16.

7K 242 52
                                    

Weekend spędziłam sama, ale po piątkowym popołudniu i wieczorze z Mattem nie mogłam narzekać. Opóźniał swój powrót do domu najdłużej, jak się dało. Dwa razy uprawialiśmy seks, a resztę czasu rozmawialiśmy. Po prostu. O wszystkim, co przyszło nam do głowy.

Właśnie czekałam na niego w samochodzie, bo poszedł jeszcze do Ashley. Nikogo już nie dziwiło, że Matt odwoził mnie do domu. Na początku były głupie przytyki, że Fortman mnie podrywał, ale zaczął przytakiwać i wszyscy uznali, że skoro on też z tego żartował, to pora zakończyć temat. Nie było zabawy, gdy ktoś się nie wkurzał. Dobrze to rozegrał.

Moi rodzice przyzwyczaili się już, że z nimi nie mieszkałam. Odwiedzali mnie w weekendy. Tylko wtedy nie mogli się natknąć a Matta. I dobrze, nie wiedziałam, jakbym się wtedy wytłumaczyła z jego wizyt, ani jak go przedstawić. Chcieliby zaraz wszystko o nim wiedzieć, a gdy dowiedzieliby się, że był żonaty, kazaliby mi zakończyć tę znajomość. W ich rozumieniu żonaty facet nie powinien zadawać się z młodszą dziewczyną. To samo tyczyło się zamężnych kobiet, które nie powinny mieć kolegów. Chore myślenie.

Postanowiłam przygotować dla mnie i Matta obiad. Uprzedziłam, że mógł mi nie wyjść i będziemy musieli coś zamówić, ale Matthew to nie zniechęciło. Kolejny powód, przez który nie mogłam znaleźć faceta. Kto chciałby kobietę, która nie umiała gotować?

– Jeśli ci to nie wyjdzie, to nauczę cię gotować. - Zaśmiał się.

– Jeśli zaraz nie przestaniesz się ze mnie nabijać, nie zjesz nic – zagroziłam.

Zresztą mogło być tak, że oboje nie będziemy mieli co zjeść.

– Ale seksu mi nie odmówisz? - Spojrzał na mnie.

– Nie wiem. - Wzruszyłam ramionami.

Ugotowałam makaron w sosie pieczarkowym. Coś łatwego i szybkiego w przyrządzeniu. Poza tym Matthew lubił makarony z wszystkimi możliwymi dodatkami. Moje mieszkanie było ciasne, ale mnie wystarczało. Poza tym mojemu towarzyszowi nie przeszkadzał jeden pokój. Ważne, że była sypialnia i łóżko.

Musiałam przyznać, że gotowanie nie poszło mi najgorzej. Zazwyczaj obiady brałam od mamy albo gotowałam sobie warzywa. Były też dni, kiedy po prostu zamawiałam fast fooda, a później bezczelnie żaliłam się znajomych, że nie wiedziałam, dlaczego nie mogłam zrzucić tych zbędnych kilku kilogramów.

– Nie przypaliłaś. - Zaśmiał się.

– Ani nie przesoliłam. - Spojrzałam na niego.

– Ale makaron jest twardy.

– Możesz nie jeść. - Udałam obrażoną.

Powinien chociaż udawać, że dobrze mi poszło.

– Nie, chcę dokończyć mój obiad.

Po obiedzie zaproponował, że pozmywa. Nie odmówiłam. Rzadko się zdarzało, żeby facet sam zaproponował zmywanie. W tym czasie poszłam do łazienki zmyć makijaż. Mimo że lubiłam się malować, to od razu po przyjściu do domu zmywałam twarz. Dawałam skórze odpocząć od zbędnych kosmetyków. Fortman chyba nie widział różnicy, a nawet jeśli, to nie tak wielką, żeby zwrócić mi uwagę. Najważniejsze, że ja nie widziałam problemu w pokazaniu się innym bez makijażu.

Gdy wyszłam, Matt chwycił mnie w ramiona. Nie zamierzał marnować czasu. Od razu zabrał się do rozpięcia mojej koszuli. Nie pozostałam mu dłużna i chwilę później górna część naszej garderoby leżała na podłodze. Czułam jego usta na szyi i piersiach. Dłonie ścisnął na moich pośladkach i docisnął swoje ciało do mojego. Czułam, że mnie pragnął. Gdy uniósł mnie do góry, oplotłam go nogami w pasie. Chciałam, żeby we mnie wszedł, ale jemu się do tego nie spieszyło. Jego język drażnił się z moim. Delikatnie położył mnie na łóżku, po czym oderwał się ode mnie na chwilę. Dyszałam ciężko, patrząc, jak rozpinał spodnie. Żeby nie przedłużać, szybko pozbyłam się swoich. Czułam, jak poruszał się we mnie i chciałam więcej. Być bliżej już się nie dało. Nasze oddechy były nierównomierne, a przy każdym jego pchnięciu ledwo powstrzymywałam jęki. Gdy doszliśmy, opadł na mnie lekko, całując w skroń. Taki drobny gest a sprawił, że moje serce przyspieszyło bicie. Zerknęłam na niego, zauważając lekki uśmiech.

– Dobrze mi z tobą – wyszeptał, kładąc się obok.

– Mi też. - Położyłam głowę na jego torsie.

Dłuższą chwilę leżeliśmy w ciszy. Delektowaliśmy się czasem, który dla siebie mieliśmy. Mimo że chciałabym mieć go zawsze, musiałam się dostosowywać. Nie mogłam zadzwonić do niego w nocy, gdy miałam problem z zaśnięciem. Nie chciałam być dla niego problemem. Wiedziałam, że im bardziej to przedłużałam, tym ciężej będzie mi odejść.

– Emily, myślisz, że mogłoby nam być dobrze razem? - Głaskał mnie po plecach.

Co? Jakie razem? Nie rozumiałam.

– O czym ty mówisz? - Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego.

To, co nas łączyło to tylko układ, sex i tego mieliśmy się trzymać. To, że myślałam o mim częściej, niż bym chciała, nie znaczyło, że będzie z tego coś więcej. On miał żonę i dzieci. Właśnie z tym musiałam się pogodzić. Już wystarczająco ciężko bez jego pytań o naszą przyszłość. Poza tym nie mieliśmy żadnej przyszłości. To tylko romans. Poznaliśmy się za późno o kilka lat. Ten związek i tak nie miałby szans przetrwać. Między nami było osiem lat różnicy. To, że dogadywaliśmy się, jako przyjaciele nie oznaczało, że tak samo byłoby w związku.

– Myślałem, że może kiedyś... – zaczął niepewnie. – Rozwiodę się z żoną.

– Nie! - Podniosłam się nagle.

Nie tak miało to wyglądać. On miał chcieć tylko seksu. Niczego więcej. Dlaczego mi to komplikował?

– Co? - Zdziwił się.

– Nie rób tego.

– Nie chcę z nią być. - Usiadł naprzeciwko mnie.

– Macie dzieci.

One nie zasługiwały, żeby ktoś odebrał im ojca.

– I tylko, dlatego mam z nią być? - Spojrzał na mnie. – Emily, chcę być z tobą.

Ja też chciałam z nim być, ale nie mogłam mu teraz tego powiedzieć. W ogóle nie mogłam mu tego powiedzieć. Należał do innej kobiety. Już i tak ją skrzywdziłam, bzykając się z jej mężem.

– Nie ma mowy! - Kręciłam głową, nie chcąc przyjąć jego słów do wiadomości.

Pozwoliłam, żeby nasz romans zaszedł tak daleko, więc musiałam wyprostować tę sytuację. Musiałam postawić sprawę jasno albo zostanie z żoną, albo koniec z nami. Bałam się tylko, że zależało mu na mnie i tylko, dlatego będzie dalej oszukiwać swoją żonę.

– Nie mogłem tego przewidzieć. - Wzruszył ramionami, jakby nie widział w tym nic złego.

– To mogłeś w ogóle nie zaczynać – burknęłam.

Myślałam, że to będzie prostsze. Rozeszlibyśmy się, gdyby znudził się nam seks.

– Nie dogaduję się z Sam od dawna. Nawet z nią nie sypiam.

Co za ulga wiedzieć, że po seksie ze mną wracał do domu i nie bzykał się z żonką. Ale to nie był powód, żeby się rozwodzić. Jak coś się sypało, to trzeba było to naprawić.

– Matt, jeśli się rozwiedziesz, to nie będziemy mogli się już spotykać. - Patrzyłam wszędzie byle nie na niego.

Chciałam się z nim spotykać. Jeszcze przez jakiś czas, żeby znaleźć w sobie siłę i odejść. Nie wierzyłam, że dorosły facet dał się zakręcić takiej gówniarze jak ja. Był nieodpowiedzialny, a przecież tu chodziło o jego rodzinę. Skrzywdziłby nie tylko żonę, ale i dzieci.

– Kręci cię seks tylko z żonatym facetem. - Zaśmiał się, kładąc mi dłoń na udzie.

– Nie chcę nikomu niszczyć małżeństwa.

– Nie można zniszczyć czegoś, czego nie ma już od dawna.

– Oficjalnie jest. - Wstałam.

– Ale nie będzie.

– NIE ZGADZAM SIĘ! – krzyknęłam, zbierając z podłogi swoje ubrania.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz