— Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek to powiem, ale nieźle się z tobą bawiłam, Hale — powiedziałam, gdy wraz z Derekiem zbliżaliśmy się do ganku mojego rodzinnego domu.
— Dzięki? — odparł niepewnie. — Z jednej strony to komplement, ale z drugiej stwierdziłaś, że nie można się ze mną dobrze bawić — dodał z nutą rozbawienia w głosie.
— Oh, dobrze wiesz co miałam na myśli. — Szturchnęłam go lekko butami, które przez złamany obcas, trzymałam w dłoni. — Chodziło mi o to, że ta cała więź mate skazała nas na siebie, a mimo że nienawidzę gdy coś ma nade mną kontrolę i od razu staram się od tego odciąć, to jednak nie jesteś aż tak wielkim wrzodem na tyłku. — Mówiąc to zaśmiałam się, a widząc wzrok Dereka mimowolnie zrobiłam to jeszcze głośniej.
— Ponownie, dzięki? — powiedział niepewnie, ale kącik jego ust uniósł się do góry.
Pociągnęłam za klamkę, a drzwi jak zawsze okazały się być otwarte, gdy ktoś był w domu.
— Muszę z nimi porozmawiać na temat tego, po są są klucze i jakie mają zastosowanie — skomentowałam. — Chociaż i tak nie powstrzyma to nadprzyrodzonych istot...
— Ale może zatrzymać potencjalnych włamywaczy — dodał i pchnął mocniej drzwi, abyśmy mogli w końcu wejść do środka.
— Nareszcie! Gdzie była... O Derek. — Usłyszałam głos brata, który nagle pojawił się na korytarzu. Miał potargane włosy, jakby dopiero co wstał z łóżka. — Martwiłem się! Nikt nie wiedział, gdzie wczoraj zniknęłaś.
— Spokojnie, byłam bezpieczna — odparłam i spojrzałam znacząco na Dereka, który skinął głową.
— Okeeej... — Skomentował Scott, patrząc na nas zdezorientowany. — Czyli co, jesteście już oficjalnie parą? — zapytał.
— Taaa, chyba wodną. — Wywróciłam oczami. — Nic między nami nic nie zaszło. Po prostu spędziliśmy miło czas, to tyle — dodałam, wzruszając ramionami. Derek nic nie powiedział.
— Mogłaś zadzwonić. Martwiłem się. — Mówił dalej Scott, który ruszył za mną wprost do mojego pokoju, do którego weszłam, aby w końcu przebrać się w coś wygodnego.
— Mam zniszczony telefon. I to dzięki twojemu wujkowi. — To drugie zdanie skierowałam do Derka, który również pojawił się w mojej sypialni. — Więc, sorry Scotty, ale nie miałam nawet okazji cię powiadomić — dodałam, gdy zaczęłam przebierać się za parawanem. — Poza tym i tak byłeś zbyt zajęty Allison... Zarumienił się prawda?
— Tak — odpowiedział rozbawiony Derek.
— Jezu... Wolałem, gdy działaliście osobno. — Skomentował mój brat i sądząc po coraz bardziej cichych krokach, wyszedł właśnie z mojego pokoju. Gdy w końcu się przebrałam i wyszłam zza parawanu, zobaczyłam że Derek rozsiadł się wygodnie na czerwonym fotelu.
— Kupię ci nowy telefon. Do tej pory możesz używać mojego — powiedział i wyciągnął swój smartfon w moją stronę.
— Żartujesz sobie? — zapytałam oburzona.
— Scott ma rację. Musisz mieć możliwość komunikacji.
— Co nie znaczy, że masz oddawać mi swoje rzeczy. Derek... Spędziłam pół dnia w twoim domu. W spalonym domu. Nie pozwolę na to, abyś jeszcze oddawał mi swoje rzeczy...
— To nie jest pro... — zaczął, wstając z fotela, ale przerwałam mu w pół zdania.
— Nawet nie próbuj mnie przekonywać! Wiesz czego nauczyłam się patrząc na moją mamę, która wychowywała samotnie dwójkę dzieci? — zapytałam, patrząc mu prosto w oczy. —Tego że nigdy nie mogę być zależna od drugiej osoby i zawsze mam radzić sobie sama. Z tym też sobie poradzę.
CZYTASZ
Nie uciekniesz od przeznaczenia [Derek Hale]
FanfictionKiedy Char McCall wraca do rodzinnego miasta aby uciec od rutyny, nie ma pojęcia co spotkało jej jedynego brata oraz jakie tajemnice przez tyle lat skrywało przed nią Beacon Hills. Kto by się spodziewał, że swoją prawdziwą miłość spotka właśnie w...