Rozdział 51 „Ryk rozpaczy"

4K 198 22
                                    

- Kici, Kici wilkołaku... - Usłyszałam cichy szept dochodzący z prawej strony.

- Zamknij się, Dean. - Słowa drugiego łowcy sprawiły iż mimo to, że siedziałam w samym środku ciemnej i zimnej stodoły, uśmiechnęłam się pod nosem. Tylko błyskawice co chwilę oświetlały stary budynek pełen rozwalających się stert siana, za którymi skryli się bracia Winchester. Wciąż mam ogromną nadzieję, że głośny stukot deszczu i silny wiatr wiejący na południe sprawi, że bóg zemsty w ciele Dereka nie wyczuje ich od razu, co da nam element zaskoczenia. Poczułam jak moje ciało zaczyna mimowolnie drżeć, gdy kolejny podmuch zimnego wiatru przeszył mnie na wylot, przyprawiając o gęsią skórkę na ramionach. Cały czas używałam mocy luny, co dawało mi choć trochę wilkołaczego ciepła i nie wiem czy wytrzymałabym bez mocy, którą uaktywnił we mnie nie kto inny, a sam Derek. Jedyną myślą, która wciąż trzyma mnie przed odpuszczeniem planu jest właśnie on - miłość mojego życia.
Ponad godzinę temu łowcy chcieli już odpuścić, lecz zaprzeczyłam im tonem nieznoszącym sprzeciwu. Jestem stuprocentowo pewna, że po mnie przyjdzie, a bracia Winchester są dla mnie jedyną szansą na przywrócenie Dereka i pozbycie się boga zemsty raz na zawsze!

Wzdrygnęłam się i mimowolnie przekręciłam głowę w stronę z której dobiegł huk. Zapewne kolejne drzewo zostało powalone przez wyładowanie atmosferyczne, co nie zmienia faktu, że donośny trzask pękającego drewna przyprawił mnie o jeszcze większa ilość dreszczy. Zacisnęłam mocniej pięści prowizorycznie związane za moimi plecami, tuż za oparciem starego, drewnianego krzesła, po czym zagryzłam mocniej szczękę, aby powstrzymać stukanie zębów. Kolejne minuty dłużyły się jeszcze bardziej, a ogarniające mnie zmęczenie dało się we znaki. Potrząsnęłam głową aby się rozbudzić i zaczęłam wystukiwać cichy rytm podeszwą buta. Wzdrygnęłam się, gdy drzwi ogromnych wierzei otworzyły się z hukiem, wpuszczając do środka jeszcze większą ilość zimnego powietrza. Zmrużyłam oczy aby lepiej przyjrzeć się ciemnej postaci, która stała na samym środku wejścia do stodoły. Gdy pojawił się kolejny błysk, oświetlający sylwetkę wściekłego Dereka, już wiedziałam, że nie ma odwrotu. Plan albo się uda, albo bóg zemsty zabije nas wszystkich.

- Czy ciebie zawsze trzeba ratować?! - zapytał wściekle, przekraczając próg starego budynku. Założę się, że zirytowany przekręcił oczami.

- Czy na ciebie zawsze trzeba tyle czekać? - odparłam, ledwo powstrzymując drżenie głosu spowodowane nie tylko przeszywającym zimnem ale i obezwładniającym mnie strachem.

- Zostawiłem cię tylko na chwilę, a ty już wpakowałaś się w bagno. Brawo... - dodał ironicznie gdy był już w połowie drogi.

Nagle jeden z łowców rzucił odpaloną zapalniczkę na ziemię, gdzie przeciągnięta wcześniej stróżka oleju od razu zapłonęła szczerym ogniem, który sprawił że Derek stał teraz w środku idealnego okręgu. Bracia Winchester wyłonili się z kryjówki, a ja czym prędzej zrzuciłam liny i wstałam z krzesła, aby podejść w ich stronę. Płomienie oświetlały teraz pomieszczenie, które wraz z błyskami i hukiem grzmotów wyglądało jak sceneria z horrorów.

- In nomine Patris, et Filii, et Spiritus Sancti... - Sam zaczął odczytywać treść egzorcyzmów z księgi, lecz przerwał mu dźwięk, którego kompletnie się nie spodziewałam. Cichy, szalony chichot powoli przeradzał się w głośny, gardłowy śmiech roznoszący się echem po stodole. Spojrzałam na Dereka, który aż oparł dłonie o uda i zgiął się w pół.

- Czy wy... Czy wy naprawdę myślicie, że jesteście w stanie... Coś mi zrobić? - Mówiąc to, co chwilę śmiał się niekontrolowanie. - Święty olej? Naprawdę? - Spojrzał pobłażliwie na płonący okrąg, a później w stronę braci Winchester, po czym pewnym krokiem ruszył przed siebie, jednak gdy nie mógł przekroczyć płonącej linii, na jego twarzy pojawiło się ledwo widoczne zdezorientowanie.

Nie uciekniesz od przeznaczenia [Derek Hale]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz