116.

3.9K 184 29
                                    

– Przepraszam. - Usłyszałam cichy głos. – Jechałem za szybko. Coś cię bolało i chciałem jak najszybciej zawieźć cię do szpitala. Zemdlałaś. Spanikowałem. Nie powinienem stracić z oczu drogi. Doskonale wiedziałem, że w takich momentach nieuwagi najczęściej dochodzi do wypadków... Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś wam się stało. Mogliśmy stracić synka, przez moją głupotę. Co ze mnie za ojciec?

Nie mógł tak myśleć. To był wypadek.

Mając łzy w oczach, pogłaskałam go po głowie. Wiedziałam, że mieliśmy sporo szczęścia, ale za nic nie obwiniałam Matthew. To mogło zdarzyć się w każdej chwili. Każdemu. Pech chciał, że stało się tamtego dnia i wtedy, gdy on prowadził.

– Matt, kocham cię. - Spojrzałam na niego.

Co innego mogłam powiedzieć, żeby go pocieszyć? W tej chwili chciałam go zapewnić o swojej miłości.

– Nie bądź na mnie zła. - Patrzył na mnie ze łzami w oczach. – Nie chciałem zrobić wam krzywdy.

Zapewne czuł się bezradny. Gdyby nie zareagował w porę, być może byłoby gorzej. Nie chciałam nawet myśleć, że któreś z nas mogło nie przeżyć. Wolałam skupić się na tym, co było niż gdybać.

– Wiem.


MATT


Cały czas nie mogłem wybaczyć sobie tego, co się stało. To moja wina. Zabrakło chwili, żeby uniknąć wypadku. Jak pomyślałem sobie, że mogłem stracić Emily i nasze dziecko to szlag mnie trafiał.

Miałem ochotę zrobić krzywdę temu idiocie, który prawie w nas wjechał. Jak mógł nie zauważyć samochodu z naprzeciwka? Nie jechał przepisowo. Powinienem zgłosić to na policję, ale pewnie ktoś już to zrobił. Chociaż nikt jeszcze mnie nie przesłuchiwał.

Na szczęście synek urodził się zdrowy. Ulżyło mi, gdy w końcu mogłem go przytulić. Lekarz powiedział, że z moją narzeczoną wszystko dobrze. Nie miała żadnych uszkodzeń wewnętrznych, dzięki czemu obeszło się bez komplikacji przy porodzie. Tylko jej kolano zostało uszkodzone podczas wypadku. Śruby się przemieściły, czy coś w tym stylu. Była potrzebna operacja. Bałem się, że Johnson mogła skończyć na wózku, gdyby coś poszło nie tak. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby przeze mnie moja narzeczona nie mogła chodzić. Gdy wyjdzie ze szpitala, będzie musiała rozpocząć rehabilitację.

Emily starała się mnie pocieszać, chociaż powinienem być silniejszy i być dla niej wsparciem. Wmawiała mi, że najważniejsze, że żyliśmy, ale nie wiedziałem, czy sama w to wierzyła.

– Damy sobie radę – wyszeptałem.

Jakoś pogodzimy wszystko. Będzie trudno z niemowlakiem i kilkulatką u boku, ale może będziemy mogli liczyć na pomoc państwa Johnson. Od zawsze byli przy córce, gdy ich potrzebowała. Cieszyłem się, że nie odwrócili się od niej, gdy była w ciąży z Nitą. Nie została sama.

– Bądź przy mnie. - Uścisnęła moją dłoń.

Nie mógłbym być nigdzie indziej.

– Nigdzie się nie wybieram. - Pocałowałem ją.

Nie zamierzałem jej zostawić. Była dla mnie najważniejsza. Ona i dzieci. Dopiero przy Emily poczułem się sobą. Żadna kobieta nigdy nie sprawiła, że byłem szczęśliwy. I chociaż przez chwilę miałem takie wrażenie z Sam, to była tylko namiastka. Johnson sprawiła, że byłem w pełni szczęśliwy. Wielu ludzi nas potępiało, ale oni nie rozumieli naszych uczuć tylko dlatego, że nigdy nie byli w naszej sytuacji. Większość z oceniających dusiła się w związkach z przyzwyczajenia, przyzwoitości i sami pozbawili się szczęścia, prawdziwego życia na rzecz wegetacji. Uważali, że tak musiało być.

Nie mogłem być dłużej z Sam, mimo że próbowałem naprawić nasze małżeństwo. Tylko że to było trudne, szczególnie gdy ona nie zauważała, że oddalaliśmy się od siebie z każdym dniem. Jeśli nie widziałeś problemu, uważałeś, że go nie było i niczyje gadanie ci tego nie uświadomi, dopóki nie dostrzeżesz tego sam. To, że w moim życiu pojawiła się wtedy Emily, nic nie zmieniło. Ona udowodniła mi, że dusiłem się w swoim małżeństwie.

– Ruszyłam nogą. - Z rozmyślań wyrwał mnie wesoły głos narzeczonej.

Spojrzałem na łóżko i rzeczywiście, udało jej się zgiąć nogę. Nie dużo, ale to wystarczyło.

– To świetnie. - Objąłem ją ramieniem. – Jesteś silna, wiesz?

Udowodniła to wiele razy.

– Mogę kuśtykać na tę nogę do końca życia. - Zaśmiała się. – Dobrze, że będę mogła chodzić.

Po południu mieli odwiedzić ją rodzice. Obiecałem, że zabiorę Nitę na spacer. Potrzebowała spędzić ze mną trochę czasu.

– Tatuś. - Wtuliła się we mnie, gdy wszedłem do domu.

Rodzice Emily zostawili wnuczkę z moją byłą żoną. Nie powinni robić tego bez mojej ani ich córki wiedzy.

Moja była żona przyjechała akurat z synami. Zapomniałem, że ich zaprosiłem, żeby poznali brata. To było jeszcze zanim mieliśmy wypadek.

Sam zaproponowała swoją pomoc. Nie byłem zadowolony z tego pomysłu. Jednak nie mogłem zostawić swojej narzeczonej samej do wizyty rodziców, a pani Johnson nie miała zamiaru na mnie czekać. Dobrze, że ze szpitala nie było daleko.

– Hej. - Ucałowałem policzki córeczki.

Mały aniołek, chociaż jej mamusia zarzucała mi, że ją rozpieszczałem i przez to robiła się niegrzeczna. To nie prawda.

– Sam mnie przypilnowała. - Uśmiechnęła się.

Spojrzałem na byłą żonę. Mogła nienawidzić mnie, Emily, ale nie zrobiłaby krzywdy dziecku. Po prostu nadal miała do mnie żal i starałem się ją zrozumieć.

– Tato, możemy iść na huśtawki? - Liam złapała mnie za dłoń.

Lucas stał obok siostry. Miło widzieć, że w końcu ją zaakceptowali. Nie zauważyłem, żeby przeszkadzała im w zabawach. Do tego Nita nigdy nie skarżyła na braci.

– Za chwilę. - Podszedłem do Sam. – Dziękuję.

Wcale nie musiała na mnie czekać ani pilnować mojego dziecka.

– Nie ma za co. Mogę się zająć małą. Chłopcy lubią się z nią bawić. - Zerknęła w stronę dzieci.

– Nie wiem. - Pokręciłem głową.

Emily nie będzie zadowolona, gdy dowie się, że moja była żona została z Nitą na chwilę, a co dopiero, gdyby miałaby z nią zostać na dłużej.

– Co z nią?

Nie musiała silić się na uprzejmości i udawać, że lubiła Johnson. Chociaż to sporo by ułatwiło. Nie oczekiwałem, że zastanę je kiedyś obie popijające razem kawkę.

– Nie udawaj, że cię to interesuje.

– Nie uważasz, że najwyższy czas zakopać urazę? - Skrzyżowała ręce na piersiach. – Jest mi ciężko, ale chcąc nie chcąc nasze dzieci będą wychowywały się razem. Nie będziesz mógł ciągle rozdzielać się pomiędzy moje, a jej dzieci. Już spędzają czas razem.

To prawda. Ciężko było mi zostawiać Nitę, żeby spędzić weekendy z synami. Czasami też trudno było mi odmówić im ze względu, że musiałem wracać do domu wcześniej, niż by chcieli.

– Coś knujesz? - Zmarszczyłem brwi.

Nie mogłem uwierzyć, że odpuszczała bez powodu. Czekała aż stracę czujność i wtedy będzie mogła zaatakować.

– Mam dość tej zabawy. - Westchnęła. – Czemu mam ciągle zajmować się życiem twojej panienki i pozwalać, żeby moje uciekało mi przez palce? Jestem dorosła i już powinnam pogodzić się z naszym rozwodem.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz