" Chciałabym znowu poczuć te magiczną moc, jaką jest miłość, jednak we mnie nie ma już na nią miejsca. Za dużo nienawiści i niezgody z samą sobą w moim sercu. Zagnieździłeś we mnie wątpliwość do świata."
Poczułam jak moje łzy spływają po policzkach i myślałam, że każdy je usłyszał, jak opadły na podłogę kolejno, jedna za drugą.
- Musiałaś to wiedzieć. - powiedziała profesor Minerva, która teraz trzymała mnie za ręke, bym poczuła się lepiej. Nic to nie pomogło, było tak samo.
- Posłuchaj, ona była bardzo dzielna i jestem pewien, że zrobiła to też dla ciebie i rodziny. - zapewnił mnie dyrektor, który stał za swoim biurkiem.
- Kto to zrobił? - zapytałam w końcu, kiedy mogłam normalnie wypowiedzieć dane słowa.Wszyscy spojrzeli na mnie, tak jakbym była z porcelany, a ich wzrok mógłby mnie zabić.
- Śmierciożerca. - odparł w końcu Snape. Powiedział to tak spokojnie i z zimnym wyrazem twarzy, jaki zawsze miał. Nie podobało mi się to.
- Który?!
- Nie wiemy tego, ale prawdopodobnie jakiś młody czarodziej pozbawił jej różdżki. - odparła starsza kobieta, która stała obok dyrektora. Ściągneła nawet swój szpiczasty kapelusz.
- Jasne. Jak zawsze. Czy wszyscy śmierciożercy odbiorą mi rodzinę? - zapytałam z bólem w sercu. Jeden śmierciożerca zabrał mi ojca, a drugi teraz siostrę. To nie fair.***
- Czemu się do mnie nie odzywasz? - zapytał mnie Draco, kiedy siedzieliśmy następnego dnia w wielkiej sali jedząc śniadanie. Nie ruszyłam swoich bułeczek, więc chłopak zjadł je za mnie.
- I czemu nic nie jesz? - dopytała Ginny, kiedy to zauważyła. Draco przymknął oczy i spojrzał na mój talerz.
- Faktycznie. - poparł dziewczynę. Dopiero teraz zorientował się, że nic nie zjadłam przez całe dwadzieścia minut odkąd przyszliśmy na śniadanie.
- Nie mam ochoty. - odpowiedziałam i wstałam. Postanowiłam wyjść z pomieszczenia. Draco wstał razem ze mną.
Chciał iść za mną, ale zrobiła wrogą minę.
- Zostań. Chcę być sama. Nie potrzebuje towarzystwa żadnego z was. - powiedziałam próbując panować nad słowami.
- Celina...
- Nie, Draco daj mi spokój. Nigdy tego nie zrozumiesz. - odparłam i wyszłam z sali. Wszyscy się na nie patrzyli. Czułam uch wzrok na sobie i wcale mi to się nie podobało. Czy ja jestem małpą w mugolskim zoo?- Żmijko, jak tam? - zaśmiała się moja koleżanka, a raczej przyjaciółka z dzieciństwa.
Miała na sobie czarne podkolanówki, czerwoną spódnice i jakiś żakiet.
- Daj mi spokój, proszę Tonny. - powiedziałam, ale dziewczyna tylko pokiwała głową na boki.
- Zgłupiałaś? Jesteś w potrzebie, a ja jestem przyjaciółką, także to moja rola, by przy tobie być, nawet jeśli uważasz, że to nie potrzebne. - powiedziała, a ja chciałam jej przerwać, ale uciszyła mnie kładąc palec na moich ustach.
- Posłuchaj. Od tego są przyjaciele. Troszczą się o siebie, nawet jak jest to największa suka jaką znam. Jesteś dla mnie jak siostra i nie pozwolę byś sama przez to przechodziła. Słyszałam co się stało i ci współczuję, ale masz jeszcze mnie. Pamiętaj o mnie. Możesz zawsze powiedzieć mi co leży ci na sercu, a ja wysłucham i zawsze pomogę. Wiesz o tym, bo dużo razem przeżyłyśmy. - uśmiechnęła się lekko. - Kto ratował mi dupsko, kiedy ukradłam różdżki od Hullmosta? Ty. Oczywiście, że ty. A kto wyciągnął mnie z bagna, jak w nie wpadłam po same kolana? Ty. A kto mnie nakarmił, kiedy nie miałam co jeść? Też ty. - uśmiechnęłam się na te wspomnienia.- Teraz ja pomogę tobie i nie ma odmowy, czaisz?
- Tonny...
- Nie. Nie ma żadnego Tonny.
- Ale to nie jest coś co możesz naprawić. - dodałam.
- Ale nawet, jeśli Perry nie żyje to nie chciałaby, żebyś płakała i smuciła się. Chciałaby, żebyś wzięła się w garść i zabiła każdego kto będzie chciał zabić ciebie.
- Co ma zabijanie do tego? - zapytałam cicho.
- Nic, ale lubię zabijać. - wzruszyła ramionami, jakby to było normalne. - Ty też lubiłaś.
- Lubiłam. Dobrze, że wspominałaś o tym, że to czas przeszły. Nie wróci.
- Wróci, bo ty się nie zmieniłaś. Zabijesz prędzej, czy później. Ja wiem. - powiedziała znowu z uśmiechem na twarzy. Jej oczy błyszczały adrenaliną.Kiedy byłyśmy na miejscu, uniosłam wzrok w górę i spojrzałam w ciemne niebo, gdzie było pełno pięknych gwiazd.
- Ten spacer to dobry pomysł. - przyznałam w końcu na co dziewczyna z triumfem uniosła głowę wysoko, jakby była z siebie dumna. Była.
- Wiem.
- Posłuchaj Tonny. Ja wiem, że nie lubisz takich tematów, ale...
- Dzisiaj możesz mi powiedzieć nawet to czego nienawidzę. Zawsze mogłaś, ale dostawałaś w ciry, ale tym razem nie dostaniesz. Obiecuję.
- Chciałabym odwiedzić Ornion. - rzekłam, a ruda spojrzała na mnie zdziwiona.
- Masz rację. Nie lubię tego tematu. - przyznała.
- Ale ja muszę się z nią zobaczyć. To ona była partnerką Perry.
- Wiem.
- Pojedziemy tam? - zapytałam cicho, nadal patrząc w niebo. Poczułam znowu łzy w oczach, ale nie pozwoliłam im spłynąć po policzkach, bo obiecałam być silna.
- Musimy?
- Nie, ale proszę. - zrobiłam minę jaka zawsze na nią działała.
- Jeśli trzeba to okej. No jeśli chcesz to nic nie stoi nam na przeszkodzie. - dziewczyna rozwineła swój koc, który zawsze nosiła w plecaku i położyła go na ziemi. Usiadła na nim i poklepała miejsce obok siebie. Dołączyłam do niej i wtuliłam się w jej ramię, a ona przytuliła mnie tak jak to robiła zawsze moja bliźniaczka.
Było dosyć ciepło, a ona dawała mi kolejne stopnie ciepła, które biły od jej ciała na kilometry. Zawsze było jej gorąco, nawet zimą, gdzie wszyscy trzęśli się z zimna. Jednak nie ona. Silna kobieta.
- Myślisz, że Ornion ucieszy się jak mnie zobaczy? - zapytała jakby nigdy nic. Długo nie wiedziałam co jej odpowiedzieć, dlatego długo panowała głucha cisza. Słychać było tylko cykanie cykadełek i szczekanie psa Hagrida.
- Cholerka. - powiedziałam.
- Co!?
- Hagrid chyba się zbliża, bo słyszę Kła. - powiedziałam rozglądając się dookoła.
- Spokojnie. Zawsze mija to miejsce.
- Dobrze. - odpowiedziałam jej i spojrzałam na nią ponownie. - Myślę, że nie będzie do końca zadowolona, ale przygotuj się na to, że będziesz musiała jej wszystko wyjaśnić.
- Tego się właśnie obawiam. Co mam jej powiedzieć?
- Może prawdę?
- Zawsze byłaś tego zdania. - powiedziała cicho i wyciągnęła z plecaka butelkę ognistej. Odkręciła ją i pociągneła porządnego łyka, po czym podała mi ją.
- Zawsze.
- Czyli co, mam powiedzieć, że uciekłam z elfikiem? - zaśmiała się głucho.
- Prawda zawsze jest najlepsza. - powiedziałam pijąc ponad moje siły. Poczułam się chociaż lżej na sercu, kiedy opróżniłam za dużą część butelki.Hej. Jak tam wam mija dzień? :)
Piszcie mi w komentarzach. Może coś ciekawego się wydarzyło? :3Chce ktoś dedykacje następnego rozdziału? 🌹
CZYTASZ
Kim jestem? | Draco Malfoy |
Fanfictie- Jak mnie nazwałaś? - Zapytał zdenerwowany, ale jakoś się tym nie przejełam. - Pokraką? Bo kim innym możesz być? - Zakpiłam z niego, tak jak to mam w naturze. - Pożałujesz tego, szujo! I odszedł... Historia należy do Draco i uroczej siedemnasto...