121.

4K 192 34
                                    

Zgodziłam się na odwiedziny rodziców Fortmana w stanie euforii zapewnionej orgazmem. Teraz tego żałowałam. Jednak nie mogłam już zmienić zdania. Musiałam pokazać, że byłam ponadto. Poza tym nieładnie byłoby, gdybym nie doceniła, że matka mojego partnera postanowiła w końcu zaakceptować moje dzieci. Lepiej późno niż wcale.

Matka Matthew uznała, że lepiej będzie, gdy spotkamy się u nich. Jakby już nie było wystarczająco niezręcznie. W jej domu będę musiała uważać na słowa, ale przysięgłam sobie, że jedna jej uwaga, zabiorę dzieci i wyjdę. Nie zobaczy nas więcej.

Nie wiedziałam, czy kiedyś minie mi złość do Pani Fortman. Nie oczekiwałam, że mnie polubi, ale nie mogła być zła dla moich dzieci, które niczym nie zawiniły.

– Nie musimy tam jechać. - Matt Spojrzał na mnie niepewnie.

Pewnie, że nie, a później gadanie, że rozkapryszona Emily rządziła jej synem. Nie dam jej kolejnych powodów do nienawidzenia mnie. Niech wie, ile znaczył dla mnie Matthew, skoro byłam gotowa na takie poświęcenia, jak spędzenie czasu w jej towarzystwie.

– Nie. - Pokręciłam głową. – Czeka nas jeszcze jedna ważna rozmowa po powrocie.

Już wcześniej powinniśmy o tym pomyśleć. Tyle że ostatnio zbyt wiele działo się w naszym życiu.

– Jaka?

– Dom. - Westchnęłam.

Zwlekaliśmy wystarczająco długo. Czas najwyższy coś z tym zrobić. Miałam jakieś oszczędności, Fortman pewnie też. A skoro o ślubie mogliśmy zapomnieć, to kredyt idealnie połączy nas na kilka najbliższych lat. Matthew będzie musiał docenić taką formę zobowiązania w związku. Oczywiście żartowałam, ale bez pożyczki chyba nie stać nas będzie na nowy dom. Oczywiście sprzedamy mieszkanie, ale to później. Poza tym Matt utrzymywał synów, nie wnikałam w jego wydatki i nie chciałam, żeby inwestował w nasz dom sam. Zbudujemy go ze wspólnych funduszy. Niezależnie z jakiego źródła do nich sięgniemy.

– Dobrze.

Dzieci były spokojne. Zaskoczyło mnie to. Nita wiedziała już, jaka była jej babka, ale Michael nie był tego świadomy. Przynajmniej nie musiałam się stresować zachowaniem maluchów.

Pani Fortman dopytywała o wnuki, a Matt jej odpowiadał. Obserwowałam ją uważnie, żeby przyłapać na znudzonej minie i wytknąć jej brak zainteresowania. Pewnie chciała, żebyśmy jak najszybciej stąd wyszli. Jej męża nie było w pobliżu. Szkoda. Jego akurat trochę lubiłam. Rozumiałam, że był pod pantoflem żony.

Matthew posadził sobie córeczkę na kolanach i gdy ją chwalił, zawsze się do niej uśmiechał. Nieśmiało zerkała na babcię. Chyba by ją zabolało, gdyby pokazała zadowolenie.

– A ty Emily? - Przeniosła wzrok na mnie. – Jak sobie radzisz?

Nie byłam zadowolona, że skupiła swoją uwagę na mnie. Zrobiła to, żeby wytknąć mi błędy.

– Z czym? Zostałam matką po raz drugi, jest trochę łatwiej.

Dzięki Matthew, który bardzo mi pomagał. Mogłam na niego liczyć w każdej chwili. Zajmował się dziećmi i nie marudził. Przynajmniej na razie.

– Bo masz Matthew.

I co w tym złego? Zamierzała mi do końca życia wypominać, że odebrałam go żonie i synom?

– Mamo, Emily jest świetną mamą, prawda? - Połaskotał córeczkę.

Michael zasnął w foteliku. Powinnam przełożyć go na kanapę.

– Tak. - Nita zeskoczyła z kolan tatusia i podbiegła mnie przytulić.

Właśnie jej wsparcia potrzebowałam. Matt wyjął synka i położył go obok siebie. Niestety za blisko babki, co sprawiło, że stałam się czujniejsza i nie zamierzałam spuścić jej z oczu.

– On też jest do ciebie podobny – odezwała się po chwili.

Pewnie to akurat ją cieszyło, gdyby dzieci były podobne do mnie, to przecież byłoby nie do zniesienia.

– Wątpiłaś, że są moimi dziećmi? - Spojrzał na matkę z wyrzutem.

– Nie dziw mi się.

Właśnie przyznała, że uważała mnie za dziwkę. Tak jakbym była w stanie zdradzić Matthew i wrobić go w wychowywanie nie jego dzieci. To okropne.

Przymknęłam na moment powieki, próbując się uspokoić. Dla dobra moich dzieci. Tylko one się dla mnie liczyły w tej chwili, a nie słowa jakiejś baby, która w ogóle nie chciała mnie poznać.

– Nie możesz tego robić. - Wstał. – Nie wiem, po co to spotkanie, ale chyba nadal nic nie rozumiesz, mamo. - Gdy otworzyłam oczy, trzymał już synka w ramionach. – Przykro mi to mówić, ale dla moich dzieci będzie lepiej, jak oszczędzisz nam swoich wizyt.

Nigdy nie chciałam, żeby Nita była świadkiem naszych kłótni z kimkolwiek. Nie wiedziałam, ile z tego rozumiała, ale wtuliła się we mnie i wyszeptała:

– Mamusiu, idziemy?

Chyba tak, skoro mój narzeczony już wstał.

– Nie możesz mi tego zabronić.

Jeszcze trochę, a uwierzyłabym, że bardzo zależało jej na wnukach. Może tak było. Tyle że miała miejsce w swoim sercu tylko dla Lucasa i Liama. Dobrze, że chociaż oni mogli mieć obojgu dziadków.

– Mogę. Sama się o to postarałaś.

Pocałowałam córeczkę w główkę i stanęłyśmy obok Matthew.

– Nic nie powiesz? - Jego matka spojrzała na mnie.

Była zła, że spotkanie nie przebiegło po jej myśli. Może gdyby czasem zastanowiła się nad swoimi słowami, nie byłoby problemu.

– Liczysz, że stanę po twojej stronie jak Sam, ale nie zrobię tego.

Dlatego ją polubiła. Synowa próbowała wdać się w łaski rodziców Fortmana, a później wykorzystała to na swoją korzyść. Ja nie będę się do nich przymilać.

– Owszem, bo wolisz buntować mojego syna i swoje dzieci – burknęła.

Gdyby tak było, nie przyjechałabym tutaj. Nie pozwoliłabym zbliżyć się maluchom do niej, a Matthew zabroniła kontaktów z rodzicami. Nic takiego nie zrobiłam.

Zerknęłam na Fortmana i dyskretnie pokazałam głową, żeby zbierał się już do wyjścia, żeby Nita nie słyszała moich słów. Jeśli zobaczy, że ja nie przepadałam za jej babcią, mogłaby przestać chcieć się z nią widywać. Chociaż sądziłam, że po był ostatni raz, gdy próbowała być miła. Dziecko nie mogło w nieskończoność czekać, aż ktoś je pokocha. Jeśli teraz będzie zabiegać o tę miłość, później mogło się odegrać. Nie chciałabym, żeby moje dziecko było mściwe.

– Nie znasz mnie – odezwałam się, gdy córeczka zniknęła przed tatusiem. – Nie potrafisz dostrzec, że wszystko złe nie jest przeze mnie. Owszem, Matt zdradził ze mną swoją żoną, ale to jedyne przewinienie z mojej strony. I o to możesz mnie obwiniać. Reszta potoczyła się sama, a tym pozwalasz, żeby ta nienawiść zżerała cię od środka, pozbawiając radosnych chwili w życiu twoich dzieci. Wybacz, że jestem inna, niż myślałaś – starałam się mówić spokojnie.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz