Rozdział 14 ,,Spokój po burzy"

7.6K 367 28
                                    

Ciche pikanie powoli zaczęło wybijać mnie ze snu i sprowadziło z powrotem na jawę. Otworzyłam leniwie oczy i zobaczyłam, że znów leżę na tym samym łóżku szpitalnym co kilka godzin temu, zanim wyruszyliśmy na ,,akcję ratunkową". Właśnie! Co ze Scottem i całą resztą?! Momentalnie podniosłam się do pozycji siedzącej, przy okazji ciągnąć za sobą podłączone kabelki. Dopiero teraz zobaczyłam, że w moje ciało są powkuwane różne rurki, podłączone do aparatury. Przez chwilę nie wiedziałam co z tym faktem zrobić, ale nie oszukujmy się - to nie jest film, gdzie główny bohater zrywa z siebie wszystkie kable i wychodzi jak gdyby nigdy nic. Położyłam się z powrotem na łóżko, czekając aż głośniejsze pikanie aparatury przy moim nagłym zrywie i tak sprawi, że w sali pojawią się za chwilę pielęgniarki. Spojrzałam na świeży opatrunek na moim brzuchu, który wskazywał na to, że znów byłam zszywana. Na dworze już świtało, a ja czułam się zmęczona bardziej niż kiedykolwiek w życiu, lecz lęk o brata spędzał mi sen z powiek. Tak jak myślałam, po kilku sekundach w sali pojawiła się pielęgniarka, a dokładnie nie kto inny, a...

- Charlotte McCall! Czyś ty kompletnie zwariowała? Choć raz nie możesz usiedzieć na tyłku?! - powiedziała oburzona mama, która zbliżyła się do aparatury. - Co ci w ogóle strzeliło do głowy, aby wyjść w środku nocy na papierosa? I w ogóle od kiedy ty palisz? - pytała, a ja byłam tak samo zdziwiona jak ona.

- Scotty - krzyknęłam widząc brata, który wszedł właśnie do sali. Znów wykonałam gwałtowny zryw, lecz mama przytrzymała mnie za ramiona i przycisnęła z powrotem do łóżka.

- O nie, moja panno! Ty zostajesz tutaj - powiedziała rozkazującym tonem. - A twoim zadaniem jest dopilnować, aby się stąd nie ruszała - dodała w stronę Scotta.

- A co z toaletą? - zapytałam.

- Mogę założyć ci cewnik - odparła.

- Co?! - krzyknęłam zszokowana.

- Żartuję. Możesz iść do łazienki, ale jeżeli wystawiasz nogę za teren tego budynku obiecuję, że przypniemy cię do łóżka pasami. Muszę iść na dyżur. Będę wpadała co jakiś czas - powiedziała i zniknęła za drzwiami. Od razu spojrzałam na brata, który wysunął metalowy taboret spod łóżka.

- Oh chodź tu, gamoniu - powiedziałam i pociągnęłam go za rękę w moją stronę, tak że niemal upadł wprost na mnie. Przytuliłam go mocno i rozczochrałam jego i tak nieułożone włosy. - Opowiadaj - dodałam, gdy w końcu wypuściłam go z objęć. Scott usiadł na taborecie i zaczął poprawiać zmierzwione włosy.

- Pamiętasz, że razem ze Stilesem mieliśmy odwrócić uwagę łowców, gdy wy uwalniałyście Dereka? - zapytał.

- Mam dziurę w brzuchu, a nie w mózgu. No jasne, że pamiętam - odparłam, wyrzucając ręce do góry.

- Gdy w końcu dotarliśmy do ich siedziby, za bardzo nie wiedziałem co zrobić, szczególnie gdy okazało się, że było ich aż pięciu... Stiles wpadł na pomysł, abym nie używał mocy wilkołaka. Na początku nie wiedziałem o co mu chodzi, ale gdy wywalił stojak z kijami i wszyscy nagle na niego spojrzeli, od razu zrozumiałem, jaka jest jego taktyka. Graliśmy dwóch zagubionych nastolatków, którzy byli żądni przygód i weszli do, jak sami myśleli, opuszczonego schronu powojennego. Mimo to i tak nie było do nas jakoś specjalnie pozytywnie nastawieni... - Mówiąc to podrapał się po karku. - A gdy dołączyła do nich Kate Argent, zrobiło się już naprawdę nieciekawie. Myślałem, że dzięki niej będzie nam łatwiej się z tego wykaraskać, ale wyraz jej twarzy wskazywał na to, że to właśnie ona wyda na nas skazujący wyrok. Wszystko się zmieniło, gdy w pomieszczeniu nagle znalazła się Allison, która widząc Kate oraz kilka znajomych twarzy doznała szoku. Kate od razu o nas zapomniała i zbyła nas machnięciem ręki. Gdy pociągnąłem za sobą Allison, Kate powiedziała, że musi z nią porozmawiać. Do teraz nie odbiera mojego telefonu... - dodał smutno.

Nie uciekniesz od przeznaczenia [Derek Hale]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz