MATT
Postanowiłem, że Sylwestra spędzimy za miastem. Byleby tylko nie siedzieć w domu. Emily może wolałaby jakąś imprezę, ale nie udałoby mi się zorganizować na ten czas opieki dla synów. Nitą pewnie zajęliby się państwo Johnson. Sam wybierała się na jakiś bal sylwestrowy i na rękę było jej, że zamierzałem tego dnia zabrać chłopców do siebie. Spędzimy nowy rok razem, co mnie bardzo cieszyło.
Zarezerwowałem hotel w Chicago. Ciężko wybrać się gdzieś z trójką dzieci na weekend. Szczególnie w dłuższe trasy. Takie wyprawy wyglądały jak wypad na miesiąc i nigdy nie wiadomo, czy zabrało się wszystkie potrzebne rzeczy. Szczególnie gdy dzieci były małe.
– Co robisz? - Emily spojrzała na mnie, marszcząc brwi. – Mógłbyś na chwilę zająć się córką. Muszę wyjść do sklepu.
Podała mi zasypiającą Nitę. Moja mała maruda, zanim zaśnie, musiała długo kaprysić. Oczywiście mamusia nosiła ją wtedy cały czas na rękach. A później się dziwiła, że dziecko nie chciało zasypiać w swoim łóżku.
Łóżeczko na razie wynieśliśmy. Emily nie chciała go wyrzucić ani sprzedać. Uznała, że kiedyś może się jeszcze przydać nam albo komuś znajomemu, tym bardziej że było w bardzo dobrym stanie. Ewentualnie można było je odmalować. Wcale się nie dziwiłem, że nie chciała się go pozbyć. Jej tata zrobił je specjalnie dla wnuczki.
– Rezerwowałem pobyt.
Nie zamierzałem tego przed nią ukrywać. Musieliśmy dobrze zaplanować wyjazd.
– Gdzie? Nie planowaliśmy, żadnych wyjazdów.
– Pojedziemy na Sylwestra do Chicago. - Przytuliłem córeczkę, która coraz bardziej przecierała zaspane oczka.
Jeszcze chwila i zaśnie.
– Chyba zapomniałeś, że w Sylwestra zostajemy z trójką dzieci. Próbuję wymyślić coś, żebyśmy się nie nudzili.
Wcale nie zapomniałem. Właśnie dlatego chciałem im zapewnić jakąś atrakcję. Lucas z Liamem spędzali każdego Sylwestra w domu. Kilka razy ze mną i Sam, a resztę pod opieką dziadków.
Emily starała się, żeby chłopcy czuli się u nas swobodnie. Wprawdzie ostatnio byli u nas, ale tylko na chwilę. Emily próbowała ich zagadywać, ale byli małomówni. Aż nie mogłem w to uwierzyć, bo zazwyczaj buzie im się nie zamykały. Teraz zostaną z nami cały weekend. Nie wiedziałem, jak zaakceptują Emily. Z siostrą nie mieli problemu. Jej obecność chyba nawet im nie przeszkadzała.
– Już nie musisz. - Uśmiechnąłem się.
– Mam nadzieję, że wiesz, co robisz.
Najwyżej przeżyjemy koszmarny weekend. Wiedziałem, że Emily była przerażona myślą, że będzie miała pod opieką trójkę dzieci. Ale przecież będę z nią i o nic nie musiała się martwić.
– Znam swoje dzieci. - Wstałem, żeby zanieść Nitę do łóżka.
Nie obudziła się, gdy ją odkładałem. Szybko dopadła ją popołudniowa drzemka, ale nie było się, co dziwić skoro wstała po piątej rano. Powinniśmy wiedzieć, że to był idealny czas na zabawę, a nie marudzić. Sen był dla słabych.
– Idę do sklepu, a ty lepiej dopilnuj wszystkiego. Nie chcę niespodzianek na miejscu.
Niespodziankę to ja dla niej miałem, ale zupełnie inną. I miałem nadzieję, że jej się spodoba. Chociaż obawiałem się trochę jej reakcji, bo mogła być zła, że wcześniej nie rozmawiałem z nią na ten temat. Niezupełnie.
– Jedziemy tylko do Chicago.
– I dobrze, że nigdzie dalej. - Uśmiechnęła się.
Do powrotu Emily udało mi się ustalić wszystko. No prawie wszystko. Nie poinformowałem tylko Sam, że zamierzałem zabrać chłopców za miasto. Powiem jej o tym, gdy pojadę po synów. Skoro zamierzała się dobrze bawić w Sylwestra, nie powinna mieć z tym problemu.
Wiedziałem, że zaręczyny z Emily nic nie zmienią. Nie mogliśmy wziąć ślubu kościelnego tak, jakby chciała. Jednak będę pewny, że zostanie ze mną, że inni faceci zobaczą pierścionek na jej palcu i odpuszczą.
– Jestem.
– Nita jeszcze śpi. - Podszedłem do niej, zaglądając do reklamówek.
Masa kosmetyków. Myślałem, że wybrała się na zakupy spożywcze. Zerknąłem na nią.
– Nie patrz tak na mnie. - Zaśmiała się. – Promocja była.
Tak jak tydzień temu, gdy dotarło zamówienie z pięcioma sukienkami. Lubiłem, gdy w nich chodziła, ale czy musiała zamawiać aż tyle na raz? Nie musieliśmy oszczędzać, ale moglibyśmy.
– Zawsze są promocje, jak idziesz na zakupy.
– Fajnie, nie? - Zarzuciła mi ręce na szyję. – Kupiłam też parę rzeczy dla Nity. Kremy, pampersy i różne takie.
– Niedługo wyjdziemy z pieluch. - Zaśmiałem się.
– Nie ciesz się tak. - Spojrzała na mnie. - To znaczy, że nasza córeczka rośnie.
– Nie martw się. - Pocałowałem ją. - Z maminych przytulasów szybko nie wyrośnie. Poza tym masz mnie.
– Moglibyśmy iść na spacer, gdy wstanie. Jest nawet ciepło. Załatwiłeś wszystko?
– Prawie.
– Prawie? - Zdziwiła się. – Matt, mamy tylko dwa dni. To wcale nie jest dużo czasu. Kto jak kto, ale ty powinieneś to wiedzieć najlepiej. - Odsunęła się ode mnie. – Załatw to jak najszybciej, żebym nie musiała stresować się tym wyjazdem.
Doskonale wiedziałem, że mieliśmy mało czasu. Aż szok, że udało mi się jeszcze znaleźć nocleg w tym terminie.
– A stresujesz się? - Uśmiechnąłem się.
– Jak cholera. - Wzięła torby ze stołu i poszła do łazienki.
Zapewne poukładać swoje łupy do szafki. Ciekawe czy wszystkie je zmieści.
Zadzwoniłem do Sam poinformować ją o moich planach. Tak jak myślałem. Nie miała nic przeciwko. Wydawało mi się nawet, że była zadowolona z tego pomysłu. Czyżby zamierzała mi trochę odpuścić?
Po drzemce Nity poszliśmy na spacer. Córeczka biegała wokół nas zadowolona. Chciałem złapać ją za rękę, ale cały czas nam uciekała. W końcu udało mi się ją złapać, ale o mało co nas nie przewróciłem.
– Mam cię, uciekinierze. - Zacząłem ją łaskotać.
– Mama, latuj! - Wyciągnęła rączki w stronę Emily.
– Już ratuję moje dziecko. - Roześmiana podeszła do nas i wzięła ją na ręce.
– Zdrajca. - Cmoknąłem Emily w policzek.
– Tataa! - Po chwili wróciła w moje ramiona.
Miło spędzić z nimi trochę więcej czasu. Po pracy niekiedy ciężko było mi znaleźć czas na zabawy z córką. Gorzej bywało w weekendy, gdy jeździłem do synów. Starałem się znajdować czas dla całej trójki, ale czasami to cholernie trudne. Dlatego bardzo się cieszyłem, że będę miał ich razem na cały weekend.
CZYTASZ
Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]
RomanceNie miałam wyrzutów sumienia, że wpakowałam się do łóżka żonatemu facetowi. Raczej on powinien je mieć, bo zdradził kobietę, której przed Bogiem przysięgał wierność. Ja nikomu nic nie obiecywałam. Dlatego zniknęłam z jego życia, by nie komplikować b...