Rozdział 28 ,,Nigdy tego nie zrobię"

6.5K 360 18
                                    

— Dawaj, dawaj, dawaj... — powtarzałam w kółko, wciskając pedał gazu. Dopiero gdy byłam dobre pięćdziesiąt kilometrów od motelu, w mojej głowie pojawiło się jedno bardzo ważne pytanie, a mianowicie...

Jak do cholery mam znaleźć bar wiedząc tylko jaka jest jego nazwa i w jakim stanie się znajduje?!

Kierowałam się drogowskazami prowadzącymi w stronę Nowego Meksyku, modląc się w duchu aby policja nie zainteresowała się samochodem, którym akurat jadę. Nie miałam przy sobie żadnych dokumentów, a nawet gdybym na posterunku miała prawo do jednego telefonu - nie znam numeru do Dereka, Scotta czy mamy! Było już całkowicie ciemno, więc ilość ludzi, których mogłam spotkać na mieście i zapytać o drogę, była niemal zerowa. Z tego co mówił Derek, bar Moonlight znajduje się gdzieś przy granicy stanów Nowy Meksyk i Teksas, ale jakby nie patrzeć - i tak mam do przejechanie kilkadziesiąt, a może nawet kilkaset kilometrów. W dodatku po piętach depcze mi Peter... Przez chwilę zastanawiałam się nad tym, aby wrócić do Beacon Hills, ale po pierwsze - mam tam ponad pięćset kilometrów i mimo że bak jest niemal pełny to i tak nie starczy mi benzyny, a nie mam ze sobą żadnej gotówki. Po drugie - Peter od razu wiedziałby gdzie uderzyć, a mianowicie w moją rodzinę. Zdeterminowana zacisnęłam mocniej dłonie na kierownicy i skupiłam się na drodze, aby nie ominąć żadnego znaku. Po kilku godzinach zatrzymałam się na parkingu zajazdu, w którym najwidoczniej trwała dobra impreza. Normalnie trzymałabym się z daleka od takich miejsc, szczególnie po ostatniej akcji z motocyklistami, ale potrzebuję informacji na temat Moonlight, no i przy okazji w końcu rozprostuje nogi. Wyszłam z samochodu i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Noc była dość chłodna, a ja ubrana byłam tylko w ciemne leginsy i szarą bluzę, więc już w połowie drogi zaczęłam pocierać ramiona, aby choć trochę się rozgrzać. Bałam się, że wchodząc do środka zwrócę na siebie zbyt dużą uwagę, a zważywszy na to, że jestem ścigana wolę wtopić się w tłum. Na szczęście w porównaniu z innymi dziewczynami wyglądałam jak szare tło do robienia zdjęć. Większość z nich ubrana była w ciemne, obcisłe spodnie lub spódnice i bluzki z dekoltem i odsłoniętym brzuchem. No i oczywiście nie odbyłoby się bez butów na wysokim obcasie. Przecisnęłam się przez tłum ludzi bawiących się na parkiecie i w końcu udało mi się stanąć przy barze, gdzie jeden z kelnerów wycierał właśnie szklanki.

— Przepraszam — powiedziałam, ale przez głośną muzykę nie usłyszałam samej siebie, a co dopiero ma powiedzieć kelner, który stał kilka metrów dalej. Westchnęłam i tym razem próbowałam zamachać w jego stronę, ale akurat odwrócił się do mnie tyłem i zaczął układać butelki z alkoholem. To chyba jakiś żart...

— Hej! — krzyknął jeden z mężczyzn, stojący obok. Kelner od razu odwrócił się w jego stronę. Dobijcie mnie... — Dwa razy Johny Walker z lodem — dodał, podnosząc dwa palce do góry. Kelner wlał whisky w szklanki i podał je mężczyźnie. Już miałam zaczepić kelnera, gdy pojawiła się przede mną szklanka z ciemnym trunkiem. — Jedna dla ciebie — powiedział blondyn i uśmiechnął się, ukazując całkiem urocze dołeczki.

— Dzięki, ale jestem samochodem — zbyłam mężczyznę.

— Kto przyjeżdża samochodem na imprezę? — zapytał, nie odpuszczając.

— W zasadzie to jestem tu... Służbowo — odparłam. Przecież nie odpowiem mu całej mojej historii...

— Jak chcesz... — zaczął i wypił swoje whisky jednym haustem. — Ale tańca nie możesz mi odmówić — dodał odkładając szklankę i złapał mnie za dłoń, ciągnąc w stronę parkietu. Przez chwilę byłam wściekła i chciałam wyrwać się z jego uścisku, ale do głowy wpadł mi pomysł, aby nieco wykorzystać natarczywego blondyna. Podczas tańca, stanęłam na palcach aby dosięgnąć do jego ucha i przekrzykując muzykę, zapytałam:

Nie uciekniesz od przeznaczenia [Derek Hale]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz