— Dzień dobry, śpiochu. — Usłyszałam Dereka, gdy leniwie podniosłam powieki i spojrzałam do góry, wprost w jego zielone oczy. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową jeszcze mocniej, gdy poczułam że zaczyna delikatnie głaskać mnie po ramieniu.
— Dzień dobry
— Uśmiechnęłam się serdecznie.— Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham — powiedział i pocałował mnie w czoło, drapiąc delikatnie zarostem.
— Mówisz mi to za każdym razem, gdy zdążę tylko otworzyć oczy — zaśmiałam się.
— Kiedy śpisz też ci to mówię... — odparł i uśmiechnął się zawadiacko. Moje usta mimowolnie wylądowały wprost na jego wargach. To samo działo się z jego rękami, które po chwili gładziły mnie po plecach. Podniosłam się dalikatnie, chcąc wstać z materaca aby skorzystać z toalety, ale poczułam jak znów ciągnie mnie do siebie i obejmuje ramionami.
— Gdzie się wybierasz, moja luno? — zapytał, a raczej zamruczał, opierając brodę o moje ramię.
— Myślę, że bardzo dobrze znasz odpowiedź na to pytanie — odparłam i kiwnęłam głową w kierunku drzwi prowadzących do łazienki.
— Najchętniej nigdy bym cię stąd nie wypuszczał — wyszeptał, ale poluźnił uścisk. Podniosłam się korzystając z okazji, ale nie odeszłam bez przekazania mu czułego pocałunku.
— Zaraz wracam — powiedziałam i ruszyłam w stronę łazienki, ponętnie kręcąc biodrami. Wiem, że pożera mnie wzrokiem, ale uwielbiam to uczucie. A co jest jeszcze wspanialsze? To, że od niemal tygodnia mój każdy poranek wygląda tak samo i chyba pierwszy raz w moim życiu nie narzekam na rutynę. Kocham tego upartego i zaborczego faceta, który zapewne zabrał się teraz za robienie śniadania. Gdy skończyłam brać prysznic, owinęłam się w puszysty, biały ręcznik i wyszłam do pomieszczenia spełniającego funkcję sypialni, kuchni i salonu. Tak jak myślam, mój alfa majstrował coś przy patelni.
— Z ilu jajek chcesz om... — przerwał, gdy odwrócił się w moją stronę i zauważył, że stoję przed nim w samym ręczniku. Za każdym razem patrzył na mnie, jakby to był pierwszy raz gdy mnie taką widzi.
— Poproszę z dwóch — odparłam z uśmiechem i ruszyłam w stronę mojej małej szafki, w której trzymałam niewielką ilość ubrań. Wróciłam do łazienki i przebrałam się w zwykłą, czarną bluzkę na cienkich ramiączkach i jasne, jeansowe spodnie z wielkimi dziurami. Mokre włosy luźno opadły mi na ramiona.
Zjedliśmy wspólnie śniadanie, po czym Derek standardowo wyszedł z loftu, aby spotkać się ze swoim stadem... Oh, przepraszam! Z naszym stadem. Ja w tym czasie zabrałam się za sprzątanie, któremu jak zawsze towarzyszył mój jazgot, no ale co poradzić gdy uwielbiam śpiewać, szczególnie gdy jestem tak przeszczęśliwa!
— I'm walking on sunshine ooo, I'm walking on sunshine ooo. And I wanna feel good. — Wczuwając się w ostatni wers, okręciłam się chcąc wykonać piruet, lecz zamarłam w pół ruchu, gdy okazało się, że stojący w drzwiach Peter parzy na mnie z dezorientacją. — Zapomnijmy o tym — powiedziałam przerwyajac długą ciszę.
— Nie wiem czy dam radę... — skomentował i wzdrygnął się z obrzydzeniem.
— Hej! Nie mów, że byłam aż tak tragiczna — odparłam, gdy starszy Hale podszedł do stołu i rozsiadł się przy nim wygodnie. — Omlet? — zapytałam, na co skinął twierdząco głową.
— To miał być wilkołak? — zapytał, gdy postawiłam przed nim talerz.
— A co? Nie widać? — zapytałam, wskazując na omlet ozdobiony uśmiechniętą buźką z syropu, z tym że na jej prowizorycznych ustach dorysowałam jeszcze dwa kły.
CZYTASZ
Nie uciekniesz od przeznaczenia [Derek Hale]
FanfictionKiedy Char McCall wraca do rodzinnego miasta aby uciec od rutyny, nie ma pojęcia co spotkało jej jedynego brata oraz jakie tajemnice przez tyle lat skrywało przed nią Beacon Hills. Kto by się spodziewał, że swoją prawdziwą miłość spotka właśnie w...