🔹 6 🔹

10.4K 372 101
                                    

Już zasypiałam, kiedy znowu dobiegł do moich uszu ten sam dźwięk co ostatnio. Ktoś rozmawiał z wężem?
Stoczyłam się praktycznie z łóżka i nałożyłam sweter na swoją piżamę w kaczuszki.
Mój brat zawsze się śmiał, kiedy ją nosiłam.
- A ty gdzie? - Usłyszałam głos Jenny, kiedy już otworzyłam drzwi naszego pokoju. Miałam zamiar wyjść niepostrzeżenie z pomieszczenia, ale jak zwykle coś mi nie wyszło.
- Znowu to słyszę. - Odpowiedziałam szeptem.
- Znowu słyszysz co?
- Jak myślisz, geniuszu? - Zapytałam wywracając równocześnie oczami.
- A, rozumiem już.
Skinełam głową i już miałam wyjść, kiedy zobaczyłam, że dziewczyna wstaje z łóżka i nakłada na siebie płaszcz.
- A ty co robisz? - Zapytałam patrząc na nią.
- Idę z tobą. Chyba nie myślałaś, że puszczę cię samą? - Westchnęła.
Czy ona zawsze musi teraz wszędzie za mną chodzić? Ok, może się pogodziłyśmy, ale nie mam zamiaru jej wszędzie ciągać. Ona mnie tylko spowalnia.
- Zostań. - Rozkazałam, ale nie posłuchała mnie. Oczywiście, że nie. To wielka Jenny Chanell.
- Powiedziałam coś. To nie Twoja sprawa, dziewczyno zostań.
- Nie i koniec. Idziemy tam razem, albo wcale.
W końcu musiałam dać za wygraną, jeśli chciałam się czegoś dowiedzieć. A moja ciekawość była ogromna. Zgodziłam się.

- Co chcesz zrobić, jak już dowiesz się kto to? - Zapytała mnie Jenny, kiedy szłyśmy korytarzem Hogwartu.
- W sumie, nie zastanawiałam się. - Wzruszyłam ramionami, trzymając w prawej dłoni różdzkę, a lewej lampę.
- Jesteś głupia. - Jenny ciągle coś gadała. Takie szpiegowanie z nią.
- Bo?
- Po co ci lampa? - Zapytała.
- Bo nic nie widzę?
- Od tego jest różdżka kretynko.
W tej chwili miałam ochotę przywalić jej tą lampą prosto w jej głupi łeb, ale uznałam, że nie jest to zbyt dobry pomysł zwracając uwagę na to, że nie możemy wychodzić w nocy z dormitorium i narobię tym dużo hałasu.
- Zamknij się już, albo idź do pokoju. - Warknełam, kiedy weszłyśmy do opuszczonej damskiej łazienki. Zobaczyłam, że ktoś stoi pod ścianą i mówi jakby sam do siebie, albo do ściany?
Mamy świra w szkole.
Halo, niech ktoś go zamknie w wariatkowie.
- Kto to? - To zadała trafne pytanie, ale nie w dobrym momencie. Na szczęście chłopak nas nie usłyszał i dalej nawijał sam do siebie.
- Idziemy stąd. - Wyszeptałam. Dziewczyna skineła głową i poszła pierwsza. Ja ruszyłam zaraz za nią.
- Na Merlina. - Jenny wybuchła zaraz po wyjściu z łazienki. Właśnie praktycznie biegiem ruszyłyśmy do swojego pokoju, kiedy wpadłam na Rona, a Jenny na przyjaciela rudego.
Runełam na podłogę, tak samo czarnowłosa, jak i chłopcy. Złapałam w ostatniej chwili lampę, by się nie rozbiła, ale moja różdżka poleciała gdzieś w bok.
- Ale mnie przeraziłyście! - Ron był wystraszony, ale pewnie cieszył się w duchu, że to nie Snape, tylko my.
-I vice versa. - Warknełam w jego stronę.
- Co tu robicie? - Zapytał Harry po chwili.
Wywróciłam oczami na pytanie chłopaka. Pewnie robimy to samo co oni.
- Jak myślisz?
- Jesteście powalone. - Jęknął niezadowolony Ron.
- A ty to niby nie? - Jenny nie była mu dłużna. Dziewczyna uwielbia się kłócić z głupszymi od siebie. Tak jakoś mi się zauważyło ostatnio.
- Zamknijcie się. - Powiedziałam, kiedy chodziłam po podłodze na kolanach.
-Co ty robisz?
- Szukam różdżki. Gdzieś się stoczyła i nie wiem gdzie.
- Pomogę ci.- Zaproponował Harry, a ja podziękowałam szybko.
Po chwili wszyscy jej szukaliśmy, ale jak się okazało, żadne z nas jej nie znalazło.
- Tego szukasz? - Usłyszałam, więc podniosłam głowę, aby zobaczyć te parszywą mordę.
- Malfoy, oddaj. To nie jest twoja różdżka. - Warknął Harry, kiedy tylko go dostrzegł.
- A ty co, adwokat?
Ledwo widziałam jego fałszywy wyraz twarzy. Na moje nieszczęście, światło z lampy padało akurat na niego.
- Oddaj to, pojebie. - Powiedziałam głośniej, ale uważałam dalej, by nikt nas nie usłyszał.
- Jak mnie nazwałaś?
- Znowu zaczynasz, POKRAKO? - Uśmiechnęłam się kpiąco. Miałam ochotę mu walnąć bardzo mocno.
- Nazwij mnie tak jeszcze raz...
- A co? - Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Uwielbiałam patrzeć na jego złość.
- O wszystkim dowie się mój ojciec, Quello. - Warknął w moją stronę, a ja wywróciłam tylko oczami.
-Jasne, niech się dowie i wyślę mi później jakoś list z przeprosinami za to, że ma takiego głupiego syna. Może kiedyś się nawrócisz i nie będziesz, aż tak zepsuty jak teraz i jest szansa... Nawet taka minimalna, że ktoś cię nie zabije z nerwów. - Rzuciłam mu uroczy uśmiech i podeszłam do niego, by zabrać swoją własność. Chłopak był w lekkim szoku, więc wzięłam tylko z jego dłoni, różdzkę i odeszłam, a za mną reszta.
- Dobrze mu powiedziałaś. - Ekscytował się Ron. - Ucz mnie, mistrzyni.
- Nie uczę idiotów, sorry Weasley. - Rzuciłam mu spojrzenie typu radzę ci skończyć tę konwersacje.

Kiedy weszłam do pokoju, od razu rzuciłam się na łóżko, nawet nie zdejmując swetra, który miałam na sobie. Jenny zrobiła tak jak ja. Zasnełyśmy jak susły.
Nic dziwnego. W końcu musiałam wykazać się zdrowym myśleniem, a to pobiera bardzo dużo energii.

***

Dzisiejszy dzień mamy całkowicie wolny od zajęć szkolnych, gdyż dyrektor postanowił, że szkoła musi być pusta do końca dnia. Możemy iść gdziekolwiek chcemy, ale wcześniej musimy zgłosić to osobie wybranej przez naszych opiekunów i powiadomić gdzie znikamy.
- Wyglądasz nieźle. - Skomentowała mój strój koleżanka z pokoju.
Miałam na sobie zwykle czarne spodnie i sweter w kolorze czerwonym, a bardziej w odcieniu rubinowym. Dostałam te cześć garderoby od siostry, zanim ta dołączyła do szkoły dla kobiet.
Na stopy nałożyłam brązowe mokasyny i dopełniłam wszystko, swoją ukochaną narzutką.
- Dzięki Jenn, ty też wyglądasz ładnie. - Rzuciłam prosty komplement patrząc na nią. Nie jestem zwolenniczką takich ubrań, ale jeśli jej się podoba to jaki problem? Żaden.

Jenny nałożyła czarną i długą sukienkę, która była cała w satynie i miała jakąś podszewkę. Sięgała jej do kostek, przez co można było zobaczyć bransoletkę, którą założyła na kostkę lewej stopy. Wyglądała ładnie, ale sama bym się nie odważyła, żeby tak ubrać. Miała wielkie wycięcie na plecach, które nakryła czarnym płaszczem, a na nogi nałożyła sandały.
Ma dziwny gust.
-Idziemy?
- OK, tylko jeszcze zwiążę włosy. - Dodałam i to zrobiłam.
Mam dosyć długie włosy i rzadko je rozpuszczam.

***

- To z kim idziesz? - Zapytała Hermiona, kiedy spotkałyśmy się na dole.
- Musimy iść do Olivera. Trzeba go powiadomić, że wychodzimy. - Odparłam nie odpowiadając jej na pytanie.
Wood został wytypowany przez naszego opiekuna gryfonów.
Tak też zrobiłyśmy i chwilę później siedziałyśmy w trzech miotłach, popijając karmelowe piwo.
- Na kogoś czekamy? - Zapytała Ginny, kiedy zrobiło się bardzo cicho w naszym towarzystwie.
- Harry i Ron mają przyjść. - Odpowiedziała Luna, którą poznałam dopiero dzisiaj i muszę szczerze przyznać, że to najlepsza osoba jaką poznałam w całym moim życiu. Myślę, że ta znajomość nie skończy się tak szybko.
- No i George. - Dodała jakąś czarnoskóra dziewczyna, która ciągle patrzyła na zegarek.
- Fred. - Powiedziałam, a wszystkie spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem na twarzach. Czułam, że już robię się czerwona.
-Randka? - Zapytały wszystkie naraz.
W tej chwili do środka wszedł chłopak, którego najmniej bym się tutaj spodziewała.

I jak? Czekam na poprawy ze strony stałej czytelniczki i chyba stałego korektora mojego opowiadania XDDDDDD

Ale serio teraz... Piszcie co myślicie.
Pisać to dalej? ><

Kim jestem? | Draco Malfoy |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz