🔹21🔹

4.4K 226 3
                                    

Gdyby jego wzrok potrafił zabijać, już byłabym martwa. I na odwrót. Na szczęście gałki oczne nie mają takich mocy, nawet tutaj. Przecież nie urwaliśmy się z komiksów Marvela.
- Posłuchaj. To raczej nie jest twoja sprawa co się stanie z wybrańcem. Odejdz, a tobie przynajmniej nic się nie stanie. - powiedział pewnym siebie tonem. Uniósł dumnie głowę i zakpił mi prosto w twarz. Nie mogłam sobie na to pozwolić.
- Crucio... - wypowiedziałam jedno krótkie słowo, zaklęcie, a on padł jak długi na kamienną posadzkę. Jęczał i klął pod nosem. Później darł się gardłowo, dopóki Hermiona nie stanęła w jego obronie.
- Dosyć! Dosyć!
Spojrzałam na nią zdezorientowana. Pozwalała, aby traktował tak Harrego, ale jeśli sam był traktowany jak gówno, to było źle. Nie rozumiałam chyba czegoś.
Przyjrzałam się lepiej dziewczynie. Miała jakieś powiększone źrenice i dziwny wzrok, troszkę jakby mętny.
- Herm?- zapytałam, a ona rzuciła mi wredne spojrzenie. Nie była sobą.
Jestem pewna, że Krum podał jej coś, albo nieświadomie, albo wręcz przeciwnie.
-Co się tutaj wyprawia? - głos pani profesor dobiegł zza ściany, więc zdążyłam jeszcze wyswobodzić młodego byczka z zaklęcia i schowałam różdżke do kieszeni szaty.
- Na litość!- staruszka złapała się za biodra, patrząc na Kruma.
- Pani profesor, to nie jest wina chłopców. To Celina! - Hermiona w jednej chwili wydała mnie, nawet nie myśląc co robi. Była pod wpływem jakiegoś napoju, czy zaklęcia. Muszę to jakoś sprawdzić, ale teraz zapewne dostanę karę.
- Co się stało panno Quello?
- Ja nic nie zrobiłam. Stanęłam w obronie Harrego. Tylko tyle. Krum rzucił się na niego, uderzył i Potter nie mógł oddychać. Dopiero teraz odzyskał jakąś sprawność.
- To prawda Potter? - zapytała opiekunka.
- Tak pani profesor. Celina mówi prawdę.
- W takim razie cała piątka ze mną do mojego gabinetu. - nakazała.
- Piątka? - Zdziwił się Ron.
- Pan Weasleg też. Zapraszam wszystkich. Ktoś jeszcze chce iść razem z nami? - powiedziała pewnie i rozejrzała się po tłumie gapiów.
Wszyscy jak jeden mąż opuścili sale, a raczej korytarz, wręcz biegnąc.
Westchnęłam głośno i ruszyłam za nauczycielką. Nie miałam ochoty na rozmowy, ale co poradzić jak się ma trudny charakter? Chyba nic innego Mo nie pozostało, jak iść i okazać skruche.
- Ty i skrucha. - zaśmiało się moje sumienie. Moje,, wewnętrzne ja" nie dawało dojść tej myśli do serca. - Ty nie masz ani sumienia, ani nie okazujesz skruchy. Jesteś wredna, pamiętasz? I tak ta szkoła cię zmieniła.
Tak, to była racja. Ta szkoła zrobiła ze mnie bardziej miękką, niż byłam dotychczas. Trzeba się pogodzić z tym, że mnie nie można zmieniać.
Nie mam pojęcia dlaczego w ogóle byłam miła dla tych wszystkich ludzi, którzy byli wredni dla mnie. Chociaż... Ron zawsze obrywał za podśmiewanie się ze mnie.
- I co, jeden rudy wiosny nie czyni. - powiedziało znowu moje,, drugie ja". Nie chcę być inna, ale czy rozmawianie ze sobą nie jest dziwne? Chyba powinnam to skończyć. Raz na zawsze.
- Zapraszam. Po kolei moi drodzy. - Minerva przepuściła nas w drzwiach, a sama weszła na końcu. - Poczekamy jeszcze na opiekuna pana Kruma i będziemy mogli zaczynać.
- Jasne. - Prychnełam.
- Coś mówiłaś? - zapytała nauczycielka, a ja spojrzałam na nią.
- Już nic.
Wzruszyłam ramionami i jakby nigdy nic, usiadłam na fotelu, który stał w rogu komnaty.

Kim jestem? | Draco Malfoy |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz