Obudziły mnie odgłosy mamy krzątającej się w kuchni. Przeciągnęłam się leniwie i podniosłam telefon, który leżał na szafce nocnej.
7:28
Wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę łazienki, ale gdy byłam w połowie korytarza, ze swojego pokoju wybiegł Scotty i w zastraszająco szybkim tempie znalazł się przed drzwiami miejsca, do którego dążyłam.
- Sorry sis! Zaspałem do szkoły!. - Usłyszałam jeszcze zanim zamknął drzwi. Ja nie mam nic przeciwko, gorzej z moim pęcherzem... Zbiegłam na dół po drewnianych schodach i czym prędzej dopadłam do drzwi ubikacji, bojąc się, że znowu ktoś mnie uprzedzi. Gdy w końcu z niej wyszłam, wparowałam wprost do kuchni, a na mojej twarzy malowała się niesamowicie błoga mina. Aż do czasu...
Na początku zobaczyłam jak mama uśmiecha się nieco speszona w moją stronę. Zaraz obok niej, przy wyspie kuchennej siedział całkiem wysoki, szczupły mężczyzna, który również uśmiechnął się na mój widok.
- Cześć... - zaczął niepewnie blondyn. - Jestem... - Nie skończył bo przerwałam mu w pół zdania.
- Wiem kim pan jest - odparłam ze szczerym uśmiechem, przypominając sobie wczorajszą rozmowę z mamą.
- Widzę, że nie jestem już anonimowy. -Zaśmiał się spoglądając na moją mamę, a na jej policzkach pojawił się delikatny rumieniec. Jakie to było urocze! - Przywiozłem wam świeże bułki - dodał, jakby chciał się wytłumaczyć, dlaczego jest tu o tak wczesnej porze.
- Właśnie widzę - skomentowałam, spoglądając na stos pieczywa, którego zapach roznosił się po całym domu. Poczułam jak ślina zbiera mi się do ust.
- Będę się już zbierał, nie chcę przeszkadzać - odparł mężczyzna, patrząc na mnie z nie lada rozbawieniem. Pomięta, czarna bluzka ze znakiem Batmana i spodenki w hawajskie kwiaty zdecydowanie nie były strojem, do zapoznawania nowych ludzi, a gdy w grę wchodził jeszcze wczorajszy kok i puchate kapcie, można śmiało powiedzieć, że sięgnęłam dna towarzyskiego. Zanim się zorientowałam, mama odprowadzała już gościa do drzwi, więc nieco zawstydzona swoim strojem, poczłapałam za nią.
- Dzięki za zakupy - powiedziała, opierając się ramieniem o otwarte drzwi.
- Polecam się na przyszłość - odparł. - Miło było mi cię poznać, Charlotte. Wiele o tobie słyszałem - powiedział, a ja zaczęłam zastanawiać się, co może już o mnie wiedzieć. Znając Mellisę McCall - najczarniejsze historie z dzieciństwa.
- Mi również było miło pana poznać.
- Proszę cię! Tylko nie per pan - skomentował, przewracając oczami. - Mów mi Peter - dodał i wyciągnął dłoń w moim kierunku.
- Char. - Uśmiechnęłam się i uścisnęłam dłoń wysokiego blondyna. Miałam wrażenie, że na jego twarzy pojawił się nagły grymas, ale pewnie tylko mi się zdawało. Gdy mama pożegnała się ze swoim kolegą i zamknęła drzwi, ja oparłam się nonszalancko o wyspę kuchenną i rozerwałam jedną z gorących bułek na pół.
- Melisso McCall, muszę przyznać, że nie próżnowałaś kiedy nie było mnie w Beacon Hills - skomentowałam i włożyłam kawałek pieczywa do ust. Mama uśmiechnęła się nieco zawstydzona i zabrała się za rozkładanie naczyń ze zmywarki.
- To nic oficjalnego... Nie wiem czy to w ogóle ma sens. Poza tym jest ode mnie kilka lat młodszy.
Już chciałam odpowiedzieć, lecz przerwał nam stukot ciężkich kroków.
- Cześć! - krzyknął Scott, który zbiegał właśnie po schodach i momentalnie dobiegł do drzwi.
- A śniadanie? - krzyknęła za nim mama, ale Scotty był już na zewnątrz. - Nie wiem, co dzieje się z tym chłopakiem... - skomentowała smutno.
CZYTASZ
Nie uciekniesz od przeznaczenia [Derek Hale]
FanfictionKiedy Char McCall wraca do rodzinnego miasta aby uciec od rutyny, nie ma pojęcia co spotkało jej jedynego brata oraz jakie tajemnice przez tyle lat skrywało przed nią Beacon Hills. Kto by się spodziewał, że swoją prawdziwą miłość spotka właśnie w...