Rozdział 5. Troll ,lina i pająki.

213 20 1
                                    

Perspektywa Angel.
W miejscu gdzie jeszcze przed chwilą się znajdowaliśmy stał 7 metrowy troll. Jedyne co go chroniło przed byciem całkowicie nagim to spora skóra chyba z niedźwiedzia której użył do przepasania się. Jego szara widocznie szorstka skóra była pokryta wieloma zgrubieniami. Jego tępa twarz i łysa głowa były stanowczo za małe jak na takie wielkie ,spasione cielsko. Krzywe żółte zęby były widoczne nawet jak miał zamknięte usta. Obleśny widok. Jednak jest plus w tej sytuacji. Knox został znaleziony,a minus ,że zaraz będzie po 1/2 z nas.
-Angel alfa 5! Luckas beta 4! Ja ochronie resztę!
-Robi się Jack!
Odkrzyknęłam z Luckas'em. Ruszyliśmy na stwora razem. Ja szturmowałam na niego wprost. Luckas odbił w prawo zataczając półkole. Z pomocą magii odbiłam się od ziemi na wysokość ok.9 metrów. Pod sam sufit. Wyjęłam w locie dwa sztylety. Jeden srebrny ,drugi czerwony. Luckas wykorzystał stary wodociąg w ścianie by unieruchomić nogi trollowi. Zamroził grubą warstwę wody wokół zdeformowanych stóp giganta. Ja w powietrzu ominęłam atak potwora który się na mnie zamachnął wbijając mu czerwone ostrze w przedramię. Zaryczał rozwścieczony bo go to raczej nawet nie uszczypnęło. Lądując na jego lewym barku zerknęłam w stronę Jacka. Dotykał dłońmi ziemi kucając,a jego i moją świeżo poznaną rodzinkę otaczała kolista czerwona bariera energii. To nimi już nie muszę się martwić. Pobiegłam przed siebie stając na karku. Wbiłam drugie ostrze prosto w jego środek. Znów odbijając się z pomocą magii wylądowałam tuż przed barierą.
-Veni lumen ceris!*
Od jednego do drugiego sztyletu pojawił się sznur zrobiony z białego światła. Pora wdrożyć ten plan w życie.
-Luckas! Omega 3! Ad me!*
Lina rozciągnęła się i poleciała magicznie do mojej lewej dłoni.
W między czasie Luckas zajmował się trolem z pomocą jego hydrokinezy. Stworzył wielki wodny słup i manipulował nim tak jakby był biczem. Takie poskramianie lwa tylko ,że bez krzesełka i lwa za którego jest troll górski. Ta... Wracając. Ruszyłam ponownie w kierunku potwora. Sprintem przebiegłam pomiędzy nogami ,zrobiłam kilka kółek wokół stóp a następnie z pomocą magicznych wybić otoczyć liną kilka krótkie ramiona. Kończąc schowałam się za barierą Jacka.
-Nervo.*
Lina zacisnęła się wokoło ciała tego śmierdziela. Rozległ się huk jak miotający się stwór padł na betonową podłogę. Bariera opadła,a za to w powietrze wzniósł się kurz zbierany od lat.
Zasłaniając usta i nos dłonią podeszłam do spętanego trolla. Szukałam zawieszki która zmieniła Knox'a. Jednak jej nie było...Ten stwór jest prawdziwy. Przecież zaklęcie jest nieomylne. Knox musi tu być. Reszta stanęła obok mnie.
-Znalazłaś zawieszkę?
-Nie ma jej mamo. To jest prawdziwy troll. Knox jest gdzieś tutaj. Łatwo jest przekonać trolla do współpracy. Dać mu cokolwiek do jedzenia i gotowe.
-Pusto w głowie?
-A żebyś wiedziała jak bardzo mają pusto.
Mruknęłam w odpowiedzi.
-Ja się nim zajmę.
-Evanescet.*
Lina zniknęła ,a Luckas oszołomił giganta.
Jack jak powiedział tak zajął się tym czymś wysyłając na drugą płaszczyznę z pomocą ogromnego portalu i telekinezy.
Razem z resztą rozglądałam się za śladami Knox'a. Jednak...
-Angel...
-Słucham. Coś masz?
-Nie ,ale powiedz mi czym się zajmujesz. Albo chociaż gdzie byłaś przez te lata. Szukałam cię.
Słyszałam w głosie matki troskę i żal. Nawet przez maskę byłam w stanie poczuć te winne oraz smutne spojrzenie.
-Ja...Byłam na osobnej płaszczyźnie. Nasz świat ma takich kilka. Dwie z nich są główne. Ta na której się znajdujemy i druga na której to mieszkałam przez te lata. Spotkałam tam Luckas'a oraz Jacka i takiego innego o imieniu Paprot. Kiedy stało się to , uciekłam. Dawałam ci jedynie powodów do zmartwień więc wolałam zniknąć. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę,że cię widzę. Wiem ,że źle zrobiłam uciekając,ale nic poza tym. Przez te lata pomagałam wielu osobom jako tamtejsza wojowniczka. Tam są królestwa wiesz? Służę królowej razem z chłopakami. Pilnujemy porządku i pokoju. Mam tylko nadzieję ,że zaakceptujecie taki obraz rzeczy.
Po moich słowach zapanowała bardzo niezręczna cisza. Za to za kolejnymi skrzyniami znalazłam fabryczne zejście do piwnicy,a co tam zobaczyłam? Światełko. No! Do roboty!
-Myślisz o tym o czym ja myślę?
-Jeżeli masz na myśli, że wołamy resztę i skopiemy tamtemu tyłek mamo.
-Bingo. Swoją drogą dopóki nie robisz czegoś nielegalnego wszystko jest w porządku. Ale...
-Ale co?
-Masz mi trochę opowiedzieć o twoich przygodach.
-To długa historia,jesteś pewna?
-Chce wiedzieć więcej o mojej córce.
Uśmiechnęłam się do niej lekko i machnęłam dłonią do reszty. Chwilę później całą 6 schodziliśmy po metalowych i stromych schodach.
-Aż mi się przypomniała misja w Karawel. Pamiętacie?
Szepnął blond włosy.
-Niestety tak Luckas. Na wspominki ci się zebrało?
Odszepnął Jack.
-Po prostu uważajmy. Pamiętacie co się wtedy stało? Wole nie mieć powtórki z rozrywki.
Odwróciłam nieco głowę w jego kierunku mówiąc.
-Wątpię by Knox posiadał takie środki. Narazie było go stać na trolla i diablika. Nie histeryzuj.
Ten stanął na schodku z złożonymi rękami no i kiwnął na sufit. Spojrzałam tam ,jak i każdy.
-Na brodę Megamona...
Mruknął Jack. Na suficie były gigantyczne zielone kokony,a w nich co? Wielkie nimfy dwójki ,czyli młode pająki niedługo przed wyjściem z nich. A jakie to pająki? Mające zasłużoną sławę najbardziej niebezpiecznych oraz jadowitych na tym świecie ,agromanty ogniste.
-Czyli jednak powtórka z rozrywki.
Mruknęłam. Nie ukrywałam niezadowolenia. Ostatnim razem jak z czymś takim walczyliśmy Jack nieźle oberwał. Prawie nas pożarły te ośmionogie kreatury.
-Mamy kłopoty?
Zapytał mój brat.
-Pod żadnym pozorem się nie ruszajcie. Jeżeli wyjdą z kominów będzie po nas. Jedna kropla tego jadu jest w stanie zabić 200 osób na raz. Zaraz się ich pozbędziemy.
Wszyscy patrzyli na pełzające wewnątrz zielonych przezroczystych kokonów stawonogi. Wyciągnęłam z wewnętrznej kieszeni bluzy moje ulubione gwiazdki ninja.
-Wiesz co robić Jack.
Szepnęłam do niego wyciągając dłoń z bronią. Jack machnął powoli nad nimi dłonią na co się poruszyły lekko brzęcząc. Wycelowałam i rzuciłam. Jedna gwiazdka, jeden kokon. W ciągu ok. 10 sekund stworzenia wewnątrz wszystkich czterech kokonów poumierały. Następnie Jack rzucił kulą czerwonej energii która spaliła kokony na popiół. Ruszyliśmy dalej. Na samym dole sufit nie był taki wysoki. Może 4 metry. Prawie całe piętro było puste. Oczywiście dla podtrzymania konstrukcji było sporo kolumn. Jednak "prawie puste" robi dużą różnicę. Na samym środku paliła się jedna lampa pod którą był piedestał na którym spoczywała zawieszka z nowym srebrnym łańcuszkiem. Pułapka jak nic.
-Widzę ,że jednak sobie poradziliście z trollem. Szkoda jednak tych pająków. Kosztowały mnie fortunę.
Powiedział znikąd męski głęboki głos. Czyżby w końcu Knox?
-Jak na trójkę z wielkiej czwórki ulubieńców królowej przystało nie odwaliliście amatorskiej gry. Ciekawi mnie jak długo jej pieski wytrzymają w starciu z moją potworną wersją?
I znowu znikąd. Stanęliśmy do siebie plecami w obronnym kole.
-Gdzie jesteś?! Przestań zachowywać się jak tchórz i zawalcz!
Odkrzyknął Luckas. W światło lampy wszedł postawny mężczyzna w masce białego kota na twarzy oraz ubrany w prążkowany garnitur. Brązowe przylizane włosy było widać od razu jak podszedł do zawieszki stając do nas bokiem. Szybko zawiesił sobie na szyi naszyjnik.
*'?//(404*/7:&/(:96; (5/&0$0#^/:/;
Dawno mnie nie było. Głównie z powodu afery z ACTA 2. A teraz tłumaczenia wypowiedzi z "*". Wszystko jest z łaciny.
Ceni lumen ceris-Przybądź świetlna lino .
Ad me-Do mnie.
Nervo-Uwięź.
Evanescet-Zniknij.
To na tyle. Mam nadzieję ,że się podobało.
Lunita

Córka BatmanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz