- I wtedy Scott podszedł do manekina i stanął za nim, bo myślał że to kolejka do kasy. - Na moje słowa Derek niemal zachłysnął się kawą, którą akurat wlał do ust. - Proszę - powiedziałam roześmiana i podałam mu papierowy ręcznik, aby mógł wytrzeć krople napoju bogów, które zabrudziły mu bordową koszulkę.
- Nie wiedziałam, że jesteś takim rannym ptaszkiem - powiedziała mama, która pojawiła się w kuchni. - I że mamy gościa - dodała, lustrując Dereka wzrokiem. Od ostatnich wydarzeń nie pałała do niego szczególną sympatią... - Dlaczego jesteś cała w błocie? - Zmrużyła brązowe oczy.
- Byliśmy na porannym joggingu.
- I co? Wpadłaś do jeziora, a później wytwarzałaś się w piachu? Innej możliwości nie widzę - skomentowała podpierając ręce o biodra.
- Coś w ten deseń... - odparłam zerkając na Dereka i przypominając sobie jaki dał mi wycisk na naszym pierwszym treningu.
- Dobra - powiedziała mama i wyrzuciła ręce do góry. - Nie chcesz mówić, to nie mów, ale przestań w końcu brudzić mi mój nowy dywan - dodała rozżalonym tonem, a ja spojrzałam pod nogi, gdzie na jasnokremowym dywanie zupełnie nagle pojawiły się brudne plamy. No dobra... Może nie aż tak zupełnie nagle. - Marsz pod prysznic, Charlotte! -Spuściłam głowę i powolnym krokiem ruszyłam na górę. - O nie, mój drogi. - Usłyszałam głos mamy, więc odwróciłam się w jej kierunku. - Z tobą mam jeszcze wiele do pogadania -dodała w stronę Dereka, który wstał aby najwidoczniej wyjść za mną z kuchni, lecz zatrzymał się słysząc groźny ton kobiety niższej od niego o głowę.
- Powodzenia - szepnęłam tak cicho, że tylko on mógł to usłyszeć, po czym uśmiechnęłam się i czym prędzej wbiegłam na górę, aby wziąć szybki prysznic i wyrwać Dereka ze szponów Melissy McCall.
O ile sama kąpiel była bardzo przyjemna, to zmywanie błota z włosów było istnym utrapieniem. Gdy po kilkunastu minutach udało mi się uporać z kołtunami na głowie, założyłam szorty i czerwony podkoszulek i zbiegłym na dół, bojąc się, że nie będę miała do kogo wracać, bo ani mama ani Derek nie należeli do spokojnych osób. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy oboje siedzieli przy wyspie kuchennej i popijali kolejną kawę, która jeszcze parowała z kubków.
- Chodź do nas Charlotte, zrobiłam i dla ciebie - powiedziała uśmiechnięta mama, gdy w końcu dostrzegła, że stoję w futrynie i gapię się na nich z otwartymi ustami.
- Już idę... - odparłam zdezorientowana spoglądając pytająco na Dereka, który tylko wzruszył ramionami.
Poranek minął nam naprawdę miło. Po niecałej godzinie mama spojrzała na zegarek i leniwie zeszła z barowego stołka.
- Zbieram się do pracy - westchnęła , na co zmarszczyłam czoło przypominając sobie, że wszystkie niedziele miała zawsze wolne.
- Dzisiaj?
- Wzięłam dodatkowy dyżur. - Uśmiechnęła się, lecz jej oczy były smutne.
- Mamo...
- Muszę lecieć, bo się spóźnię. Pa - powiedziała i złapała torbę, po czym wybiegła na zewnątrz. Po chwili usłyszałam odpalany silnik i auto odjeżdżające z naszego podjazdu.
- Robi to dla mnie - odparłam, wiedząc dlaczego mama katuje się kolejnymi dodatkowymi dyżurami. - Muszę znaleźć pracę. Mama utrzymuje nie tylko siebie, ale i Scotta. Nie mogę stać się jej kolejnym wydatkiem - powiedziałam smutno i zaczęłam grzebać łyżeczką w cukiernicy.
- Coś wymyślę.
Uniosłam wzrok na Dereka. Jego zielone oczy wpatrywały się we mnie. Hale poruszył ustami, jakby chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili powstrzymał się i przegryzł dolną wargę.
CZYTASZ
Nie uciekniesz od przeznaczenia [Derek Hale]
FanfictionKiedy Char McCall wraca do rodzinnego miasta aby uciec od rutyny, nie ma pojęcia co spotkało jej jedynego brata oraz jakie tajemnice przez tyle lat skrywało przed nią Beacon Hills. Kto by się spodziewał, że swoją prawdziwą miłość spotka właśnie w...