Rozdział 9 ,,Wiele o tobie słyszałem"

8.4K 308 96
                                    

Obudziły mnie odgłosy mamy krzątającej się w kuchni. Przeciągnęłam się leniwie i podniosłam telefon, który leżał na szafce nocnej.

7:28

Wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę łazienki, ale gdy byłam w połowie korytarza, ze swojego pokoju wybiegł Scotty i w zastraszająco szybkim tempie znalazł się przed drzwiami miejsca, do którego dążyłam.

- Sorry sis! Zaspałem do szkoły!. - Usłyszałam jeszcze zanim zamknął drzwi. Ja nie mam nic przeciwko, gorzej z moim pęcherzem... Zbiegłam na dół po drewnianych schodach i czym prędzej dopadłam do drzwi ubikacji, bojąc się, że znowu ktoś mnie uprzedzi. Gdy w końcu z niej wyszłam, wparowałam wprost do kuchni, a na mojej twarzy malowała się niesamowicie błoga mina. Aż do czasu...

Na początku zobaczyłam jak mama uśmiecha się nieco speszona w moją stronę. Zaraz obok niej, przy wyspie kuchennej siedział całkiem wysoki, szczupły mężczyzna, który również uśmiechnął się na mój widok.

- Cześć... - zaczął niepewnie blondyn. - Jestem... - Nie skończył bo przerwałam mu w pół zdania.

- Wiem kim pan jest - odparłam ze szczerym uśmiechem, przypominając sobie wczorajszą rozmowę z mamą.

- Widzę, że nie jestem już anonimowy. -Zaśmiał się spoglądając na moją mamę, a na jej policzkach pojawił się delikatny rumieniec. Jakie to było urocze! - Przywiozłem wam świeże bułki - dodał, jakby chciał się wytłumaczyć, dlaczego jest tu o tak wczesnej porze.

- Właśnie widzę - skomentowałam, spoglądając na stos pieczywa, którego zapach roznosił się po całym domu. Poczułam jak ślina zbiera mi się do ust.

- Będę się już zbierał, nie chcę przeszkadzać - odparł mężczyzna, patrząc na mnie z nie lada rozbawieniem. Pomięta, czarna bluzka ze znakiem Batmana i spodenki w hawajskie kwiaty zdecydowanie nie były strojem, do zapoznawania nowych ludzi, a gdy w grę wchodził jeszcze wczorajszy kok i puchate kapcie, można śmiało powiedzieć, że sięgnęłam dna towarzyskiego. Zanim się zorientowałam, mama odprowadzała już gościa do drzwi, więc nieco zawstydzona swoim strojem, poczłapałam za nią.

- Dzięki za zakupy - powiedziała, opierając się ramieniem o otwarte drzwi.

- Polecam się na przyszłość - odparł. - Miło było mi cię poznać, Charlotte. Wiele o tobie słyszałem - powiedział, a ja zaczęłam zastanawiać się, co może już o mnie wiedzieć. Znając Mellisę McCall - najczarniejsze historie z dzieciństwa.

- Mi również było miło pana poznać.

- Proszę cię! Tylko nie per pan - skomentował, przewracając oczami. - Mów mi Peter - dodał i wyciągnął dłoń w moim kierunku.

- Char. - Uśmiechnęłam się i uścisnęłam dłoń wysokiego blondyna. Miałam wrażenie, że na jego twarzy pojawił się nagły grymas, ale pewnie tylko mi się zdawało. Gdy mama pożegnała się ze swoim kolegą i zamknęła drzwi, ja oparłam się nonszalancko o wyspę kuchenną i rozerwałam jedną z gorących bułek na pół.

- Melisso McCall, muszę przyznać, że nie próżnowałaś kiedy nie było mnie w Beacon Hills - skomentowałam i włożyłam kawałek pieczywa do ust. Mama uśmiechnęła się nieco zawstydzona i zabrała się za rozkładanie naczyń ze zmywarki.

- To nic oficjalnego... Nie wiem czy to w ogóle ma sens. Poza tym jest ode mnie kilka lat młodszy.

Już chciałam odpowiedzieć, lecz przerwał nam stukot ciężkich kroków.

- Cześć! - krzyknął Scott, który zbiegał właśnie po schodach i momentalnie dobiegł do drzwi.

- A śniadanie? - krzyknęła za nim mama, ale Scotty był już na zewnątrz. - Nie wiem, co dzieje się z tym chłopakiem... - skomentowała smutno.

Nie uciekniesz od przeznaczenia [Derek Hale]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz