Rozdział 27 ,,Nie zostawiaj mnie tu samej"

7.1K 329 54
                                    

—  The Beatles czy Rolling Stones?

— Rolling Stones — odpowiedział bez zastanowienia. — Kto był lepszym agentem 007: Sean Connery czy Roger Moor?

— Sean Connery forever.— Mówiąc to pocałowałam dwa palce i podniosłam rękę do góry.

Derek spojrzał leniwie na zegarek. 

— Muszę się zbierać.

— Tak właściwie to gdzie idziesz? — zapytałam, dziwiąc się że nie zrobiłam tego wcześniej.

— Umówiłem się z kimś — odparł tajemniczo. — Wrócę za kilka godzin.

— No chyba możesz zdradzić trochę więcej. Twoje tajemnice są ze mną bezpieczne, bo jak widzisz nawet gdybym chciała to i tak nie mam komu ich wygadać — zażartowałam, siedząc na łóżku i rozglądając się po pokoju.

— Po prostu muszę coś załatwić... Wytłumaczę ci późnej. —Derek wziął kurtkę, która wisiała na oparciu krzesła i ruszył w stronę drzwi. Zrobiło mi się naprawdę przykro, gdy po tym wszystkim nawet nie zdradził mi gdzie idzie i z kim ma zamiar się spotkać. Spuściłam głowę i zaczęłam przyglądać się moim palcom, ale po chwili poczułam jak składa czuły pocałunek na moim czole i mierzwi włosy, zostawiając je w nieładzie. — Niedługo się zobaczymy — powiedział, gdy spojrzałam w górę w jego zielone oczy, które iskrzyły gdy patrzył na mnie. Schylił się i pocałował mnie w usta, po czym wyszedł z pokoju zostawiając mnie z szerokim uśmiechem na twarzy. Kto by się spodziewał, że coś kiedykolwiek połączy Charlotte McCall i Dereka Hale'a? Na pewno nie ja...

2 godziny później

— Nie wytrzymam tu ani chwili dłużej! — krzyknęłam sama do siebie i rzuciłam się twarzą w stronę poduszki. Siedzę zamknięta w czterech ścianach, w telewizji nie leci kompletnie nic ambitnego, nie mam telefonu, a nawet nie porozmawiam z panią na recepcji, bo przecież nie wyjdę do niej w bokserkach Dereka, które muszę nosić bo moje ubrania wciąż nie wyschły. Policzyłam już każdy sęk w panelach, wszystkie kwiaty na obrazie i każde pęknięcie w ścianie. Chyba nie zostało mi nic innego, niż tylko ponowne włączenie telewizora.

Antonio, to ja-twoja żona — powiedziała latynoska z burzą czarnych loków.

 Moja żona nie żyje od dwóch lat! — odpowiedział dramatycznie Antonio, który na siłę spróbował się rozpłakać, co wyglądało raczej jakby od dłuższego czasu nie mógł się załatwić.
 Ja nie umarłam! Uratowali mnie buddyjscy mnisi, lecz musiałam zrobić operacje plastyczną całej twarzy, aby mafia mnie nie rozpoznała, lecz to wciąż jestem ja, twoja Dolores! — Brunetka próbowała przekazać jakiekolwiek emocje. Niestety przez ilość botoksu nawet dramatyczna muzyka w tle niewiele tu pomogła.

Udowodnij — Antonio zrobił groźną minę. — Prawdziwa Dolores ma znamię w kształcie Afryki na lewej łopatce. — Tym razem dramatyczna muzyka i maksymalne zbliżenie na twarz kobiety sprawiło, że zaśmiałam się na głos. Brunetka odwróciła się i odsłoniła ramię ukazując znamię.

— Ej, rzeczywiście wygląda jak Afryka — skomentowałam. Chyba za często zaczynam gadać sama do siebie...

 Dolores, to naprawdę ty... — zaczął mężczyzna o egzotycznej urodzie.

— Oh Antonio...

— Oh Dolores...

Kochankowie rzucił się ku sobie, gdy nagle do bogato zdobionego pokoju wparowała kobieta, która wyglądała identycznie jak Dolores.

Nie uciekniesz od przeznaczenia [Derek Hale]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz