- Zapamiętałem tylko Wi - powiedział Stiles, gdy przeczytałam nazwy jakimi określiła mnie Arshia, wszystkim zebranym w jego domu.
- Właśnie dlatego je zapisałam. - Zamachałam niewielką karteczką przed jego oczami. Spojrzałam na nią jeszcze raz widząc trzy słowa, które były dla mnie zupełnie niezrozumiałe, nawet po opisaniu je przez Indiankę.
,,Vishaka, Wi, Avatari"
- Podobno to pierwsze oznacza gwiazdy, a drugie może być zarówno słońcem jak i księżycem - dodałam, mówiąc to co udało mi się zapamiętać.
- Język Indian jest skomplikowany. Jedno słowo może odpowiadać różnym znaczeniom w zależności od kontekstu - wytłumaczył Derek. Podszedł do mnie, aby zerknąć przez moje ramię na wyrwaną z zeszytu kartkę. Po chwili poczułam jego silne ramię obejmujące mnie w talii. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem.
- Tak samo jak triskelion - zauważył słusznie Scott.
- Więc możesz być zarówno słońcem, księżycem i gwiazdą? - zapytał skołowany Isaac.
- Może jeszcze meteorytem i drogą mleczną? - Lydia skomentowała prześmiewczo jego słowa. - To przecież oczywiste, że w wierzeniach indiańskich bóstwa przedstawiane były jako zjawiska meteorologiczne. - Mówiąc to przekręciła oczami.
- Dlatego właśnie określenie Avatari jest w tym przypadku najbardziej odpowiednie - powiedział Derek.
- Avatari, czyli? - zapytał Stiles przedłużając ostatnie słowo.
- Czyli boskie wcielenie - odpowiedziałam cicho powtarzając słowa Indianki.
- Ale ekstra! - krzyknął uradowany chłopak i podniósł dłoń w moim kierunku. Zapewne liczył na to, że przybiję z nim piątkę, ale chyba za bardzo się przeliczył, bo mi zdecydowanie nie udzielał się jego entuzjazm. - Ktokolwiek? - zapytał i zaczął rozglądać się dookoła, lecz nikt nie odpowiedział, więc zrezygnowany chłopak opuścił w końcu dłoń.
- Wiadomo z czym to się wiąże? - zapytała Allison, która siedziała na kanapie tuż obok Scotta.
- Avatari powiązana jest wszechobecną przyrodą - zaczął Derek. - Tyle że dziewczyna obdarzona tą mocą zostawała przekazywana szamanom z plemienia Shinzutti na wieloletnie nauki, aby móc korzystać ze swojej siły. Plemię zostało całkowicie wybite w tysiąc osiemset osiemdziesiątym siódmym roku.
- Z tego co opowiadała Arshia, gdybym żyła ponad dwieście lat temu zapewne oddawano by mi cześć i składano ofiary - wzruszyłam ramionami - ale w aktualnej sytuacji raczej niczego to nie zmienia.
- Nie wiedziałam, że macie rdzenno amerykańskie korzenie. - Allison spojrzała na mnie i na Scotta.
- Mama wspomniała kiedyś przy ojcu o jego przodkach, ale ten szybko zakończył rozmowę. W sumie nigdy nie zastanawiałam się dlaczego... - skomentował mój brat.
- Podsumowując - powiedziałam głośno, czym zebrałam wszystkie spojrzenia na sobie - ugryzienie Dereka obudziło we mnie coś, co w dzisiejszych czasach jest kompletnie nieprzydatne, czyli można powiedzieć, że wciąż jestem zwykłym człowiekiem.
- O ile można tak nazwać ludzką lunę - skomentowała Lydia.
Po ponad godzinnym spotkaniu, zostawiliśmy przyjaciół w domu Stilesa i wraz z Derekiem ruszyliśmy spacerem w stronę loftu, znajdującego się na obrzeżach miasta.
- Pamiętasz pierwszą noc, gdy wróciłam do Beacon Hills? - zapytałam, wtulając się w jego ramię. Mimo otaczającego chłodu jego ciało zawsze było ciepłe.
CZYTASZ
Nie uciekniesz od przeznaczenia [Derek Hale]
FanfictionKiedy Char McCall wraca do rodzinnego miasta aby uciec od rutyny, nie ma pojęcia co spotkało jej jedynego brata oraz jakie tajemnice przez tyle lat skrywało przed nią Beacon Hills. Kto by się spodziewał, że swoją prawdziwą miłość spotka właśnie w...