Od dwóch tygodni nie widywałam się z Mattem. Skutecznie mnie unikał i dobrze. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Ostatnio ciągle się mnie czepiał, a zaczął faworyzować praktykantki. Super. Niech zaproponuje którejś z nich ten sam układ, co mnie. Ciekawe, czy utrzymałyby go w tajemnicy długo. A może przede mną nie miał z tym problemu. Nigdy nie pytałam go, czy miał wcześniej, jakiś romans. Wolałam nie wiedzieć.
Nie wiedziałam, co zrobił, ale nie wytrzymałam i nawrzeszczałam na niego w sądzie przed rozprawą. Wtedy zaczął mnie ignorować przy innych. Jeśli myślał, że mógł tak ze mną pogrywać, to się mylił.
Wpadłam na niego na korytarzu.
– Nie odzywaj się do mnie – burknęłam.
Niech zejdzie mi z oczu i unika jak do tej pory. Nie mogłam przy nim zapanować nad emocjami. Szczególnie gdy mnie ignorował.
– Nie zamierzam – powiedział spokojnie, czym mnie wkurzył.
Jemu wydawało się to zabawne. Nie było w tym nic zabawnego. Fajnie, że w porównaniu do mnie dla niego wszystko było, jak dawniej. Nie miał żadnych wyrzutów sumienia, że zdradzał żonę. Więc, skąd brały się one u mnie? Nie byłam niczemu winna.
– I najlepiej zniknij mi z oczu!
– Da się zrobić! - Poszedł do swojego gabinetu.
Skoro miał mnie dość, nie zamierzałam się narzucać. Byłam dla niego tylko głupią gówniarą. Gdy pojawiła się kolejna chętna na niego, odrzucił mnie w kąt. I dobrze. Jego zdrady już nie będą moim problemem, a młodziutkiej i głupiutkiej Amandy. Niech się z nią użera. Jej też miałam dość i nie tylko ja.
Po pracy poszliśmy z Lou, Alice i Tomem do klubu. Musiałam odreagować. Potrzebowałam się napić i na chwilę zapomnieć o Fortmanie. Musiałam kogoś poznać. Potrzebowałam faceta, ale nie takiego, którym musiałam się dzielić z inną kobietą. Potrzebowałam kogoś tylko dla siebie. Stałego związku, w którym będę kochana. Może oczekiwałam od życia zbyt wiele. Przecież świadomie pakowałam się w relacje bez uczuć.
– Co cię łączy z Mattem? – spytał Tom, gdy dziewczyny poszły do baru po piwa.
Co mnie łączyło z Mattem? Do tej pory był to seks. Teraz już sama sobie nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie.
– Przyjaźnimy się.
Wszyscy w kancelarii to wiedzieli. Dzięki temu pewnie nikt nie domyślał się, że mamy romans. A raczej mieliśmy. Nie chciałabym, żeby to się wydało.
– Tak po prostu? - Przyglądał mi się dokładnie.
Nie, bzykaliśmy się po kątach. Wiesz, żona mu się znudziła, a teraz ja pewnie też. Czasami chciałabym komuś o tym powiedzieć.
– Tak samo przyjaźni się ze mną, jak z Jackie.
– A zawsze myśleliśmy, że mają romans. - Zaśmiał się.
To prawda. Matt dużo czasu spędzał u Jackie. Raz nawet go o to zapytałam. Powiedział, że zaprzyjaźnili się, gdy była tutaj nowa. Dużo jej pomagał, ale nie było między nimi nic. Trudno w to uwierzyć. Ona chyba od zawsze liczyła na coś więcej niż przyjaźń.
– Widać się myliliśmy. - Wzruszyłam ramionami.
Lubił otaczać się damskim gronem.
Gdy wróciły dziewczyny, dopiero zaczęła się impreza. Lou i Alice wypite to mieszanka wybuchowa. Wyciągnęły mnie na parkiet, mimo że nie miałam na to ochoty. Jednak musiałam przyznać, że bawiłam się świetnie. Jeden koleś zaczął mnie podrywać. Wzięłam od niego numer telefonu. Może kiedyś się jeszcze spotkamy.
Przed wyjściem z klubu zauważyłam Matta. Zdziwił się na mój widok, nie bardziej niż ja na jego. Żonaty facet szlajający się w piątkowy wieczór po klubach. To oczywiste, że nie przyszedł się tylko napić. Ciekawa byłam, ile razy był tu po tym, jak mnie przeleciał. Nie wystarczała mu jedna kochanka. Teraz wcale nie dziwiło mnie, że z żoną mu nie wyszło. Nie zależało mu na tym małżeństwie. Skąd to zdziwienie, skoro sam mi to powiedział?
– Idziemy do nich? - Zaśmiała się Alice.
– Nie! – zaprotestowałam od razu.
Nie potrzebowałam towarzystwa ich dwójki poza pracą. Niech bawią się sami. Tom też chyba nie miał ochoty do nich dołączyć. To dobrze. Pomoże mi odciągnąć dziewczyny.
– Tak! – pisnęła Lou i pociągnęła mnie w stronę Matta i Roba.
Rob był bardzo zadowolony z naszego towarzystwa. Ja trochę mniej. Nie wypiłam tyle, żeby z nimi flirtować. Za to Lou uwiesiłaby się Robowi na szyi. Chyba zapomniała, że miała chłopaka. Czas wracać do domu.
– Odwiozę was do domu. - Fortman wstał.
Serio? Nie musiał. Niech zostanie i gapi się dalej na tę blondynkę z naprzeciwka, która śliniła się na jego widok. Może trafi mu się jeszcze seks przed powrotem do domu, przecież po to tutaj przylazł. Nie chciałam, żeby mnie później obwiniał, że mu na to nie pozwoliłam. Uznałby to za zazdrość, a wcale nie byłam zazdrosna. O niego? Chyba żart.
– Może nie mamy ochoty jeszcze wracać? - Spojrzałam na niego z pogardą.
– Spoko. Tobie zamówię taksówkę.
Starałam się pokazać, że mnie to nie ruszyło.
– Nagrabiłaś sobie. - Szturchnęła mnie Lou.
Nawet nie chciałam z nim jechać. Razem z Tomem wyprowadziłam dziewczyny z klubu, rzucając na odchodne, że poradzimy sobie bez podwózki. Na szczęście Matt nie nalegał. Jeszcze tego brakowało, żeby mnie niańczył na imprezach.
Do domu wróciłam po drugiej. Zmęczona położyłam się w łóżku, ale długo nie mogłam zasnąć. Zastanawiałam się nad swoim życiem. Miałam dwadzieścia sześć lat. Nadal mieszkałam z rodzicami. Znaczy, miałam swoje mieszkanie, ale cały czas wracałam do nich. U siebie przebywałam tylko w weekendy. Nie chciałam być tam sama. Nie miałam faceta. Moje przyjaciółki planowały śluby, dzieci. Miały chłopaków, a ja byłam sama. Fakt, wolałam wtedy imprezy i przelotne romanse. Jak widać, nic się nie zmieniło.
Co ja sobie myślałam, że z Mattem będzie inaczej? Od początku postawiliśmy sprawę jasno. Chodziło tylko o seks i nie miałam, o co się wściekać. Chyba bałam się, że mógł mnie wymienić. Nie byłam chuda, jak Amanda, za którą często oglądał się na korytarzu. Pewności siebie też trochę mi brakowało. Ona za to była bezczelna i bardzo pewna siebie. Wyglądała na taką, co zawsze dostawała to, czego chciała. Jeżeli zapragnie Matta, na pewno jej nie odmówi.
Zrezygnowana postanowiłam wziąć gorącą kąpiel. Skoro i tak nie zasnę, to przynajmniej się zrelaksuję. Jutro wyłączę telefon i zrobię sobie dzień odpoczynku od wszystkich. Zniknę na kilka godzin. Nikt nie będzie się martwić, bo często kiedyś tak robiłam. Potrzebowałam trochę spokoju. Po co był mi ten romans? Było tylu wolnych facetów, a mi zachciało się żonatego. Byłam beznadziejna. Nawet nie umiałam sobie znaleźć normalnego chłopaka, który by mnie pokochał taką, jaka byłam.
CZYTASZ
Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]
RomanceNie miałam wyrzutów sumienia, że wpakowałam się do łóżka żonatemu facetowi. Raczej on powinien je mieć, bo zdradził kobietę, której przed Bogiem przysięgał wierność. Ja nikomu nic nie obiecywałam. Dlatego zniknęłam z jego życia, by nie komplikować b...