Rozdział 47 „Trzymaj język za zębami"

3.6K 240 18
                                    

- Tak jest zdecydowanie lepiej. - Usłyszałam jego uradowany głos. - Czas zacząć prawdziwą zabawę - dodał uśmiechając się do mnie zwycięsko.

- Nie możesz... - zaczęłam szeptać przerażonym głosem, ale zagłuszył mnie przerażający ryk wilkołaka. Żyły na jego szyi naprężyły się, a twarz poczerwieniała z wściekłości.

- Mogę wszystko! Jestem bogiem! -Uniósł wysoko ręce, wskazując na wszystko dookoła. - To należało do nas, nieśmiertelnych! A potem ludzka zaraza zapragnęła naszych ziem, zapominając o tym, kto jest twórcą wszystkiego co daje im pożywienie i schronienie. Gdy jeszcze mieszkały tu ludy indiańskie, składali przynależną nam cześć, modlili się do nas, rozumieli że to od nas zależy to czy będą mogli godnie żyć! Ale potem zjawili się przybysze. - Twarz Dereka skrzywiła się, tworząc grymas. - Bezcześcili ziemie, mordowali naszych wyznawców! Bogowie byli wściekli, ale nie mogli ingerować w sprawy ludzi, którzy w nich nie wierzą! I do tego pozwolili, aby to wilcze ścierwo dalej stąpało po naszej ziemi... - Tym razem wskazał na siebie.

- Wilkołak odpokutował za to co zrobił, a Charu mu przebaczyła - przerwałam jego monolog. - Tak samo jak bogowie!

- Ale nie wszyscy! - ryknął tak głośno, że aż zrobiłam krok do tyłu. Jego oczy zapłonęły czerwienią, która po chwili na szczęście zgasła. - I pomyśleć, że to zawsze ma związek z kobietą - zaśmiał się pod nosem. - Nie patrz tak na mnie, moja droga - dodał, widząc wyraz mojej twarzy. - To prawda. Kobiety zawsze doprowadzały do największych wojen na tej nieszczęsnej planecie. Powinny być trzymane w zamknięciu. Bez obrazy. - Mówiąc to wystawił dłoń w moim kierunku.

- Chyba jednak się obrażę - skomentowałam, na co Derek uśmiechnął się zawadiacko.

- Kiedyś nie byłyście tak śmiałe. Mężczyźni w dzisiejszych czasach muszą mieć naprawdę ciężki żywot - skomentował prześmiewczo.

- Nawet nie wiesz jak bardzo... - Usłyszałam głos Petera dochodzący gdzieś z tyłu. Obejrzałam się i spojrzałam na niego zdezorientowana. - No co? Nie zgadzam się z tą całą ideą zabijania wilkołaków, ale z tą jedną rzeczą akurat ma rację - powiedział, podtrzymując ledwo żywą Arshię. Przekręciłam oczami i z powrotem odwróciłam się w stronę Dereka.

- Już nie jesteś tak chętna na ranienie mnie sztyletem? - zapytał z szerokim uśmiechem. - No dalej, czekam - dodał, rozkładając ręce.

- Dobrze wiesz, że tego nie zrobię - wysyczałam przez niemal zaciśnięte zęby.

- Ah, no tak! Miłość! - Narysował w powietrzu kształt serca. - Ten twój alfa też cię kocha. Widzę wszystkie jego wspomnienia. - Stuknął palcem w skroń. - Uuu, w tej czarnej bieliźnie wyglądasz naprawdę ponętnie. Chociaż bez niczego jest jeszcze lepi...

- Dosyć! - krzyknęłam czując jak moje policzki robią się całe czerwone. Derek zaśmiał się na cały głos. Najwidoczniej było to dla niego tak zabawne, że aż musiał podeprzeć dłonie o uda. - Czego od nas chcesz? - zapytałam wściekła. Hale uspokoił się i spojrzał na mnie z zainteresowaniem.

- Jestem bogiem zemsty. Jak myślisz, czego mogę chcieć? - zapytał patrząc na mnie z pogardą.

- Zapytam inaczej. Co mam zrobić żebyś zostawił Dereka w spokoju?

- Jesteś odważna. - Uśmiechnął się i podszedł do mnie. Próbowałam udawać, że wcale mnie to nie przeraża, ale moje ciało mimowolnie całe się napięło. Derek zaczął obchodzić mnie dookoła. Czułam jego spojrzenie na każdym kawałku mojego ciała. - I piękna - dodał, gdy w końcu zatrzymał się tuż przede mną. Mierzyliśmy się wzrokiem i mimo że znałam te oczy od dawna, nie był to wzrok mojego ukochanego. Jego mimika, pogarda w głosie i gesty... To nie był mój alfa. - Nie dziwię się, że cię pokochał - powiedział odsuwając się w końcu ode mnie. - Już wiesz, że aby posiąść całkowitą moc Avatari musi opuścić dom na sześćdziesiąt dni i sześćdziesiąt nocy. Jest wtedy prowadzona przez szamana, który wskazuje jej właściwą drogę. Możliwe że umknął ci fakt iż szaman jest wtedy pod całkowitą władzą bogów, a konkretnie jednego boga. Gdy Charu odbywała swoją, nazwijmy to pielgrzymkę, zaszczyt przejęcia duszy szama przypadł mi. - Uśmiechnął się na to wspomnienie. - Ta dziewczyna była zupełnie inna od wszystkich śmiertelniczek. Wręcz emanowała od niej boską moc! Była mądra, bystra, piękna, a jej dusza była czysta jak dusza nowonarodzonego dziecka!

Nie uciekniesz od przeznaczenia [Derek Hale]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz