🔹 30 🔹

3.8K 209 58
                                    

Draco usiadł na nim okrakiem i jak mugol okładał pięściami po twarzy. Wystraszyłam się i nie wiem, kiedy wyciągnęłam różdżkę i rzuciłam zaklęcie paraliżujące w swojego chłopaka.
- Celina! - krzyknęła Tonny podchodząc do blondyna, który leżał teraz na jej bracie. Zdjeła chłopaka z Ferna i położyła na podłodze.
-Kretynie. - powiedział Fern patrząc na Draco, a następnie go kopnął. Zdenerwował mnie tym czynem, dlatego podeszłam do niego i złapałam za ręke.
Rudy spojrzał na mnie z uśmiechem, ale ja nie mogłam go odwzajemnić.
- Zostaw go w spokoju. Zostaw w spokoju mnie i moją szkołę. Mam dosyć ciebie i twoich głupich pomysłów.
- Nie mówisz poważnie. - uśmiechnął się ponownie, ale puściłam jego ręke i podeszłam do Draco.
- Przepraszam cię. - powiedziałam cichutko i razem z Tonny podniosłyśmy go z podłogi, aby później położyć go na łóżku. Miałam nadzieję, że mi to wybaczy.

***

Minęły dwa dni odkąd widziałam Ferna i Tonny. Dziewczyna schowała się gdzieś w szkole i dziwie się, że nikt jej nie znalazł jeszcze. Hogwart był przeszukiwany przecież trzy razy, ale nikt nie znalazł rudej, niskiej dziewczyny.
Nie wiem natomiast co stało się z jej bratem, bo ani ja, ani ona nie spominałyśmy o nim.
- Musisz się skupić. Miotła ma się ciebie słychać, a nie ty jej. Masz jen rozkazać, a nie ją prosić. - wytłumaczył Draco, kiedy w słoneczne popołudnie uczył mnie panować nad miotłą.
- Ale ja nie potrafię. - przyznałam.
- Dalej się dziwie, że w życiu nie miałaś miotły w ręce. Przecież jesteś po pierwsze kobietą, a po drugie czarownicą. - powiedział ze śmiechem.
- No co ja ci poradzę? W życiu nie miałam styczności. W każdej szkole odmawiałam nauki latania, bo się najprościej w świecie tego bałam. A co się stanie jak na przykład spadne z niej?
- Wtedy cię złapie. - uśmiechnął się ciepło.
Odwzajemniłam gest i stanęłam dumnie obok miotły, która leżała na trawie.
- Jak wam idzie? - zapytał w końcu po godzinie czasu profesor Snape, który postanowił sprawdzić jak się sprawy mają.
- Już potrafi jej rozkazać, by wsuneła jej się w dłoń. Jest postęp. - zażartował blondyn, ale mnie nie było do śmiechu. Bałam się na nią wsiąść.
- Gratuluję panno Quello, ale muszę wam przerwać. Nastała mała zmiana planów, a ty Quello musisz się czegoś dowiedzieć. - powiadomił nas bardzo oficjalnie.
- Jasne, SNAPE. - powiedziałam z podobnym tonem co nauczyciel, by troszkę złagodzić całą sytuację. Uśmiechnęłam się lekko do niego, ale uśmiech zszedł mi z ust tak szybko, jak się tam pojawił.
- To nie są dobre wieści. Uwierz mi. - dodał i ruszył w stronę budynku. Zrobiliśmy to samo. Nawet zostawiłam miotłę na trawie.

***

POV. DRACO

Czekałem na zewnątrz, ponieważ nie pozwolili mi wejść razem z nią do gabinetu dyrektora. Co chwilę ktoś się kręcił po korytarzu. Różni czarodzieje coś szeptali pod nosem o jakieś Perry, ale nie miałem pojęcia co to oznacza.
Postanowiłem, że nie będę wścibski i zostanę na swoim miejscu.
- Co tutaj robisz Draconie? - usłyszałem znajomy głos, który należał do średniego wzrostu dziewczyny o czarnych włosach, która miała ten sam dom co ja.
- To raczej nie jest twoja sprawa. - odpowiedziałem dziewczynie, ale Pansy nie zamierzała odpuścić. Zawsze wiedziała, kiedy się martwię, albo boję. Znała mnie na wylot, ponieważ przez długi czas byłem w niej zakochany i poświęciłem się bez reszty tej związkowi. Jednak później mi przeszło i wiedziałem, że to tylko zauroczenie, zakochanie się, nic więcej.
Pamiętam do tej pory rozmowę z dziewczyną, kiedy musiałem wszystko zakończyć, ponieważ nie chciałem kłamać.

- Posłuchaj, tak wyszło. - powiedziałem patrząc jej w oczy.
- Mówiłeś, że mnie kochasz i że jestem najważniejsza. Co się stało? - miała oczy we łzach, a raczej łzy w oczach.
- Nie poprawnie odczytałem uczucia do ciebie, wybacz mi.
- Jak to nie poprawnie?
- Można być zakochanym, albo kogoś kochać. To zupełnie inne rzeczy. Ja byłem zakochany w tobie, ale cię nie kochałem nigdy. Wybacz mi. Nie moge inaczej postąpić, dlatego mówię ci prawdę.
- Zakochany, tak?! - krzyknęła na mnie.
- Tak, tylko zakochany. Nie kocham cię. - przyznałem to przed nią i przed samym sobą.
- To jest niewiarygodne.
- Też tak myślałem, ale uwierz mi. Ja mam rację. Miłość jest wtedy, kiedy druga osoba cię zrani, zatai coś przed tobą, albo nie będzie z tobą szczera, nie będzie mówić prawdy, a ty nadal będziesz chciała dobrze dla niej i nadal będziesz trwać w miłości z nią. To jest miłość, a zakochanie to zupełnie coś innego. Lubisz kogoś, podoba ci się, ale próbujesz go zmienić, próbujesz akceptować, ale ci się nie udaje. Ponadto miłość jest jak piętno, znamię... Ono zostaje, tak jak i miłość. Nie czuję tego do ciebie.
- Nie... - wydukała.
- Tak, posłuchaj mnie... To jak z raną. Ona się zagoi, ale pozostanie blizna i wtedy to jest coś prawdziwego, namacalnego, ale jeśli jej nie będzie, a wcześniej miałaś tylko lekkie zadrapanie... Nie będziesz później pamiętać o tym, przejdzie ból i smutek. To jest zakochanie. Rozumiesz?
I wtedy odeszła bez słowa cała czerwona i zapłakana. Byłem winny, ale czułem się dobrze, bo wiedziałem, że nie zrobiłem nic złego mówiąc jej prawdę.

Dziewczyna usiadła obok mnie na ławce, a ja spojrzałem na nią.
- O co chodzi? Możesz mi powiedzieć o wszystkim. Przecież o tym wiesz. - wyznała.
Pamiętam doskonale, jak mówiła, że mogę zawsze do niej przyjść, kiedy będę tego potrzebował, ale nie tym razem. Nie potrzebuje jej pomocy.
- Nic. Idź już stąd. Czekam na Celine.
- Aha, czyli to ona jest twoją raną? Twoim piętnem, kurwa?! - wrzasneła, a ja myślałem wcześniej, że już jej przeszło. Myliłem się. Najwidoczniej się myliłem.

Aktywność spadła i nie wiem, czy to moja wina, bo tak słabo pisze, czy z innego powodu? Proszę o jakieś komentarze :) miłego dnia życzę, kochani 😋🌹
Undusek

Kim jestem? | Draco Malfoy |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz