- Ok... - powiedziałam w końcu po jakichś dziesięciu minutach od wyznania Dereka, które mimo wszystko wbiło mnie w ziemię. Wilkołak od jakiegoś czasu siedział już za kierownicą, a ja wciąż stałam oparta o zamknięte drzwi samochodu. Drżącymi rękami złapałam za klamkę i w końcu weszłam do środka. Gdy Derek ruszył, zdezorientowana przyglądałam się obrazowi za oknem, który po chwili został zasłonięty przez krople deszczu. Nagle poczułam jak na mojej dłoni wylądowała dłoń Dereka. Spojrzałam w jego kierunku, lecz on wpatrywał się trasie przed nami. Mimo wszystko uśmiech wkradł się na moje usta.
*
- Tak mamo... Nie, nie.... Jasne, przepraszam. Będę odzywać się częściej.... Tak, widoki są naprawdę piękne - odpowiadałam do słuchawki telefonu. Rozmawiałam z nią pierwszy raz od kiedy wyjechaliśmy z Beacon Hills. Udawaliśmy, że wybraliśmy się na spontaniczną wycieczkę, choć jakby przyjrzeć się temu z bliska, to wcale nie jest to żadne oszustwo. W końcu w przeciągu kilku dni zwiedziliśmy już kawałek stanów. - Tak, daj jeszcze Scotta - powiedziałam i po chwili usłyszałam głos brata. To właśnie na jego numer zadzwoniłam z telefonu Dereka. - Scotty, wszystko w porządku? - zapytałam, a mój brat zapewne odszedł już od mamy, bo zaczął mówić o tych tematach.
- Z nami tak... Ale niedawno odbył się pogrzeb Kate i mamy Allison... Zawarliśmy pakt z Argentem i przygotowuję się do przyszłej pełni - zdał szybką relację.
- Przykro mi Scott... - skomentowałam. Było mi naprawdę szkoda brata i jego znajomych. Są tylko nastolatkami, dlaczego spotyka ich aż tyle? Powinien odpowiadać mi o szkole, rozterkach miłosnych i o tym, że nie potrafi tańczyć, a niedługo zbliża się bal. Zamiast tego normalna jest dla niego rozmowa o wilkołakach, łowcach, no i co gorsze - o śmierci.
- Kiedy się zobaczymy? - zapytał smutnym tonem, którym łamał mi serce.
- Chciałabym jak najszybciej, ale Peter depcze nam po piętach - odparłam, zerkając w stronę Hale'a.
- Derek, wiem że prosiłeś mnie, abym pomógł twoim betom w czasie pełni - zaczął Scotty, wiedząc że Derek i tak usłyszy każde jego słowo. - Tylko, że jest pewien problem... - Założę się, że właśnie podrapał się po karku.
- Jakiego rodzaju problem? - zapytał zniecierpliwiony Hale.
- Od dłuższego czasu nie mogę skontaktować się z Boydem i Ericą...
Zauważyłam jak Derek zaciska mocniej szczękę i napina wszystkie mięśnie.
- Próbuj dalej - powiedział naturalnym tonem. - Sam również postaram się to zrobić - dodał, choć po jego minie widziałam, że nie jest zbyt zadowolony.
- Wiem, że macie własne problemy... - zaczął niepewnie Scotty, po czym nagle ucichł, jakby jednak nie chciał mi o czymś powiedzieć.
- Mów wszystko co wiesz - odparłam zdenerwowana.
- Lydia znów miała dziwne napady. To nic pewnego, ale jej przekaz był dość jasny...
- Nie trzymaj mnie dłużej w niepewności, Scotty - dodałam zirytowana, gdy znów zrobił długą przerwę. - Co mówiła Lydia?
- Powiedziała, że do Beacon Hills zbliża się coś naprawdę złego...
*
- Derek... Dobrze wiesz, że mam rację. Musimy wrócić! - powiedziałam po raz kolejny, gdy dyskutowaliśmy o tym co przekazał nam Scotty. Usiadłam po turecku na łóżku w kolejnym pokoju, który wynajęliśmy na noc. - Nie możemy wiecznie uciekać. Poza tym w Beacon Hills będziemy mieć przewagę liczebną nad Peterem. Do tego łowcy są po naszej stronie - mówiłam dalej.- Nie łowcy, a sam Christian Argent. Poza tym jest po stronie Scotta, nie mojej.
- Jeżeli jest z moim bratem, jest również z nami - powiedziałam hardo.
CZYTASZ
Nie uciekniesz od przeznaczenia [Derek Hale]
FanfictionKiedy Char McCall wraca do rodzinnego miasta aby uciec od rutyny, nie ma pojęcia co spotkało jej jedynego brata oraz jakie tajemnice przez tyle lat skrywało przed nią Beacon Hills. Kto by się spodziewał, że swoją prawdziwą miłość spotka właśnie w...