Rozdział 18 ,,Czy to musi być takie trudne?"

7.3K 382 41
                                    

— Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek to powiem, ale nieźle się z tobą bawiłam, Hale — powiedziałam, gdy wraz z Derekiem zbliżaliśmy się do ganku mojego rodzinnego domu.

— Dzięki? — odparł niepewnie. — Z jednej strony to komplement, ale z drugiej stwierdziłaś, że nie można się ze mną dobrze bawić — dodał z nutą rozbawienia w głosie.

— Oh, dobrze wiesz co miałam na myśli. — Szturchnęłam go lekko butami, które przez złamany obcas, trzymałam w dłoni. — Chodziło mi o to, że ta cała więź mate skazała nas na siebie, a mimo że nienawidzę gdy coś ma nade mną kontrolę i od razu staram się od tego odciąć, to jednak nie jesteś aż tak wielkim wrzodem na tyłku. — Mówiąc to zaśmiałam się, a widząc wzrok Dereka mimowolnie zrobiłam to jeszcze głośniej.

— Ponownie, dzięki? — powiedział niepewnie, ale kącik jego ust uniósł się do góry.

Pociągnęłam za klamkę, a drzwi jak zawsze okazały się być otwarte, gdy ktoś był w domu.

— Muszę z nimi porozmawiać na temat tego, po są są klucze i jakie mają zastosowanie — skomentowałam. — Chociaż i tak nie powstrzyma to nadprzyrodzonych istot...

— Ale może zatrzymać potencjalnych włamywaczy — dodał i pchnął mocniej drzwi, abyśmy mogli w końcu wejść do środka.

— Nareszcie! Gdzie była... O Derek. — Usłyszałam głos brata, który nagle pojawił się na korytarzu. Miał potargane włosy, jakby dopiero co wstał z łóżka. — Martwiłem się! Nikt nie wiedział, gdzie wczoraj  zniknęłaś.

— Spokojnie, byłam bezpieczna — odparłam i spojrzałam znacząco na Dereka, który skinął głową.

— Okeeej... — Skomentował Scott, patrząc na nas zdezorientowany. — Czyli co, jesteście już oficjalnie parą? — zapytał.

— Taaa, chyba wodną. — Wywróciłam oczami. — Nic między nami nic nie zaszło. Po prostu spędziliśmy miło czas, to tyle — dodałam, wzruszając ramionami. Derek nic nie powiedział.

— Mogłaś zadzwonić. Martwiłem się. — Mówił dalej Scott, który ruszył za mną wprost do mojego pokoju, do którego weszłam, aby w końcu przebrać się w coś wygodnego.

— Mam zniszczony telefon. I to dzięki twojemu wujkowi. — To drugie zdanie skierowałam do Derka, który również pojawił się w mojej sypialni. — Więc, sorry Scotty, ale nie miałam nawet okazji cię powiadomić — dodałam, gdy zaczęłam przebierać się za parawanem. — Poza tym i tak byłeś zbyt zajęty Allison... Zarumienił się prawda?

— Tak — odpowiedział rozbawiony Derek.

— Jezu... Wolałem, gdy działaliście osobno. — Skomentował mój brat i sądząc po coraz bardziej cichych krokach, wyszedł właśnie z mojego pokoju. Gdy w końcu się przebrałam i wyszłam zza parawanu, zobaczyłam że Derek rozsiadł się wygodnie na czerwonym fotelu.

— Kupię ci nowy telefon. Do tej pory możesz używać mojego — powiedział i wyciągnął swój smartfon w moją stronę.

— Żartujesz sobie? — zapytałam oburzona.

— Scott ma rację. Musisz mieć możliwość komunikacji.

— Co nie znaczy, że masz oddawać mi swoje rzeczy. Derek... Spędziłam pół dnia w twoim domu. W spalonym domu. Nie pozwolę na to, abyś jeszcze oddawał mi swoje rzeczy...

— To nie jest pro... — zaczął, wstając z fotela, ale przerwałam mu w pół zdania.

— Nawet nie próbuj mnie przekonywać! Wiesz czego nauczyłam się patrząc na moją mamę, która wychowywała samotnie dwójkę dzieci? — zapytałam, patrząc mu prosto w oczy. —Tego że nigdy nie mogę być zależna od drugiej osoby i zawsze mam radzić sobie sama. Z tym też sobie poradzę.

Nie uciekniesz od przeznaczenia [Derek Hale]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz