62.

5.6K 264 41
                                    

– Opowiedz mi, jak sobie dawałaś radę sama w ciąży?

Spotkaliśmy się z Mattem po pracy, żeby spokojnie porozmawiać i ustalić kilka rzeczy. Nie poznał jeszcze córki.

Zaskoczył mnie pytaniami o ciążę. Myślałam, że nie będzie chciał do tego wracać. Chyba sama nie chciałam wracać do tych wspomnień. Gdyby nie rodzice, nie dałabym sobie rady sama. Dobrze, że trafiłam na świetnych lekarzy, którzy zrobili wszystko, żebym urodziła swoją córeczkę.

– Nie byłam sama. - Uśmiechnęłam się. – Rodzice mnie wspierali. Louisa z Tomem też.

Tom nie pomagał zbyt wiele, ale mogłam z nim porozmawiać w pracy albo po, gdy czasami przyjechał mnie odwiedzić. Szczególnie w szpitalu. Rodzice nie mogli siedzieć ze mną całymi dniami. Musieli wracać do swojej pracy.

– Oni wiedzą? - Zmarszczył brwi.

Już tak. Nie dało się ukrywać tego dłużej, mimo że bardzo chciałam.

– Dowiedzieli się przed moim powrotem. Louisa się domyśliła.

– Aż dziwne, że nie wpadła na to wcześniej. Może by coś wspomniała.

Na pewno moja przyjaciółka nie potrafiłaby tego ukryć. A nawet jeśli to zmieniłby się jej stosunek do Matta, a on zacząłby coś podejrzewać. Wiedział, że Lou nie miała ze mną konfliktu. W końcu by nie wytrzymała i wypomniała mu nasz romans.

– Może. - Wzruszyłam ramionami.

Teraz było mi wszystko jedno. Może gdyby wydało się wcześniej Matt i Nita nie straciliby tylu wspólnych chwil.

– Mówiłaś, że miałaś problemy z ciążą? - Przyjrzał mi się dokładnie.

Nie chciałam wracać do dni, gdy martwiłam się, czy moja córeczka się urodzi. Byłam gotowa zrobić wszystko, żeby przeżyła. Nie wiedziałam, czy powinnam o tym wspominać. Nie chciałam, żeby miał wyrzuty, że nie było go wtedy przy nas. Były dni, kiedy żałowałam swojej decyzji i chciałam do niego zadzwonić. Próbowałam wiele razy, ale byłam pieprzonym tchórzem.

– Dwa ostatnie miesiące przeleżałam w szpitalu – powiedziałam cicho – ale tak cholernie zależało mi na mojej córce, że byłam gotowa zrobić dla niej wszystko. Byle tylko się urodziła. - Przymknęłam powieki, żeby powstrzymać łzy.

To były najgorsze miesiące w moim życiu.

– Musi ci na niej bardzo zależeć.

I zależało. Strasznie. Nie wyobrażałam sobie bez niej życia.

– Tylko dlatego, że jest twoją córką. - Spojrzałam mu w oczy. – Bo zależy mi na tobie – dodałam ciszej.

Pierwszy raz zebrałam się, żeby mu to powiedzieć. Pierwszy raz poczułam, że naprawdę go kochałam. Uważałam, że nie na miejscu było mówić takie rzeczy żonatemu facetowi, ale jego małżeństwo już nie istniało. Nie rozpadło się z mojej winy. A do mnie chyba w końcu dotarło, że szczęście moje i mojej córki było tak samo ważne, jak szczęście innych ludzi. Dlatego zamierzałam o niego zawalczyć.

– Miło mi to słyszeć. - Uśmiechnął się. – Mi też na tobie zależało... Może nadal zależy.

Dlaczego nie zauważyłam, że on też mógł czuć do mnie coś więcej? Skupiłam się na sobie. W tamtej chwili miałam nie czuć nic. Tak było łatwiej.

– Jeśli chcesz ją ze mną wychowywać... - Spojrzałam na niego niepewnie. – Musimy ustalić pewne rzeczy.

Był jej tatą i miał prawą widywać się z dzieckiem, kiedy chciał. Jednak nie chciałabym, żeby podważał mój autorytet. Jeśli powiem, że czegoś nie wolno Nita musiała wiedzieć, że tata trzymał stronę mamy. Tylko w taki sposób sprawimy, że nie będzie rozpieszczona.

– Chcesz mi mówić, kiedy mam spotykać się z córką? - Oburzył się.

Podejrzewałam, że Sam ograniczyła mu kontakty z chłopcami. Przykro mi, jeśli tak było.

–Nie. - Pokręciłam głową. – Możesz ją odwiedzać, kiedy chcesz. Nie mam nic przeciwko. Po prostu wychowywałam ją do tej pory sama i nie chciałabym, żeby była rozpieszczonym dzieckiem.

– Rozumiem.

– Jesteś jej ojcem i jestem tego w stu procentach pewna. - Patrzyłam mu w oczy. – Nie było nikogo oprócz ciebie.

Chciałam, żeby miał pewność, że to jego dziecko. Nie miałam nikogo innego. Na pewno miał wątpliwości. Byłam gotowa zrobić testy DNA, byle tylko mi uwierzył.

– Nawet przez chwilę nie zwątpiłem, że jest moją córką. - Uśmiechnął się. – Jest do mnie bardzo podobna.

To prawda. Miała jego oczy, nos i uśmiech. Szczególnie gdy się uśmiechała widać w niej podobieństwo Fortmana.

Po spotkaniu Matt odprowadził mnie do domu. Chciał jeszcze spotkać się z Nitą, ale została dziś u rodziców. Potrzebowałam odpocząć, a mała nawet nie chciała, żebym po nią przyjechała. Przez telefon krzyczała ze śmiechem „mama, nie".

– Możesz przyjść do niej jutro. - Uśmiechnęłam się.

W soboty spałyśmy dłużej i nie miałyśmy zbyt wiele do roboty. Weekendy były tylko dla nas.

– Dobrze. O której?

Bez różnicy. Jeśli będzie chciał spędzić z córką cały dzień, proszę bardzo. Mogłabym ugotować jakiś obiad.

– O której ci pasuje.

– Emily, dostosuję się. - Spojrzał na mnie z uśmiechem.

Miałam ochotę powiedzieć, żeby przyszedł z samego rana, ale chyba bezpieczniej będzie, gdy ogarnę trochę w domu do jego wizyty.

– O pierwszej?

– Dobra. Dziękuję. - Pocałował mnie w policzek. – Idź już, bo zmarzniesz.

Wcale nie zamierzałam jeszcze iść, ale wyczerpaliśmy chyba wszystkie tematy na dziś.

– Pa. - Uśmiechnęłam się.

Może uda się jeszcze naprawić naszą znajomość. Bardzo bym tego chciała. Jeśli nie mogliśmy być razem, to nie chciałam, żeby ucierpiała na tym nasza córka. Ona zasługiwała na to, żeby mieć oboje rodziców. Żeby poznać swojego tatusia. Byłam ciekawa, jak zareaguje na Matta. Minie jeszcze trochę czasu, zanim powiemy jej, że był jej ojcem. Wiedziałam, że była mała i niewiele z tego zrozumie, ale nie chciałam fundować jej szoku. Nie chciałabym, żeby przyzwyczaiła się do Fortmana. To głupie wiedziałam, ale co jeśli nie będzie chciał z nami zostać? Przecież mógł chcieć się widzieć z Nitą tylko raz w tygodniu. Musiała się najpierw przyzwyczaić do tych wizyt. Najważniejsze teraz dla mnie było, że Matt chciał ją poznać. Byłam pewna, że od razu ją pokocha. Tak jak ja, gdy zobaczyłam ją po raz pierwszy.

Zadzwoniłam do Lou, żeby streścić jej spotkanie z Mattem. Prosiła mnie o to. Podobno to dla niej ważne, bo musiała wiedzieć, jaki przybrać front. Wiedziałam, że zawsze stanie po mojej stronie. Jeśli będzie trzeba, przygada Mattowi.

– To dobrze. Powiedziałaś mu?

– Co? - Zmarszczyłam brwi.

– Że chcesz z nim być.

– Nie.

– Emily, facetom trzeba prosto.

– Zależy mi na szczęściu córki, więc nie mogę go wypłoszyć.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz