— Jak to co? Nie zamierzam się w nic angażować. To nie moja bajka — odparłam na pytanie Stilesa, odnośnie tego, co zrobię z faktem, o którym dowiedziałam się niecałe dwadzieścia cztery godziny temu. Spędziłam na rozmowach z chłopakami cały dzień. Miałam do wyboru to, albo towarzystwo Dereka...
— Przykro mi Char, ale nie możesz od tego uciec... — zaczął Scott, ale przerwałam mu w pół zdania, nie chcąc dalej tego słuchać.
— Więc niby mam rzucić swoje plany i stać się luną stada Hale'a? Jego niedoczekanie...
— To nie tak, dobrze wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej. Tyle że Derek nie jest jedynym alfą w tym mieście... Jeżeli wyczuje cię ten drugi, nie będziesz miała prawa wyboru. On bierze to co chce... - odparł smutnym tonem.
— Bo niby Hale jest mistrzem kompromisów i słuchania zdania innych osób — skomentowałam ironicznie.
— Derek jest jaki jest, ale to on pomógł Scottowi zrozumieć i opanować wilczą naturę — wtrącił Stiles. — Przeraża mnie jak mało kto, ale to nie zmienia faktu, że... Wow, sam nie wierzę, że to mówię... Że Derek jest porządnym facetem.
Słysząc te słowa spojrzałam podejrzliwie na dwójkę gamoni, którzy siedzieli razem ze mną w moim pokoju, po czym wskazałam na nich palcem.
— Czy wy właśnie próbujecie mnie przekonać do tego, że powinnam dać oznaczyć się Derekowi? To chyba jakiś żart... — mówiąc to zaśmiałam się pod nosem, chociaż wcale nie było mi do śmiechu.
— Wiem, że to wszystko jest dla ciebie nowe, ale spójrzmy na to z drugiej strony... — zaczął Stiles.
— Nie ma żadnej drugiej strony! — krzyknęłam, nieco za głośno.
— Chodzi o to, że jesteś narażona na alfy, którzy mogą nie być tak tolerancyjni jak Derek i oznaczyliby cię bez twojej zgody — próbował dalej Scott.
— Nie obchodzi mnie to! Nie ma opcji, żeby to się stało! Już od tylu lat jakoś żaden wilkołak mnie nie oznaczył więc niby czemu miałoby się to stać właśnie teraz?
— Mieszkałaś w Bostonie, tam praktycznie nie ma terenów zalesionych, czyli miejsc, w których można znaleźć stada wilkołaków. Nie zmienia to faktu, że prędzej czy później jakiś alfa pojawiłby się na twojej drodze — odparł Stiles.
— W ogóle jakim cudem ta cała więź pojawiła się dopiero teraz? Przecież widziałam sie z Derekiem już nie jeden raz... — Zaczęłam zastanawiać się na głos.
— Wtedy Alfą była jego matka. Poza tym moc luny uaktywnia się dopiero po okresie dojrzewania. Inaczej przywódcy stad oznaczali by nawet małe dziewczynki. — Stiles wzdrygnął się mówiąc te słowa.
— Skąd ty w ogóle o tym aż tyle wiesz? — zapytałam, zastanawiając się jakim cudem Stiliński potrafi odpowiedzieć na każde moje pytanie.
— Mam zamiar wiedzieć wszystko o nadprzyrodzonych — odparł dumnie. — Przestudiowałem wszystkie możliwe informacje.
— W takim razie powiedz mi dlaczego to akurat ja jestem luną? Jest tyle silnych kobiet, które byłyby w stanie udźwignąć ten ciężar, a ja nawet nie potrafię odkręcić słoika...
— Niestety Char, nie wiem. Luna jest bardzo rzadko spotykaną postacią, a ludzka luna to jak szukanie igły w stogu siana. — mówiąc to wzruszył ramionami. Myślałam, że dowiem się czegoś co pozwoli zrozumieć mi choć część tego, co się stało, ale jak zwykle musiałam obejść się smakiem. Zrezygnowana rzuciłam się na łóżko, twarzą w stronę poduszek.
— Chłopaki... — zaczęłam niepewnie — a tak w ogóle to na czym polega proces oznaczenia? — zapytałam, choć przyznam, że obawiam się odpowiedzi. W pokoju nastąpiła kilkusekundowa cisza. Mimo że nie widziałam twarzy chłopaków, założę się, że patrzyli na siebie porozumiewawczo, aby dogadać się który pierwszy ma zacząć.
CZYTASZ
Nie uciekniesz od przeznaczenia [Derek Hale]
FanfictionKiedy Char McCall wraca do rodzinnego miasta aby uciec od rutyny, nie ma pojęcia co spotkało jej jedynego brata oraz jakie tajemnice przez tyle lat skrywało przed nią Beacon Hills. Kto by się spodziewał, że swoją prawdziwą miłość spotka właśnie w...