3.

13.5K 370 15
                                    

Dni mijały zadziwiająco miło. Nie spodziewałam się, że w pracy poczuję swobodę i z chęcią będę się zrywać z łóżka o godzinie szóstej, ale tak właśnie było. Czasami bywały dni, kiedy wolałam wcześniej wyjść do pracy niż dać się sprowokować rodzicom do kolejnej kłótni. Nie zawsze potrafiłam ich zignorować, a oni nie rozumieli, że też mogłam mieć gorszy dzień.

Niedługo dostanę swoją pierwszą wypłatę. Miałam sporo wydatków, ale w pierwszej kolejności pomyślałam o mieszkaniu. Oglądałam nawet kilka. Ceny jednak nie pozwalały na razie na kupno żadnego z nich, ale na wynajem tak. Wiedziałam, że nie musiałam się decydować teraz, bo mogłam zostać u rodziców na stałe. Jednak potrzebowałam więcej prywatności, niż mi dawali. W Chicago mieszkałam z przyjaciółmi, więc rodzice się o mnie nie martwili. Nie widzieli w tym nic złego. Przyzwyczaiłam się, że nikt mi nic nie kazał. Jednak teraz była mowa o samodzielnym mieszkaniu, czego zaakceptowanie przychodziło im z trudnością. Czasami miałam wrażenie, że zapominali, ile miałam lat. Chyba chcieliby, żebym wiecznie była ich małą dziewczynką, która słuchała się ich w każdej sprawie. Te czasy minęły, dorosłam i nic na to nie poradzą. Czas dać mi wolność, swobodę podejmowania własnych decyzji.

– Chciałabym wynająć mieszkanie – zaczęłam niepewnie.

Była sobota i właśnie siedzieliśmy przy stole, kończąc śniadanie. Długo zbierałam się, żeby im to powiedzieć, ale nie mogłam, przecież wyprowadzić się bez słowa. Nie chciałam też słuchać ich pretensji, gdy już wynajmę mieszkanie.

– Wiesz, że nie musisz? - Mama spojrzała na mnie. – Odłóż te pieniądze na coś innego. Może na samochód?

Zaczynało się. Jednak nie się ugnę. Nie tym razem.

– Spokojnie starczy na jedno i drugie.

Jakoś nie śpieszyło mi się z kupnem samochodu. Do tej pory ja i moi znajomi radziliśmy sobie bez niego. Nikt z nas nie miał auta, a Chicago było przecież większym miastem niż Evanston.

Do pracy nie miałam daleko. Poza tym mieliśmy dobre połączenie autobusowe, a jak udałoby mi się wcześniej wstać, to spokojnie mogłam tam pójść pieszo. Spacer jeszcze nikomu nie zaszkodził, ale nie miałam co tłumaczyć tego ludziom, którzy od kilku lat wszędzie wozili się samochodem. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze pięć lat temu, zanim mama zdała prawo jazdy, chodzili codziennie na długie spacery. Teraz nawet nie było mowy, żeby przeszli się do parku. Woleli spędzać czas przed telewizorem albo gdzieś pojechać.

– I kupisz jakiegoś rzęcha? – odezwał się tata. – Uzbieraj lepiej pieniądze, żeby kupić dom, a nie wynajmować mieszkanie.

Chyba sobie żartował. Gdybym myślała, jak oni, nigdy bym się nie wyprowadziła. Czemu miałam wrażenie, że im właśnie o to chodziło? Chcieli mnie zatrzymać na siłę. Nie potrafili zrozumieć, jak ważne dla mnie było usamodzielnienie się.

– Świetnie. - Wstałam od stołu. – Dobrze, że lepiej wiecie, jak zagospodarować moje pieniądze.

Nie będę z nimi dyskutować. Tylko się denerwowałam, a oni mieli gdzieś moje zdanie. Jak zawsze. Zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Nadal będę robiła, co chciałam, a oni niech udają, że mieli nade mną władzę, bo tak właśnie im się wydawało.

– O co się obrażasz? – spytała mama.

O to, że wciąż próbowali decydować za mnie. Wybierali za mnie, zanim stałam się pełnoletnia, wybrali studnia, zdecydowali, kiedy miałam pójść na prawo jazdy. Próbowali nawet narzucić mi, za jakim facetem powinnam się uganiać. Miałam tego dość. Ile można to znosić? Nie chciałam życia, jakie dla mnie wybrali. Chciałam żyć po swojemu.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz