— Jezu Chryste, Stiles! Bądź ciszej — szepnęłam wściekła, gdy pod ciężarem chłopaka pękały kolejne gałęzie.
— Staram się — odparł, lecz zaraz po tym usłyszałam kolejny odgłos przełamanego drewna. Tym razem nie skomentowałam, tylko zacisnęłam zęby i przewróciłam oczami. — Sorki... — wyszeptał.
Uciszyłam go skinieniem dłoni i wyłączyłam latarkę.
— Wydaje mi się, że coś słyszałam.
Stiles zrobił to samo i podszedł do mnie. Wyjrzałam zza drzewa i zobaczyłam jak w oddali wyłaniają się ledwo widoczne cienie postaci. Tylko czy są to nasi, czy łowcy? Jest za ciemno, abym mogła to teraz stwierdzić, bo jedyne oświetlenie to gwiazdy, które upiększały bezchmurne niebo.
— Musimy podejść bliżej — wyszeptałam i zaczęłam powoli posuwać się do przodu.
— Char, czekaj... — Usłyszałam, ale nie czekałam. Byłam już dobre kilka metrów dalej, gdy tym razem to ja popełniłam błąd i nadepnęłam na gałąź, która pękła pod podeszwą moich butów. Szybko schowałam się za drzewem i wzięłam głęboki wdech, próbując wysłuchać potencjalne zagrożenie. Na szczęście od dłuższego czasu nie usłyszałam żadnych kroków więc wystawiłam głowę za drzewo, aby sprawdzić, czy się nie mylę. Tak jak myślałam - droga wolna, więc pewnym krokiem ruszyłam dalej. — Jezu Chryste! — krzyknęłam, gdy Derek pojawił się przede mną. Tyle razy wzywam to imię, że chyba powinnam znowu zacząć chodzić do kościoła.
— Co. Ty. Tu. Robisz? — wysyczał wściekły, robiąc przerwę między każdym słowem. Gdyby wzrok mógł zabijać, byłabym już martwa.
— Pomagam wam.
— W czym? W szybszym wybiciu nas przez łowców? — zapytał ironicznie.
— W odwróceniu ich uwagi, kiedy wy będziecie uwalniać Boyda i Ericę — odparłam pewnym siebie tonem.
— Stiles zabierz ją stąd — powiedział, do chłopaka, który znalazł się obok nas.
— Stiles nigdzie mnie nie zabiera! Zostaje tutaj. Potrafię się bronić — odparłam oschle, patrząc wprost w oczy Dereka, które w ciemności wydawały się być niemal całkowicie czarne. — Stiles, zabierz stąd Lydię — powiedziałam, odwracając się do chłopaka.
— Jestem dorosły i sam decyduję o...
— Bierz dziewczynę i w nogi! — Przerwałam mu w połowie zdania.
— Ok... — odparł i spuścił głowę. Odwróciłam się w stronę Dereka, który patrzył na mnie ze zdziwioną miną.
— Nie tylko ty możesz wydawać rozkazy — odparłam i ruszyłam w stronę reszty postaci, które stały kilkanaście metrów dalej. Mijając Dereka, szturchnęłam jego ramię.
— Char? Miałaś zostać w domu — powiedział Scotty, gdy mnie zauważył.
— Scott, jestem twoją straszą siostrą. Jeszcze raz spróbujesz mnie zamknąć w domu, a zrobię w twojego tyłka jesień średniowiecza — powiedziałam, powodując parsknięcie śmiechu ze strony Isaaca. — Lydia! — Podbiegłam do dziewczyny, która pocierała rękami o ramiona, aby nieco je rozgrzać, mimo że miała na sobie bluzę mojego brata. — Co się stało? Skąd tu się wzięłaś?
— Nie wiem... — wyszeptała przestraszonym tonem. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Oczy dziewczyny po raz pierwszy od kiedy ją znam przypominały wystraszone oczy sarny. — Śniło mi się, że błąkam się po lesie. Szukałam czegoś... Ale nie wiem czego... Bałam się. Bardzo się bałam! Nie mogłam się obudzić, bo gdy otworzyłam oczy, cały czas byłam w lesie. Jak się okazało, to nie był sen...
CZYTASZ
Nie uciekniesz od przeznaczenia [Derek Hale]
FanfictionKiedy Char McCall wraca do rodzinnego miasta aby uciec od rutyny, nie ma pojęcia co spotkało jej jedynego brata oraz jakie tajemnice przez tyle lat skrywało przed nią Beacon Hills. Kto by się spodziewał, że swoją prawdziwą miłość spotka właśnie w...