. Weź ten miecz zamiast swojego.
Wystaw dłonie.
Znają sie?Chociaż...Po chwili w jej ręce pojawił się długo miecz oburęczny z perłowobiałą klingą i czarną rękojeścią. Wręczyła go Wonder Woman.
-Teraz ty.
Podeszła do Latarni.
-Ty potrzebujesz tylko lekkiego ulepszenia. Mogę na chwilę pierścień?
-Wolałbym nie. Nie może pani zrobić tego jak mam go na sobie?
-Skoro tego chcesz. Wyciągnij dłoń.
Położyła dłoń na jego wyciągniętej dłoni. Po sekundzie coś zaczęło błyskać. Królowa zdjęła dłoń. Nic się nie zmieniło.
-Demon nie będzie oddziaływał na pierścień,a bronie jakie stworzysz będą w stanie mu zaszkodzić. Teraz Aquaman.
-Twój trójząb został w Atlantydzie i w sumie to dobrze. Nic by nie zdziałał. Mam dla ciebie nowy pancerz oraz broń.
Klasneła w dłonie,a Artur był w tym o to pancerzu.

Trzymał także miecz o kryształowym ostrzu turkusowej barwy i złotą rękojeścią

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Trzymał także miecz o kryształowym ostrzu turkusowej barwy i złotą rękojeścią.
-Dziękuję wasza wysokość.
-Nie ma za co.
Teraz Superman. Bez ceregieli wyczarowała kryształowy topór o granitowej barwie i srebrnej rękojeści. Znów klasneła. Tym razem prawie nic się nie zmieniło. Jego kostium po prostu dostał pancerz. Teraz ja.
-Jesteś ojcem Angel. Zgadza się?
-Tak.
-Oszczędny w słowach. Już wiadomo po kim Angel tak ma. Dla ciebie mam coś wyjątkowego.
Wyciągneła obie dłonie przed siebie i po chwili pojawił sie na nich miecz o idealnie czarnym ostrzu. Rękojeść była ze srebra jak i jelec w kształcie nietoperza.
-Ten miecz jest nieco silniejszą bronią niż może się wydawać. Z jego pomocą przetniesz dosłownie wszystko jeśli tego zechcesz. Co do pancerza, myślę
,że wystarczy tylko go uodpornić magicznie.
Znów klaśnięcie. Został tylko Flash.
-Magiczne uodpornienie także wystarczy. Jesteś niezwykle szybki więc dostaniesz sztylety. Zrobione z czerwonego kalintu. Zranisz tym każde stworzenie mroku. Wykorzystaj swoją moc.
Podała mu dwa wąskie,około 30 cm ostrza o czerwonej barwie i czarnych rękojeściach.
-Paprot.
-Tak mamo?
Reszta popatrzyła nieco z niedowierzaniem na wyżej wspomnianego.
-Ty poprowadzisz oddział dywersyjny. Ja poprowadze grupę szturmową w twierdzy. Maksis usadowił swoją kryjówke na Księżycowej Górze. Żeby nas nie zauważył ty udasz,że się skradasz od zachodu. My pójdziemy od południa. Weźmiesz oddział do zadań specjalnych. Ja poprowadze naszych nowych znajomych.
-Oddział do zadań specjalnych? To przecież oddział nie do spraw wojennych. Jasne. Walczyli w wojnie cieni,ale czy to nie zbyt ryzykowne?
-Ryzykowne,ale nie mamy wyjścia. Nie mogę od tak wprowadzić stanu wojennego. Chaos jaki może wybuchnąć może sprawić nam wojnę rasową i gatunkową. To z kolei może doprowadzić do katastrofy ekonomicznej i gospodarczej.
Paprot. Oddział czeka na ciebie na placu głównym.
-Ale on się składa z czterech osób! To za mało!
-Idealnie do dywersji. Rozumiem ,że się martwisz,ale należy zrobić to tak by nikt sie nie dowiedział. Idź już. Im szybciej tym lepiej.
Paprot wybiegł z sali zabierając łuk ze ściany. My czekaliśmy na jej dalsze słowa.
-Możecie jeszcze się wycofać. Nie musicie jeśli nie chcecie.
-Z całym szacunkiem ,ale nie ma mowy bym się wycofał.
Odpowiedziałem.
-Ani ja.
-I ja.
-I ja.
-I ja.
-I ja.
Każdy po kolei potwierdził swój udział.
-A więc pora się tym zająć.
Tak ruszyliśmy w stronę twierdzy. Gdybym tylko mógł zapobiec temu co się stało.
*$,'*! (29; $8;4*"&; $("^$(; $(, $
To na tyle. Rozdziały będą rzadziej z powodu spraw osobistych.
Lunita   !.!

Córka BatmanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz