93.

4.4K 219 29
                                    

Od tygodnia wyrabiałam w pracy nadgodziny. Ja i kilku innych pracowników. Oczywiście Louisa narzekała najbardziej. Chętnie bym się z nią zamieniła i zamiast chodzić na spotkania z uporczywymi klientami i do sądu, przesiedziałabym w sekretariacie. Ostatnio wolałam papierkową robotę niż kontakt z ludźmi.

– Chyba zrobię sobie dzieciaka. Przyda mi się trochę wolnego – odezwała się, gdy wpadłam zmachana do pokoju, po kolejnej rozprawie w sądzie.

W tym tygodniu to ostatnia. Na szczęście, bo się nie wyrabiałam.

– Potrzebujesz aż dziewięć miesięcy? - Zaśmiała się Amanda.

Niezły pomysł. Tylko później będzie musiała zapewnić opiekę dla trójki dzieci. Teściowie już narzekali, że mieli dużo roboty przy bliźniakach.

– A co mi po zwolnieniu lekarskim? - Spojrzała na nią. – Dwa tygodnie? Miesiąc? I mogę już nie wracać, ciągnąć je dłużej, dopóki Stone mnie nie zwolni.

Znając Lou, mogłaby tak zrobić. Ona i jej mąż nie mieli nic przeciwko powiększeniu rodziny. Matt nie wyrabiał się ze swoimi obowiązkami. Zabierał pracę do domu, a Nita ostatni tydzień w większości spędziła z moimi rodzicami. Nie mieliśmy czasu na nic. Praca, sen, praca, sen. Miałam nadzieję, że to dłużej nie potrwa. Po powrocie do Evanston miałam mniej spraw, ale to nie znaczyło, że tak będzie zawsze.

Nie ominęła mnie rozmowa z szefową. Przegrałam dwie rozprawy i Stone była wściekła. Akurat jej nie musiałam tłumaczyć, że nie zawsze się wygrywało. Tyle że chodziło o pieniądze i zadowolenie klienta.

– Wiesz, że to strata dla naszej kancelarii? Jeden z nich ma wielkie wpływy.

Mógł je wykorzystać, przekupując sędziego nie mnie. Miał szczęście, że nie zgłosiłam jego próby. Poza tym, co miałabym jeszcze zrobić jego zdaniem? Przespać się z Sędzią, żeby wygrać?

– Wykorzystałam wszystkie dowody, jakimi dysponowałam i możliwości, jakie miałam.

Gdyby był niewinny tak, jak uważał, sprawy na pewno potoczyłyby się inaczej.

– Mogłam wysłać Johnego – powiedziała cicho.

Oh tak, bo on na pewno by wygrał. Starałam się być spokojna.

– Może tak trzeba było zrobić. - Spojrzałam na nią.

– Następnym razem tego typu sprawy przekażesz Matthew lub Johnemu.

Równie dobrze mogłam przekazać im wszystkie, skoro uważała, że się nie nadawałam.

– Czyli biorę tylko sprawy z urzędu i porady?

– Nie.

– Ashley, to, że przegrałam jedną taką sprawę, nie znaczy, że jestem złym adwokatem.

– Tego nie powiedziałam.

– Wiec jak mam być lepsza w tym, co robię, skoro odbierzesz mi sprawy kradzieży i wyłudzeń? Co mi zostanie?

– Każde z nas specjalizuje się w innych sprawach. Może ty też powinnaś w końcu wybrać, a nie brać wszystkie. - Przyjrzała mi się dokładnie.

Owszem mogłabym. Tylko że do tej pory nie wiedziałam, którymi sprawami chciałabym się zajmować. Dobrze radziłam sobie z rodzinnymi, ale nie znaczyło, że z karnymi szło mi gorzej. Stone tak uważała, bo przegrałam kilka z nich.

– Czy to wszystko? - Wstałam. – Muszę się lepiej przygotować do kolejnych rozpraw.

Na Lunch wyszłam z dziewczynami do knajpki obok. Nie chciałam spędzić całego dnia w kancelarii. Ponarzekałam trochę i mi ulżyło. Umówiłam się nawet z Lou i Amandą na piwo po pracy. W końcu miałyśmy piątek, więc mogłam sobie pozwolić. Nic się nie stanie, jak Matthew zostanie z Nitą wieczorem.

– Tatuś zostanie sam z córą? - Uśmiechnęła się przyjaciółka.

– Jakoś, gdy zostaje z synami, nie ma z tym problemu.

Przecież to tylko kilka godzin. I nie będzie to pierwszy raz, ale po raz pierwszy będzie musiał położyć Nitę spać. Zamierzałam odreagować ostatni tydzień, w tym spotkanie z Sam.

– A nie jedzie do byłej żony?

– Lou – westchnęłam – jeździ do chłopców, nie do niej.

Jeśli chciała mnie wyprowadzić z równowagi, była blisko. Nie przejmowałam się słowami, że Matt mógł mieć kochankę. Powiedziała to, żeby mnie wkurzyć. Nie wspomniałam o tym dziewczynom. Robiłyby sobie ze mnie żarty, aż w końcu zaczęłabym podejrzewać Fortmana o zdradę. Ufałam mu.

Po powrocie do domu postanowiłam uświadomić narzeczonego o swoich planach na wieczór. Nie miałam, kiedy powiedzieć mu wcześniej, bo po ostatniej rozprawie nie wrócił do kancelarii. Nie wyglądał na zadowolonego z mojego pomysłu. Przecież nie będziemy przesiadywać ze sobą dwadzieścia cztery godziny na dobę. Tym bardziej że pracowaliśmy razem. Każde z nas musiało mieć chwilę dla siebie.

– Żartujesz sobie? Zamierzasz zostawić mnie samego z Nitą? – spytał po chwili.

– Co w tym złego? Na pewno dasz sobie radę z własnym dzieckiem. - Uśmiechnęłam się.

Nie zamierzałam dziś zostać w domu. Nie było mowy.

– Chyba oszalałaś. Powiedz, że nie możesz i zajmij się córką. To twój obowiązek! Masz rodzinę.

Że co? Nie będziemy rozmawiać w taki sposób. Zachowywał się, jakby wyjście ze znajomymi na kilka godzin było jakimś przestępstwem.

– Wiesz co, Matt. Ochłoń. - Próbowałam go wyminąć.

– Bo co? - Złapał mnie za ramię. – Nie mam czasu na nic, a ty umawiasz się z koleżaneczkami na piwko. - Zakpił.

To moja wina? Chciałam odreagować stres ostatnich tygodni. Potrzebowałam tego. Jeśli zostanę w domu, pokłócimy się jeszcze bardziej. Miałam ochotę, żeby Matt zszedł mi z oczu. W tej chwili żałowałam, że tego weekendu nie spędzi z synami.

– To, że ty się nie wyrabiasz, nie jest moim problemem.

Powinien sobie lepiej zorganizować czas albo znaleźć sekretarkę skoro sam tego nie potrafił. Może wtedy znalazłby czas dla córki.

– Nie? - Podszedł bliżej. – A niby co robię po powrocie do domu?

Przegiął. Skoro spędzanie czasu ze mną i Nitą tak go męczyło, niech odejdzie w cholerę! Miałam go dość. Wychodziło na to, że marnowałyśmy jego cenny czas. Przecież mógłby robić coś innego. Tylko co było ważniejsze od rodziny?

– Jeśli opieka nad dzieckiem tak cię męczy, to się wyprowadź! - Wyszłam z salonu.

Pieprzony idiota. Dobrze, że Nitę odebrała dziś moja mama. Zaraz do niej pójdę i poproszę, żeby zajęła się wnuczką dziś wieczorem. Nie zamierzałam wracać do domu. Zostanę u rodziców. Nie chciałam patrzeć na Matta. Z domu wyszłam bez słowa. Nie będę zawracać głowy Panu Fortmanowi.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz