Zostań dziś dłużej. Matt.
Wysłał mi tego maila godzinę temu, a ja musiałam udawać, że to nic takiego, że mnie nie ruszyło. Ciężko było ukryć emocje, siedząc w pokoju z trójką wścibskich znajomych. Oczywiście żartowałam, nie byli wścibscy. No, przynajmniej nie dla mnie i siebie nawzajem.
Myślałam, że Matthew weźmie moją propozycję za żart. Jak teraz o tym myślałam, to przecież brzmiało, jak żart. Co sobie wyobrażałam? Zaproponowałam seks swojemu współpracownikowi, który miał rodzinę. Ile my się znaliśmy? Kilka miesięcy. Nigdy nie zaproponowałam, czegoś takiego chłopakowi, którego znałam tak krótko. Co we mnie wstąpiło? Szatan, a Bóg mnie opuścił. Trudno, stało się. Skoro on nie widział w tym nic złego, to czemu ja miałam się przejmować? Ale przejmowałam się tym jak cholera. Nie spałam całą noc, zastanawiając się, co zrobię przy naszym kolejnym spotkaniu. Rano w pracy rozmawiał ze mną swobodnie, więc uznałam to za dobry znak. Przeszło mu. Spędził noc z żoną i uznał, że to w zupełności mu wystarczało. Spoko. Nie będę żałować.
– Gapisz się w ten ekran od godziny. - Louisa rzuciła we mnie długopisem.
Zawsze coś latało w moją stronę. Ona miała jakiś problem i powinna o nim porozmawiać z psychologiem. Nie rzucało się w ludzi przedmiotami biurowymi. Kto wiedział, czy za miesiąc w moją stronę nie polecą nożyczki.
– Pracuję – odpowiedziałam spokojnie.
Tak jakby pracowałam. Miałam pootwierane jakieś foldery, pisma, ale w ogóle nie mogłam się na tym skupić.
– Tom, zajrzyj, co ona czyta.
Na szczęście szybko włączyłam jakieś ustawy i nie zobaczył maila od Matta. W sumie nie było w nim nic niestosownego. Kazał mi tylko dłużej zostać w pracy, przecież nie będziemy sami. Z tego, co wiedziałam, Ashley też zostawała dziś po godzinach.
– Kodeks, kodeks, nuudy. - Zerknął i wrócił do siebie.
– Nasza praca cię nudzi? - Spojrzałam na niego, marszcząc brwi.
Chyba nie było takiej pracy, która w pewnych momentach nie zaczynałaby nas nudzić. To normalne. Wiedziałam, że chodzenie do sądów i spotkania z klientami były o wiele ciekawsze niż czytanie ustaw, ale to część naszej pracy.
– Mnie też nudzi, zwłaszcza gdy siedzę osiem godzin z Johnem – westchnęła – czemu to ja muszę z nim pracować? Czy Jackie albo Matt też tacy są?
Bo gdybym ja z nim pracowała, zrezygnowałabym po tygodniu. Serio, zwolniłabym się. Z nim się nie dało współpracować. No, chyba że ktoś miał zlewkę na niego, jak Lou i robił swoje mimo jego gadania.
– Jackie nic mi nie pomaga – odezwała się Alice. – Wszystko muszę szukać w Internecie albo pytać innych.
Bo Jackie nie lubiła się dzielić swoją wiedzą. Fortman kiedyś wspomniał, że Edison nie lubiła, jak ktoś był lepszy od niej. To ona miała być najlepsza w biurze i zdobywać pochwały od szefostwa. Chyba nie zdawał sobie sprawy, jak to zabrzmiało. Przecież była jego przyjaciółką. Kłótliwa baba, której większości ludzi nie lubiło.
– Ponarzekaj na Matta. - Tom mnie szturchnął. – Nie chcesz, przecież, żebyśmy ci zazdrościli.
Chciałaby, tylko nie miałam na co. Dawał mi rady, pomagał. Mogłam go o wszystko zapytać, a on udzielił odpowiedzi bez marudzenia. Nie poganiał mnie z robotą ani nie zrzucał swojej. Zawsze mieliśmy czas, żeby pogadać. Do czego mogłam się przywalić? O, już wiedziałam!
– Spóźnia się.
Notorycznie. W poniedziałki punktualny, do sądu jeździł przed czasem. Ale na spotkania z klientami i po powrocie z lunchu zawsze trzeba było na niego czekać.
– Twój okres? - Louisa się zaśmiała.
Pokręciłam głową, rozbawiona. I weź z nimi poważnie.
– Matt! - Rzuciłam w nią ołówkiem. – Jak wraca z lunchu.
Musiałam się bronić.
– Bo spędza go z Jackie – powiedziała Alice. – Wychodzi i wraca zadowolona. I ten tekst: „Ojej już ta godzina. Chyba dziś się z tym wszystkim nie wyrobię. Alice, pomożesz mi?" - Wywróciła oczami.
Byłam w stanie w to uwierzyć.
– Zostaje po godzinach. Sprawdza teczki po nas – tego chyba nie powinnam mówić – ale tylko te od Ashley.
Zresztą, co będę ukrywać. On mi tego nie powiedział. Kiedyś zauważyłam u niego na biurku nasze teczki. Wszystko było już gotowe dla Ashley, a on to sprawdzał. Stone nam jeszcze nie ufała, a nie chciała tracić czasu na poprawianie naszych błędów. To przykre, że z góry zakładała, że jakieś były.
– Nieźle. Po Johnym niech posprawdza – skomentowała Louisa.
Po co skoro nawet jeśli to zrobi, to John źle zrobioną robotę zgoni na praktykantów, a dobrze przypisze sobie. Proste. Przecież on się nigdy nie mylił.
– Nie musi. Ty je robisz. - Uśmiechnęła się.
– Właśnie powiedziałaś, że jest dobrym pracownikiem – poinformował mnie Tom. – Będzie teraz nami rządzić bardziej niż zwykle.
– Żartowałam? - Udałam zmieszaną.
Doskonale wiedziałam, jak Lou potrafiła się panoszyć, ale nie robiła tego na poważnie. Oczywiście to były jej żarty i my doskonale o tym wiedzieliśmy, dlatego nikt nie miał jej tego za złe.
Gdy wszyscy zbierali się do wyjścia, udawałam, że dzisiaj nigdzie mi się nie śpieszyło.
– To nawet nie piątek. - Wzruszyłam ramionami.
– Nawiedzona. - Zaśmiała się Alice. – Paaa.
Dziwnie było zostać samej w pokoju, ale nie zamierzałam się wychylać, zanim na korytarzu nie będzie cicho. Nie chciałabym, żeby ktoś mnie zobaczył. Gdy pójdę do Matta i spotkam kogoś po drodze, to udam, że szłam do toalety. Spoko. Właśnie miałam wychodzić, gdy w drzwiach pojawił się Fortman.
– Spakowana? - Uśmiechnął się.
– Tak.
– Zabieram cię na obiad, chodź.
Na parkingu nie było już nikogo i chyba o to chodziło. Żeby nikt nie zobaczył, że jechaliśmy gdzieś razem. Wtedy dopiero zaczęłyby się plotki. Dobrze, że mi tego oszczędził.
– Ciężki dzień? – zapytał, gdy odjechaliśmy spod kancelarii.
– Mój? - Spojrzałam na niego. – Jeżeli dzień spędzony nic nie robiąc, może być ciężki. - Wzruszyłam ramionami.
Nie powinnam mówić, że nic nie robiłam.
– Za mało pracy? Następnym razem ci coś podrzucę.
– Nie słyszałeś tego. - Zaśmiałam się.
– Słyszałem. - Położył mi dłoń na kolanie, zerkając na mnie.
Tak jakby czekał na moją reakcję. Myślał, że ją odepchnę? Powinnam to zrobić? Nie. Zaproponowałam mu seks, więc czemu miałam się wstydzić, że mnie dotknął.
– Nie rozmyśliłaś się?
– A ty? - Gapiłam się przed siebie.
Z jednej strony chciałam, żeby powiedział tak, ale z drugiej chciałam się z nim przespać. Chciałam, żeby mnie dotykał, wszędzie. Czuć, jak się poruszał. Zerknęłam na niego niepewnie.
– Nie. - Uśmiechał się. – I mam nadzieję, że ty też nie.
– Nie – powiedziałam cicho.
CZYTASZ
Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]
RomanceNie miałam wyrzutów sumienia, że wpakowałam się do łóżka żonatemu facetowi. Raczej on powinien je mieć, bo zdradził kobietę, której przed Bogiem przysięgał wierność. Ja nikomu nic nie obiecywałam. Dlatego zniknęłam z jego życia, by nie komplikować b...