- W tej chwili zatrzymaj samochód! - krzyknęłam wściekła.
- Nie.
- Derek, nie możesz wywieźć mnie z miasta!
- Mogę.
- Nie chcesz się zatrzymać? Proszę bardzo! Poradzę sobie i bez tego! - powiedziałam i sięgnęłam do klamki.
- Jedziemy sto osiemdziesiąt kilometrów na godzinę. Jeżeli wyskoczysz z samochodu, zostanie z ciebie mokra plama, w której ciężko będzie znaleźć jakiekolwiek DNA - odparł przerażająco naturalnym tonem, jakby właśnie opowiadał co jadł na śniadanie. Przełknęłam ślinę i odpuściłam sobie ten pomysł. No przynajmniej do momentu, aż nieco zwolni...
- Aaa! - krzyknęłam wściekła i zamknęłam oczy, odrzucając do tyłu głowę, która odbiła się od zagłówka. - Gdzie jedziemy? - zapytałam po kilku minutach, gdy w końcu nieco się uspokoiłam.
- Jak najdalej od Beacon Hills.
- To już zauważyłam... - skomentowałam pod nosem. - Masz jakiś plan, czy porwałeś mnie, a reszta ma dziać się spontanicznie? - zapytałam, masując skroń.
- Nie porwałem cię...
- Bezprawnie pozbawiłeś mnie wolności i zmuszasz do zmiany miejsca pobytu. Jeżeli to nie jest porwanie, to uświadom mnie proszę, co właśnie robisz - przerwałam mu w połowie zdania.
- Chronię cię przed Peterem, który na pewno już cię szuka. Czy ty nie rozumiesz, że on na pewno chce cię oznaczyć, aby zwiększyć swoje siły? - Tym razem Derek zacisnął mocniej ręce na kierownicy, a ton jego głosu stał się bardziej zdenerwowany.
- O, w końcu jakieś emocje... - skomentowałam, na co Derek tylko mocniej odetchnął. - Ok, przypuśćmy że masz rację i Peter mnie szuka, ale przecież nie możemy cały czas uciekać! Co powiem mamie?! - powoli zaczęłam panikować.
- Że zabrałem cię na wyjazd-niespodziankę. Zaraz zadzwonię do Scotta i powiem mu, aby trzymał się tej wersji - odparł mając już plan na każdą sytuację.
- Nie podoba mi się to wszystko... - zaczęłam. - To nie wypali! A jeżeli Peter zacznie szantażować moją mamę, albo Scotta?! - Głos zaczął mi drżeć. Tak samo jak ręce. Coraz więcej prawdopodobnych, a zarazem przerażających scenariuszy atakowało moją głowę.
- Jestem pewien, że ruszy za nami w pościg. Twoja rodzina jest bezpieczna - powiedział. - Char, zacznij oddychać - dodał, a ja dopiero teraz zrozumiałam, że ze stresu wstrzymywałam oddech. Moje serce zaczęło łomotać jak szalone. - Hej, spokojnie, spójrz na mnie. Wszystko będzie dobrze - powiedział i delikatnie ścisnął moją drżącą, spoconą dłoń. - Jesteś rozpalona - dodał marszcząc brwi.
- Nie czuję się najlepiej - powiedziałam, pociągając nosem.
- Co ci strzeliło do głowy, aby wyjść w mokrych włosach na dwór. Jest już koniec października - skomentował załamanym tonem i przejechał dłonią po paśmie moich wilgotnych włosów. -Dlaczego nie zostałaś w domu? - zapytał, tym razem na spokojnie, bez żadnej pretensji.
- Bo kazaliście mi to zrobić, a ja nie lubię jak ktoś zaczyna mi rozkazywać - odparłam, a Derek żachnął się pod nosem. - No co? - zapytałam, nie rozumiejąc z czego się zaśmiał.
- Jesteś strasznie uparta - powiedział w końcu i obdarzył mnie zniewalającym uśmiechem.
- Obiło mi się o uszy. - Również się uśmiechnęłam, a zaraz po tym kichnęłam dwa razy.
- Trzymaj. - Sięgnął do schowka i rzucił opakowaniowe chusteczek w moją stronę.
*
- Dzień dobry, śpiochu - powiedział Derek, gdy leniwie spojrzałam w jego stronę.
CZYTASZ
Nie uciekniesz od przeznaczenia [Derek Hale]
FanfictionKiedy Char McCall wraca do rodzinnego miasta aby uciec od rutyny, nie ma pojęcia co spotkało jej jedynego brata oraz jakie tajemnice przez tyle lat skrywało przed nią Beacon Hills. Kto by się spodziewał, że swoją prawdziwą miłość spotka właśnie w...