Ze szpitala wyszłam wczoraj. Po trzech tygodniach, ale tylko dzięki temu, że byłam uparta. Gdybym kilka dni temu nie zaczęła stawiać samodzielnie kroków, mogłabym zapomnieć o wyjściu do domu. Nie chcieli mnie nawet wypuścić, gdy zaproponowałam, że będę poruszać się na wózku.
Stone powiedziała, że z moim zwolnieniem nie było problemu, najważniejsze było zdrowie. Pod moją nieobecność będzie musiała znaleźć kogoś na zastępstwo. Zaproponowałam Amandę, której praktyki miały skończyć się za dwa miesiące. Ciężko było się z nią zakolegować, ale na wspólnych dyżurach poznałyśmy się lepiej. Louisa też już na nią nie narzekała. Wydawało mi się, że praktykanci byli do nas wrogo nastawieni, bo nie wykazywaliśmy chęci pomocy im albo w ogóle z nimi nie rozmawialiśmy.
Okazało się, że nie miał mnie kto dziś zawieźć na rehabilitację. Mama miała zostać w domu i z nią miałam się zabrać, ale godzinę temu pojechała do pracy, bo okazało się, że żona brata właśnie zaczęła rodzić. Nie mogli odwołać spotkania z jakimś ważnym gościem, bo ich firma wiele na tym straci, a właściwie to zostanie bez zysków. Spoko, rozumiałam. Nikt nie musiał mnie niańczyć. Jakoś sobie poradzę, przecież po mieście jeździły taksówki. Myślałam, żeby zabrać się z Louisą, ale nie miała po drodze. I wpadłam na głupi pomysł.
– Hej, przepraszam, że dzwonię tak wcześnie, ale muszę jechać na rehabilitację, a nie ma mnie kto zawieźć i ... Pomyślałam, że skoro masz po drodze... - Jejku, jak to głupio brzmiało.
Skorzystałabym z taksówki, ale trzech kierowców powiedziało, że mieli zbyt dużo kursów i w moich rejonach mogli być najwcześniej za dwie godziny. Za dwie godziny nie będę miała, po co wychodzić z domu. Matt, jadąc do pracy, mijał mój dom, więc pomyślałam, że nie będzie miał problemu zabrać mnie ze sobą.
– Zgoda, żaden problem.
– Dziękuję.- Rozłączyłam się.
Zapewne był już w drodze, a nie chciałam, żeby prowadził, rozmawiając przez telefon. No, przynajmniej nie ze mną.
Ostatnio nie zawsze byłam dla niego miła. Zaczynałam go do siebie zniechęcać, żeby łatwiej nam było zakończyć romans. Musieliśmy go zakończyć, bo miałam wrażenie, że przestało nam chodzić tylko o seks. No, na pewno mi. Nie mogłam pozwolić sobie na nic więcej. Tak będzie lepiej.
Już czekam, ale nie śpiesz się.
Właśnie odczytałam SMS.
Spojrzałam jeszcze raz na siebie w lustrze. Schudłam. Moja twarz wyglądała na zmęczoną, a włosy miałam związane w kok, bo wyglądały dziś tragicznie. Wzięłam kule i wyszłam przed dom. Matt czekał na mnie za bramą, ale gdy tylko mnie zobaczył, podszedł.
– Miałeś czekać na parkingu. Dałabym sobie rade.
Wkurzało mnie, że wszyscy traktowali mnie jak kalekę.
– Wiem. - Objął mnie ramieniem. – Pomogę ci.
– Matt rodzice robią to cały czas. - Spojrzałam na niego. – Przez dwa tygodnie nauczyłam się chodzić o kulach.
– Ok. - Odsunął się ode mnie, ale nadal był blisko.
Tak, jakby tylko czekał, aż się potknę. Nie skomentowałam tego. Dałam radę nawet sama wsiąść do samochodu. Co za wyczyn. W krótkiej drodze do szpitala Matt opowiadał, co się działo w kancelarii podczas mojej nieobecności. Nie było mnie tam z miesiąc. I jeszcze nie wiedziałam, kiedy będę mogła wrócić. Na razie nie miałam, co o tym myśleć.
![](https://img.wattpad.com/cover/116642318-288-k57467.jpg)
CZYTASZ
Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]
RomanceNie miałam wyrzutów sumienia, że wpakowałam się do łóżka żonatemu facetowi. Raczej on powinien je mieć, bo zdradził kobietę, której przed Bogiem przysięgał wierność. Ja nikomu nic nie obiecywałam. Dlatego zniknęłam z jego życia, by nie komplikować b...