— Dawaj, dawaj, dawaj... — powtarzałam w kółko, wciskając pedał gazu. Dopiero gdy byłam dobre pięćdziesiąt kilometrów od motelu, w mojej głowie pojawiło się jedno bardzo ważne pytanie, a mianowicie...
Jak do cholery mam znaleźć bar wiedząc tylko jaka jest jego nazwa i w jakim stanie się znajduje?!
Kierowałam się drogowskazami prowadzącymi w stronę Nowego Meksyku, modląc się w duchu aby policja nie zainteresowała się samochodem, którym akurat jadę. Nie miałam przy sobie żadnych dokumentów, a nawet gdybym na posterunku miała prawo do jednego telefonu - nie znam numeru do Dereka, Scotta czy mamy! Było już całkowicie ciemno, więc ilość ludzi, których mogłam spotkać na mieście i zapytać o drogę, była niemal zerowa. Z tego co mówił Derek, bar Moonlight znajduje się gdzieś przy granicy stanów Nowy Meksyk i Teksas, ale jakby nie patrzeć - i tak mam do przejechanie kilkadziesiąt, a może nawet kilkaset kilometrów. W dodatku po piętach depcze mi Peter... Przez chwilę zastanawiałam się nad tym, aby wrócić do Beacon Hills, ale po pierwsze - mam tam ponad pięćset kilometrów i mimo że bak jest niemal pełny to i tak nie starczy mi benzyny, a nie mam ze sobą żadnej gotówki. Po drugie - Peter od razu wiedziałby gdzie uderzyć, a mianowicie w moją rodzinę. Zdeterminowana zacisnęłam mocniej dłonie na kierownicy i skupiłam się na drodze, aby nie ominąć żadnego znaku. Po kilku godzinach zatrzymałam się na parkingu zajazdu, w którym najwidoczniej trwała dobra impreza. Normalnie trzymałabym się z daleka od takich miejsc, szczególnie po ostatniej akcji z motocyklistami, ale potrzebuję informacji na temat Moonlight, no i przy okazji w końcu rozprostuje nogi. Wyszłam z samochodu i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Noc była dość chłodna, a ja ubrana byłam tylko w ciemne leginsy i szarą bluzę, więc już w połowie drogi zaczęłam pocierać ramiona, aby choć trochę się rozgrzać. Bałam się, że wchodząc do środka zwrócę na siebie zbyt dużą uwagę, a zważywszy na to, że jestem ścigana wolę wtopić się w tłum. Na szczęście w porównaniu z innymi dziewczynami wyglądałam jak szare tło do robienia zdjęć. Większość z nich ubrana była w ciemne, obcisłe spodnie lub spódnice i bluzki z dekoltem i odsłoniętym brzuchem. No i oczywiście nie odbyłoby się bez butów na wysokim obcasie. Przecisnęłam się przez tłum ludzi bawiących się na parkiecie i w końcu udało mi się stanąć przy barze, gdzie jeden z kelnerów wycierał właśnie szklanki.
— Przepraszam — powiedziałam, ale przez głośną muzykę nie usłyszałam samej siebie, a co dopiero ma powiedzieć kelner, który stał kilka metrów dalej. Westchnęłam i tym razem próbowałam zamachać w jego stronę, ale akurat odwrócił się do mnie tyłem i zaczął układać butelki z alkoholem. To chyba jakiś żart...
— Hej! — krzyknął jeden z mężczyzn, stojący obok. Kelner od razu odwrócił się w jego stronę. Dobijcie mnie... — Dwa razy Johny Walker z lodem — dodał, podnosząc dwa palce do góry. Kelner wlał whisky w szklanki i podał je mężczyźnie. Już miałam zaczepić kelnera, gdy pojawiła się przede mną szklanka z ciemnym trunkiem. — Jedna dla ciebie — powiedział blondyn i uśmiechnął się, ukazując całkiem urocze dołeczki.
— Dzięki, ale jestem samochodem — zbyłam mężczyznę.
— Kto przyjeżdża samochodem na imprezę? — zapytał, nie odpuszczając.
— W zasadzie to jestem tu... Służbowo — odparłam. Przecież nie odpowiem mu całej mojej historii...
— Jak chcesz... — zaczął i wypił swoje whisky jednym haustem. — Ale tańca nie możesz mi odmówić — dodał odkładając szklankę i złapał mnie za dłoń, ciągnąc w stronę parkietu. Przez chwilę byłam wściekła i chciałam wyrwać się z jego uścisku, ale do głowy wpadł mi pomysł, aby nieco wykorzystać natarczywego blondyna. Podczas tańca, stanęłam na palcach aby dosięgnąć do jego ucha i przekrzykując muzykę, zapytałam:
CZYTASZ
Nie uciekniesz od przeznaczenia [Derek Hale]
FanfictionKiedy Char McCall wraca do rodzinnego miasta aby uciec od rutyny, nie ma pojęcia co spotkało jej jedynego brata oraz jakie tajemnice przez tyle lat skrywało przed nią Beacon Hills. Kto by się spodziewał, że swoją prawdziwą miłość spotka właśnie w...