- Tak? - Usłyszałam zaspany głos po drugiej stronie telefonu.
- Peter! - szepnęłam choć miałam ochotę krzyczeć. - Musisz mi pomóc!
- O drugiej w nocy nic nie muszę... Dzwoń do Dereka - odparł. Bałam się, że zaraz odłączy telefon.
- Peter, błagam... - wyszeptałam. Najwidoczniej zadziałało, bo usłyszałam ciężkie westchnięcie.
- Gdzie jesteś? - zapytał w końcu.
- W moim domu.
- I zakładam, że Derek ma nic o tym nie wiedzieć - westchnął. Założę się że kącik jego ust podniósł się do góry, tworząc zawadiacki uśmiech.
- Jeszcze nie teraz... - odparłam, choć muszę przyznać, że było mi głupio z tego powodu.
- Będę za dziesięć minut.
- Dziękuję... - wyszeptałam skruszonym tonem.
- Szarlotka dziękuje złemu wujkowi Peterowi. Chyba się wzruszyłem - zaśmiał się po drugiej stronie.
- Zaczynam żałować, że zadzwoniłam akurat do ciebie... - przekręciłam oczami.
- Skoro to zrobiłaś to znaczy, że i tak nie miałaś innego wyboru.
- Będę czekać przed domem - powiedziałam zmieniając temat i odłączyłam telefon. Założyłam ciemne jeansy i szeroką bluzę z kapturem, który od razu zarzuciłam na głowę. Wcisnęłam stary telefon do kieszeni, po czym owinęłam nóż, którym omal nie skrzywdziłam Scotta w biały podkoszulek i wrzuciłam go do plecaka. Po cichu zeszłam na dół, gdzie założyłam kurtkę i zimowe buty, po czym wyszłam na zewnątrz. Nie czekałam długo, bo dosłownie po kilku minutach Peter zatrzymał się pod domem. Szybko zajęłam miejsce pasażera i od razu zaczęłam grzebać w plecaku.
- Mam nadzieję, że powód dla którego zrywasz mnie z łóżka o tej porze, jest naprawdę dobry - powiedział ironicznie, gdy ruszył wzdłuż ulicy. Jego oczy, choć zaspane, były czujne jak zawsze. - Więc co dla mnie masz, szarlotko?
- To - odparłam i położyłam mu zawiniątko na udach. Peter jedną ręką zaczął rozwijać białą koszulkę.
Nagle poczułam jak uderzam lekko głową w przednią szybę samochodu. Dobrze, że Peter nie zdążył się jeszcze rozpędzić, a ja na zawsze zapamiętam aby od razu zapinać pasy.
- Hej! - krzyknęłam oburzona tym, że Hale tak nagle zahamował.
- Skąd to masz?! - zapytał wściekle, podnosząc ostry przedmiot do góry.
*
- Wtedy ocknęłam się i zrozumiałam, że przede mną nie leży nikt inny, a mój brat! Mało brakowało i bym go zabiła, rozumiesz?! Potem zabrałam nóż i wpadłam do mojego pokoju i od razu do ciebie zadzwoniłam. - Skończyłam opowiadać całą historię, zaczynając od wyjazdu do Nebraski. Mówiłam tak szybko, że mam wrażenie iż powiedziałam wszystko na jednym wdechu.
- To nie nóż, a sztylet - skomentował przekręcając oczami.
- Serio? To jest teraz dla ciebie najważniejsze? - zapytałam wyrzucając ręce do góry.
- I mówisz, że nie wiesz skąd pojawił się w twoim domu? - Zignorował moją reakcję.
- Po prostu pojawił się na mojej komodzie, a ja wiedziałam, że muszę go użyć, aby zniszczyć coś, co pojawiło się w pokoju Scotta... - odparłam, przyglądając się swoim butom. Wstydziłam się tego, co niemal zrobiłam.
- Spokojnie... - Mówiąc to podniósł dwoma palcami mój podbródek, abym skierowała twarz w jego stronę. Podniosłam na niego zaszklone oczy i dopiero teraz zobaczyłam, że przygląda mi się uważnie. - Wyciągnę cię z tego, szarlotko.
CZYTASZ
Nie uciekniesz od przeznaczenia [Derek Hale]
FanfictionKiedy Char McCall wraca do rodzinnego miasta aby uciec od rutyny, nie ma pojęcia co spotkało jej jedynego brata oraz jakie tajemnice przez tyle lat skrywało przed nią Beacon Hills. Kto by się spodziewał, że swoją prawdziwą miłość spotka właśnie w...