Rozdział 41 ,,Namiastka normalności"

6.4K 301 44
                                    

- Zapamiętałem tylko Wi - powiedział Stiles, gdy przeczytałam nazwy jakimi określiła mnie Arshia, wszystkim zebranym w jego domu.

- Właśnie dlatego je zapisałam. - Zamachałam niewielką karteczką przed jego oczami. Spojrzałam na nią jeszcze raz widząc trzy słowa, które były dla mnie zupełnie niezrozumiałe, nawet po opisaniu je przez Indiankę.

,,Vishaka, Wi, Avatari"

- Podobno to pierwsze oznacza gwiazdy, a drugie może być zarówno słońcem jak i księżycem - dodałam, mówiąc to co udało mi się zapamiętać.

- Język Indian jest skomplikowany. Jedno słowo może odpowiadać różnym znaczeniom w zależności od kontekstu - wytłumaczył Derek. Podszedł do mnie, aby zerknąć przez moje ramię na wyrwaną z zeszytu kartkę. Po chwili poczułam jego silne ramię obejmujące mnie w talii. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem.

- Tak samo jak triskelion - zauważył słusznie Scott.

- Więc możesz być zarówno słońcem, księżycem i gwiazdą? - zapytał skołowany Isaac.

- Może jeszcze meteorytem i drogą mleczną? - Lydia skomentowała prześmiewczo jego słowa. - To przecież oczywiste, że w wierzeniach indiańskich bóstwa przedstawiane były jako zjawiska meteorologiczne. - Mówiąc to przekręciła oczami.

- Dlatego właśnie określenie Avatari jest w tym przypadku najbardziej odpowiednie - powiedział Derek.

- Avatari, czyli? - zapytał Stiles przedłużając ostatnie słowo.

- Czyli boskie wcielenie - odpowiedziałam cicho powtarzając słowa Indianki.

- Ale ekstra! - krzyknął uradowany chłopak i podniósł dłoń w moim kierunku. Zapewne liczył na to, że przybiję z nim piątkę, ale chyba za bardzo się przeliczył, bo mi zdecydowanie nie udzielał się jego entuzjazm. - Ktokolwiek? - zapytał i zaczął rozglądać się dookoła, lecz nikt nie odpowiedział, więc zrezygnowany chłopak opuścił w końcu dłoń.

- Wiadomo z czym to się wiąże? - zapytała Allison, która siedziała na kanapie tuż obok Scotta.

- Avatari powiązana jest wszechobecną przyrodą - zaczął Derek. - Tyle że dziewczyna obdarzona tą mocą zostawała przekazywana szamanom z plemienia Shinzutti na wieloletnie nauki, aby móc korzystać ze swojej siły. Plemię zostało całkowicie wybite w tysiąc osiemset osiemdziesiątym siódmym roku.

- Z tego co opowiadała Arshia, gdybym żyła ponad dwieście lat temu zapewne oddawano by mi cześć i składano ofiary - wzruszyłam ramionami - ale w aktualnej sytuacji raczej niczego to nie zmienia.

- Nie wiedziałam, że macie rdzenno amerykańskie korzenie. - Allison spojrzała na mnie i na Scotta.

- Mama wspomniała kiedyś przy ojcu o jego przodkach, ale ten szybko zakończył rozmowę. W sumie nigdy nie zastanawiałam się dlaczego... - skomentował mój brat.

- Podsumowując - powiedziałam głośno, czym zebrałam wszystkie spojrzenia na sobie - ugryzienie Dereka obudziło we mnie coś, co w dzisiejszych czasach jest kompletnie nieprzydatne, czyli można powiedzieć, że wciąż jestem zwykłym człowiekiem.

- O ile można tak nazwać ludzką lunę - skomentowała Lydia.

Po ponad godzinnym spotkaniu, zostawiliśmy przyjaciół w domu Stilesa i wraz z Derekiem ruszyliśmy spacerem w stronę loftu, znajdującego się na obrzeżach miasta.

- Pamiętasz pierwszą noc, gdy wróciłam do Beacon Hills? - zapytałam, wtulając się w jego ramię. Mimo otaczającego chłodu jego ciało zawsze było ciepłe.

Nie uciekniesz od przeznaczenia [Derek Hale]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz