🔹 7 🔹

10.3K 352 63
                                    

Spojrzałam w stronę drzwi wejściowych.
- Co on tutaj robi? - Zapytała Ginny, widocznie zdekoncentrowana.
- Nie mam pojęcia. - Jęknełam, kiedy chłopak ruszył w moją stronę. Miałam nadzieję, że tym razem obejdzie się bez kłótni. Wywalą nas z tego miejsca.

Był coraz bliżej mnie. Trzy, dwa, jeden...
-Quello, musimy porozmawiać. - Jego głos odbił się echem w mojej głowie, jak języczek dzwonu o jego ścianki.
- My raczej nie mamy o czym rozmawiać, Draco. - Powiedziałam i wtedy zdałam sobie sprawę, jak go nazwałam. Od kiedy ja mówię do niego po imieniu?
Moje towarzyszki spojrzały na mnie podejrzliwie, ale milczały.
- Nie pogarszaj sytuacji, szujo i rusz się dopóki mam jeszcze ochotę z tobą rozmawiać.
Tak, to cały on. Wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Od kiedy on niby taki miły? Od nigdy! Ma jakiś interes do mnie, tylko o co może chodzić?
- Posłuchaj pokrako, bo dwa razy nie powtórzę. Zabieraj stąd ten swój chudy i zły tyłek, albo inaczej powyrywam ci te wszystkie tlenione włosy z głowy.
- Przesadziłaś! One są prawdziwe! - Warknął i wyszedł z knajpy.
Luna spojrzała na mnie spod byka, ale nic nie powiedziała, tak samo jak i Ginny, ale Hermiona nie mogła sobie darować.
- Dobrze mu powiedziałaś! - Uśmiechnęła się. - Ale akurat to jego naturalny kolor włosów. - Zaśmiała się, a ja razem z nią.
- Skąd mogłam wiedzieć? Znam go od paru dni i na dodatek ten chłopak doprowadza mnie do białej gorączki! - Dodałam.
- Nie tylko ciebie. - Odwróciłam się i zobaczyłam Pottera we własnej osobie.
Uśmiechnęłam się szczerze do wszystkich przybyłych, czyli Freda, jego bliźniaka i Rona.
- Musimy pogadać. Chyba wiemy kto jest naszym wężoustym. - Powiedział poważnie Harry i przysiadł obok Hermiony, a Ron obok niego. Fred zajął miejsce obok mnie, a George usiadł obok brata. Jak zwykle. Przecież oni są nierozłączni.
- Odkryłeś to? - Zdziwiła się Jenny. Uniosła się lekko, by poprawić na siedzeniu. Wydawała się być niespokojna.
- Tak i myślę, że ty także to wiesz. - Harry rzucił jej dziwne spojrzenie.
-Halo, możesz powiedzieć kto to jest? - Zaczęłam wymachiwać rękoma. Chciałam jak najszybciej się dowiedzieć kto nie daje mi w nocy spokoju, bo słyszę jego gadanie, kiedy idę spać, bądź kiedy się szykuje do snu.
- W naszej szkole kiedyś był taki chłopak. Nazywał się Marcel Grash. - Zaczął chłopak w okularach, a ja skupiłam się bardzo na jego wyrazie twarzy i na tym co mówił. - Dumbledore wyrzucił go z Hogwartu po tym jak zabił dwie uczennice i miał trafić do Azkabanu, ale uciekł i nikt nie mógł go znaleźć. To wszystko miało miejsce jakieś dziesięć lat temu, a teraz facet ma już coś koło trzydziestki. Zniknął bez śladu po morderstwie na Ariel Chanell i Pamell Outhor. - Kiedy Harry wypowiedział nazwiska, Jenny dziwnie się spieła. - Najgorsze jest to, że ciała później zniknęły razem z nim. Mówią, że zwerbował dwie czarownice do swojej armii te parę lat temu. Teraz podobno szuka kolejnych, którzy nadają się do jego szeregów.
- Czy to ten którego imienia nie wolno wymawiać? - Ginny patrzyła w chłopaka z blizną, jak w obrazek.
- Słuchaj uważnie. Marcel Grash był i jest synem jednej z najgorszych czarownic w świecie magii.
- Jakiej? - Dopytywała Hermiona.
- Rush Rayers. - Westchnął. - Pamiętacie te przypowieść o tym facecie, który zginął z jej ręki? To prawda. Szukała doskonałego męża, by później stworzyć zło wcielone.
- Co ty gadasz? Najgorszy jest Voldemort. - Hermiona nie była przekonana co do historii.
- Tak myśleliśmy, bo Czarny Pan ciągle o sobie przypomina, a Marcel nie i to jest najgorsze. Zaatakuje niespodziewanie. - Stwierdził.
- Kto był jego ojcem? - Zapytałam, bo przypomniało mi się, że chłopak nie opowiedział do końca swojej historii.
- No tak. Neron Flitz-Grash. - Powiedział cicho. - To on pomógł Bellatrix uciec z Azkabanu, chociaż nie mówi się o tym. Każdy ma swoje wersję jej ucieczki z tamtego okropnego miejsca, ale ja doszukałem się tego, że on jej pomógł.
Wracając do tego wszystkiego. Facet miał tyle zabójstw na koncie, jakiś tortur na mugolach i czarodziejach, ale nie tylko to... Próbował zabić Dumbledora. - Po tych słowach zapadła cisza. Można było słyszeć tylko nasze oddechy.
- Mówisz o Neronie Flitzu. - Podszedł do nas jakiś starszy facet z długą brodą i w zniszczonych szatach. - Mówisz o diable.
Wszyscy spojrzeliśmy na niego, a Fred ścisnął moją dłoń.
- Proszę. - Sarknął Ron, wskazując na krzesło na którym właśnie usiadł starzec.
- Znałem go. Całe szczęście, że już nie żyje. - Stwierdził przeczesując palcami swoją siwą brodę.
- Nie żyje? - Zdziwił się Harry.
- Nie, już od trzech lat. Zmarł z wyziębienia. Był wtedy w trakcie ucieczki przed najlepszymi czarodziejami. Zapuścił się do lasu na północy i tam zginął. Podobno później jego wnętrzności zjadły głodne zwierzęta leśne.
- Wie pan coś o jego synu? - Zapytałam ciekawa odpowiedzi nieznajomego.
- O Marcelu? Oczywiście. Chłopak nadal żyje i każdy myśli, że jesteśmy bezpieczni i noc nam nie grozi z jego strony, ale wszyscy, którzy siedzimy przy tym stole... Wiemy, że to nie prawda. - Warknął. - Wy, tak jak i ja, wiecie o nim więcej niż nie jeden uczony, który studiował jego życiorys.
On wróci i nas wszystkich zabije! Tylko oszczędzi tych, którzy się nadają. Mówiąc, że oszczędzi, mam na myśli, że najpierw zabije, a potem wskrzesi. - Zaśmiał się gorzko.
-Jak to wskrzesi? - Harremu było mało wiedzy na temat tego wężoustego.
- Akurat ty powinieneś to wiedzieć, młodzieńcze. Tak samo ty, młoda damo. - Wskazał pierw na chłopaka o kruczoczarnych włosach, a później na mnie.
- Czemu?
- Wężouści potrafią różne rzeczy, których nie potrafią inni czarodzieje. Takie osoby są namaszczone przez świat. - Uśmiechnął się.   
- O czym pan mówi?
- Nigdy nie rozmawiałaś z wężem? - Spytał mnie.
- Rozmawiałam. - Westchnęłam, a wszyscy na mnie spojrzeli jak na dziwaka. Tak jak w poprzedniej szkole.
- Więc powinnaś wiedzieć, że tacy jak ty i ten chłopak, są rzadkością. Macie dar, bo to nie jest przekleństwo. - Wytłumaczył. - Jednak można to wykorzystać w złych celach. Można kogoś wskrzesić, ale tylko dobę po śmierci i ustawić go sobie, jako swojego sługę. Jest jeszcze jedno. Węże się często was słuchają, ale nie tylko one. Również ludzie, którzy przeżyli ugryzienie gada.
- Co pan mówi? To brednie! - Oburzyła się Hermiona.
- Możemy wskrzeszać? - Zapytał Harry.
- Owszem, ale jest bardzo wysoka cena tego.
-Niech pan mówi! - Pośpieszyłam starca.
-Sam musisz zabić swoją ofiarę!
-Dosyć tego, Nett. Zostaw dzieciaki w spokoju i zajmij się żoną! - Warkneła na niego jakąś kobieta, która roznosiła napoje.
-Już, już. - Uśmiechnął się do niej, a ona wywróciła oczami. - Pożegnam się tylko.
- Nett Porkins? - Hermiona wyjeła jakąś książkę z torby.
-We własnej osobie.
- Podpisze mi pan to?! - Była podekscytowana. Podsuneła książkę pod nos starca, a on z uśmiechem na twarzy podpisał egzemplarz swojego dzieła.

Kim jestem? | Draco Malfoy |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz